[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- I... gdzie zaś, w piersiach mę cięgiem poboliwa, a jak się naziębię, to i żywą krwią pluję... Niedługo
mi już ,niedługo... Choć ino do zwiesny dociągnąć, wrócić do wsi i tam se między swojemi zamrzeć - o
to ino Jezusiczka proszę, o to jedynie... - rozłożyła ręce, okręcone różańcami, wzniesła zapłakaną twarz
i jęła się modlić tak gorąco, aż łzy jej pociekły z zaczerwienionych oczów.
- Zmówcie pacierz za tatula - szepnęła Jagna wtykając jej pieniądz.
- To będzie za tych w czyścu ostających, a za swoich to już ja i tak się cięgiem modlę i Boga proszę, za
żywych i umarłych, Jaguś, a nie przysyłali to z wódką?
- Przychodzili.
- I żaden ci się nie uwidział?....
- %7ładen. Ostajcie z Bogiem, a na zwziesnę do nas zajrzyjcie... - powiedziała prędko i poszła do matki,
którą ujrzała z dala z organistami.
Boryna zaś powracał do Antka wolno, raz, że ciżba była, a drugie, że mu Jaguś cięgiem w myśli stała,
ale nim doszedł, spotkał się z kowalem.
Przywitali się i szli w podle siebie milcząc.
- Skończycie to ze mną, hę? - zaczął ostro kowal.
- Niby z czym? Mogłeś mi to samo i w Lipcach powiedzieć. - Zły już był.
- Przecież już cztery roki czekam.
- Przybaczyłeś se dzisiaj! To se jeszcze poczekaj ze czterdzieści, kiej zamrę.
- Już i ludzie mi redzą, żeby do sądu podać... ale...
- Podaj. Powiem ci, gdzie skargi piszą, i na pisarza dam rubla...
- Ale se myślę, że po dobremu się zgodzimy... - skręcił chytrze.
- Prawda, z kim nie wojną - z tym zgodą.
- Sami to miarkujecie niezgorzej.
- Mnie ta z tobą ni zgody, ni wojny nie potrzeba.
- Zawżdy to pierwszy żonie powiadam, że ociec jest za sprawiedliwością.
- Każden jest za sprawiedliwością, komu ją w kumy prosić potrza - mnie nie potrza. bom ci nic
niewinowaty - powiedział twardo, aż kowal zmiękł, że to z tej strony go napocząć nie napocznie, i jakby
nigdy nic, najspokojniej i prosząco rzekł:
- Napiłbym się czego, postawicie?..
- Postawie. Jakże. najlepszy zięć prosi, to choćby i całą kwartę - przekpiwał zdziebko wchodząc do
narożnego szynku; był już tam i Jambroży, ale nie pił, siedział w kącie markotny jakiś i smutny.
- Po gnatach mę łupie, to pewnie na pluchę - wyrzekał.
Wypili raz i drugi, ale w milczeniu, bo obaj dość złości mieli do się na wątpiach.
- Kiej na pogrzebie pijeta! - ozwał się Jambroży, zły juści, że go to nie poprosili, bo od rana jakby nic w
gębie nie miał.
- Jakże gadać? Ociec tyla dzisiaj sprzedaje, to muszą uważać, komu pieniądze na procenta dać...
- Macieju! Mówię wam, Macieju, że Pan Jezus..
- Komu Maciej, to Maciej, a tobie wara! Widzisz go, juchę. Za pan brat świnia z pastuchą. - Ozezlił się
srodze.
A kowal, że to już po dwóch mocnych, nabrał rezonu i rzekł cicho:
- Ociec, powiedzcie to słowo: dacie czy nie?
- Powiedziałem: do grobu ze sobą nie zabierę, a przódzi ni morga nie popuszczę. Na wycug do waju nie
pójdę... jeszcze mi miły ten rok abo i dwa na świecie
- To spłatę dajcie.
- Rzekłem, słyszałeś?
- Za trzecią kobietą się oglądają, to co im ta znaczą dzieci - szepnął Jambroży.
- A bo i pewnie.
- Spodoba mi się, to się i ożenię. Zabronisz?
- Zabronić nie zabronię, ale...
- Jak mi się spodoba, to z wódką poślę choćby jutro.
- Zlijcie, a bo ja to wam przeciwny! Dajcie mi chociaż tego ciołka, co wam ostał po graniastej, to i sam
pomogę. Rozum wy swój macie, to miarkujecie, z czym wam najlepiej. Nie raz i nie dwa przekładałem
żonie, co wam ano kobiety potrzeba, żeby upadku w gospodarstwie nie było...
- Mówiłeś to tak, Michał?..
- %7łebym tak spowiedzi świętej nie doczekał. Mówiłem.
Całej wsi przecież redzę, jak komu potrzeba, a nie wiedziałbym, co wam potrzeba!
- Cyganisz ty, jucho, aż się kurzy, ale jutro przyjdz, ciołka dostaniesz, bo jak prosisz - dam; a
prawować się zechcesz ze mną - to ten patyk złamany wezmiesz albo i co gorsza.
Napili się jeszcze, kowal już postawił i przyzwał jeszcze do kompanii Jambroża, któren ochotnie się
przysiadł i jął gadki ucieszne opowiadać, a przekpiwać się, że raz w raz śmiechem wybuchali.
Niedługo cieszyli się ze sobą bo każdemu pilno było iść do swoich, a i do spraw różnych; rozeszli się w
zgodzie, ale jeden drugiemu nie uwierzył ani tyla, co za paznokciem - znali się dobrze jak te łyse konie
i przezierali na wskroś, kieby przez szyby.
Jambroży tylko ostał, poczekiwał na kumów abo i znajomków, żeby mu kto postawił jeszcze jaką
półkwaterkę, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl