[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nieszczęścia, przypominał rozwód rodziców. Nate uważał, że to
właśnie on stał się przyczyną rozpadu ich związku. Przecież zanim
wybuchł skandal, Nate i ojciec byli najlepszymi przyjaciółmi. Teraz nie
mógł pozbyć się uczucia żalu. Czuł. się jak głupiec i wyrzutek.
Nagle otworzyły się drzwi i w garażu pojawiła się Brooke.
- Przepraszam. Nie wiedziałam, że tu będziesz.
- Nie masz za co przepraszać - burknął. - Jeśli tu przyszłaś,
widocznie miałaś powód.
- Zawsze byłam ciekawa, co kryje się pod tą plandeką. - Brooke,
jakby nie słyszała jego słów, zmieniła temat i obrzuciła ciekawym
spojrzeniem jaskrawoczerwone auto.
- Pamiątka po dawnym życiu - odparł, wzruszając ramionami.
- Nie mogłeś się z nim rozstać? - spytała z uśmiechem.
- Można tak powiedzieć.
Brooke wyglądała prześlicznie i Nate pomyślał, jak dobrze
mogłoby im być razem. Cisza przeciągała się niepokojąco.
- Chciałam tylko wziąć coś z mojej skrzyni.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Dostałaś ją od babci? - spytał zaciekawiony Nate.
- Tak. To moja wyprawa, którą mi dała kilka lat temu.
- To dość staromodne - zauważył, czując, że Brooke w wielu
sprawach jest tradycjonalistką.
- Babcia bardzo nalegała - odparła wesoło i przypomniała sobie,
że Nate jest przecież zajęty. - Nie będę ci dłużej przeszkadzać. Wezmę
tylko serwetki, które dla mnie zrobiła, i już mnie nie ma.
- Sama je zrobiła?
- Lubi ręczne robótki - odparła i sięgnęła do kieszeni po maleńki
kluczyk.
Uklękła przed skrzynką, otworzyła ją i uniosła wieko. Wokół
rozszedł się przyjemny zapach drewna i świeżej pościeli. Zdjęła coś, co
leżało na wierzchu, i zobaczyła, że Nate przygląda się jej w skupieniu.
- To fartuszek - powiedziała z uśmiechem. - Babcia wie, że teraz
się ich nie używa, ale uznała, że powinnam go wkładać na specjalne
okazje.
- Chyba jest nowy. Więc specjalna okazja jeszcze się nie
nadarzyła?
- Jeszcze nie - odparła i zaczęła przeszukiwać skrzynkę. W końcu
znalazła obszyte koronką serwetki z wyhaftowanymi błękitno-
różowymi kwiatkami. Wyjęła dwie.
- Jedna na nocną szafkę, a druga na stolik do kawy. Jak ci się
podobają?
Nate jak urzeczony patrzył na delikatny haft i skomplikowany
wzór koronki. Wiedział, że taka praca musiała pochłonąć wiele godzin.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Tak piękny prezent może dać jedynie osoba, która naprawdę
kocha - powiedział zduszonym głosem.
- Wiem. Mogłam wątpić w uczucia ojca, ale zawsze czułam, że
babcia mnie kocha - szepnęła Brooke i zamyśliła się.
- Martwisz się stanem ojca?
- Nie. Lekarz mówi, że jeśli będzie pilnie ćwiczył, zachowa dietę
i nie zapomni o przyjmowaniu leków, będzie zdrowszy niż parę lat
temu. Ale... ostatnio ojciec zapytał, czy umiem mu wybaczyć, że mnie
porzucił...
- I co powiedziałaś?
- Nie mogłam dać mu jasnej odpowiedzi. Nie wiem, czy potrafię
to zrobić. Odparłam, że potrzeba na to czasu.
- Mówi się, że czas leczy rany - odezwał się cicho Nate. - Ale
czasem żal i gniew rosną, zamiast słabnąć.
- I to przydarzyło się tobie? - spytała Brooke.
- Sam nie wiem - odparł, patrząc na samochód symbolizujący
jego wcześniejsze życie. - Obserwowałem ciebie i Tessę... Ty nie
okazujesz urazy.
- To prawda. Gdy ojciec poprosił, bym się nią zajęła, i potem,
gdy przywiozłam ją tutaj, cały gniew i zazdrość znikły. Może dlatego,
że zawsze chciałam mieć siostrę? Ufa mi, wie, że będę o nią dbać i
kocha mnie taką, jaka jestem. Nieważne, co powiem lub zrobię. Miłość
dzieci jest bezwarunkowa.
- Dopóki nie zderzy się z brutalną rzeczywistością - mruknął
Nate.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Miałeś okazję poznać bliżej przyrodniego brata?
- Nawet go nie spotkałem - odparł, spodziewając się krytyki i
potępienia.
Ale Brooke nawet się nie odezwała. Patrzyła na niego poważnie
piwnymi oczami i Nate zdał sobie sprawę, że ich rozmowa stała się
zbyt osobista. Odwrócił wzrok i znów zajrzał do skrzynki.
- Co to? - spytał, wskazując kłębek tiulu.
- To welon ślubny mojej babci. Piękny, prawda? Ręczna robota.
Zawsze będę o niego dbać, nawet jeśli sama nigdy go nie włożę.
Nagle Nate ujrzał Brooke idącą do ołtarza w koronkowej sukni
ślubnej, z bukietem w dłoni i wdzięcznie udrapowanym welonem.
Niechciany obraz tak go poruszył, że cofnął się od kuferka z wyprawą.
- Czemu nie zostawiłaś skrzynki u babci, zamiast ją zabierać
wszędzie ze sobą? - spytał, próbując ukryć ogarniające go zmieszanie.
- Dostałam ją od babci i zawsze mi o niej przypomina - odparła,
składając ostrożnie delikatny materiał. - Przypomina mi coś jeszcze -
wciąż jest nadzieja, że w końcu się ustatkuję i osiądę gdzieś na stałe.
Brooke porządkowała zawartość kuferka, a Nate poczuł nagle, że
obojgu im przyda się coś, co oderwie ich na chwilę od rzeczywistości. I
wiedział, co powinien zrobić.
- Co powiesz na przejażdżkę?
- Tym? - spytała, wskazując sportowe auto.
- Tak. Obiecuję, że zanim przekroczę setkę, upewnię się, że droga
jest prosta.
- Jeśli zgodzisz się na osiemdziesiąt, pojadę z tobą.
Anula & pona
ous
l
a
d
an
sc
- Umowa stoi. Ale wiatr potarga ci włosy, jeśli wyjedziemy z
opuszczonym dachem - ostrzegł ją.
Brooke stała tak blisko, że Nate mógł dostrzec złote plamki w jej
oczach... poczuć upajający zapach... i odgadnąć tęsknotę, która i jego
dręczyła. Odkrył coś specjalnego w tej dziewczynie i nie mógł już
dłużej udawać, że są sobie obcy. Jednak nie pocałował jej. Potrząsnął
głową, chwycił Brooke za rękę i pociągnął do samochodu.
- To będzie najwspanialsza przejażdżka w naszym życiu! -
zawołał wesoło.
Był wtorkowy wieczór i Nate właśnie zamierzał nakarmić
pacjentów, którzy mieli zostać na noc w lecznicy, gdy zadzwonił
telefon. Frisco, który liczył na spacer, zaczął się niespokojnie kręcić.
- Obiecuję, że to nie potrwa długo - powiedział mu Nate i
podniósł słuchawkę. - Kto dzwoni, Ellie?
- Twoja matka.
Nate poczuł wyrzuty sumienia. Od ponad miesiąca z nią nie
rozmawiał. A przecież wiedział, że za nim tęskni. Muriel Stanton w
ogóle nie chciała, żeby wyjeżdżał z Los Angeles.
- Cześć, mamo. Jak się masz?
- Lepiej, skoro usłyszałam twój głos. Mam nadzieję, że nie
odrywam cię od ważnych zajęć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl