[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przynajmniej teraz.
Już na pierwszy rzut oka generał zorientował się, że jego informator nie
przynosi dobrych wieści. Mimo że Rożków był mistrzem mimiki, teraz nie potrafił
ukryć swojego zdenerwowania.
Co się dzieje? rzucił generał. Wyglądasz, jakbyś wrócił z własnego
pogrzebu.
Nie wiem, ale coś wisi w powietrzu.
Mógłbyś wyrażać się mniej metaforycznie?
Liwszyc mówi, że w pawilonie B, wśród tych wszystkich dewiantów, panuje
prawdziwa panika.
Bunt?
Nie, strach. Zwierzęcy strach wyziera także z ich objawień. Zachowują się,
jakby nad Ośrodkiem zawisło nagle potężne niebezpieczeństwo.
%7ładnych konkretów?
Nie widziałem wszystkich danych, analizuje je Lebiediew. Co gorsza,
namówił profesora, aby nie informował o tych sygnałach towarzysza
przewodniczącego.
Może i lepiej pomyślał Smirnow. W umyśle Andro-powa mógłby zrodzić się
pomysł likwidacji Ośrodka. Wprawdzie znaczyłoby to ruszenie z Korekturą w
ciemno, lecz zwiększyłoby bezpieczeństwo samej akcji.
A co ż Lebiediewem? dorzucił głośno. Coś knuje?
Nocami znika ze swojego pokoju, choć udaje, że cały czas tam jest.
Pilnuj go. Szczególnie dzisiaj. Ufa ci?
Raczej tak.
Na leśnej polanie przysiadł włóczęga. Mało kto rozpoznałby w nim biznesmena,
który pół doby wcześniej wylądował na lotnisku Wnukowo, czy oficera, który
godzinę pózniej odleciał do Uchty, a stamtąd autobusem dotarł na to pustkowie. Tu
znów się przebrał i teraz czekał.
Słońce schowało się za lasem, spod stóp Aunienki wyprysnęły dwie duże
wiewiórki. Uśmiechnął się. Cmoknął. Przystanęły, zaskoczone. Wydając przymilne
dzwięki, agent sięgnął do kieszeni i wyciągnął duży okruch batonika. Jeszcze raz
zacmokał. Mniejsza wiewiórka dała nura w krzaki, druga zawahała się. Aunienko
wstał. Popatrzył prosto w paciorkowe oczy zwierzątka i nadał swojemu głosowi
znowu sympatyczne brzmienie. Patrząc na to z boku, można by rzec święty
Franciszek wygłasza pogadankę do zwierzyny. Wysunął rękę. Mógłby przysiąc, że na
wilgotnym pyszczku biełki pojawił się uśmiech.
Chwycił ją jednym ruchem, zacisnął palce. Rozległ się urwany pisk i trzask
pękających kości. Aunienko odrzucił wiewiórkę niczym wyżętą szmatkę.
Nigdy nie ufaj obcym, którzy się do ciebie łaszą, kretynko!
Od wschodu narastał metaliczny dzwięk. Wasyl unióś| wzrok. Zza wzgórz
wyłonił się znajomy kształt śmigłowca Anton przybywał na czas. A i tak do Ośrodka
dotrą pózne nocą.
Nie rozumiem, czego towarzysz przewodniczący ode mnie oczekuje
Fiodorowa obciągnęła mundurową spódniczkę.
Zgoła czego innego niż ten brutal Aunienko odparł Andropow. Chciałbym
poznać wasze osobiste zdanie na temat Lebiediewa.
Miły kolega, utalentowany programista&
Dość krótka recenzja!
Nie znam go zbyt dobrze.
Czy nie przemawia przez was zbytnia skromność, towarzyszko. Fiodorowa?
Nie jestem dociekliwy, ale człowiek, z którym sypiacie od pewnego czasu, chyba
zasługuje na lepszą opinię.
Skąd pan wie? twarz Leny pokrył rumieniec.
Moim obowiązkiem jest wiedzieć wszystko.
Więc cóż mogę więcej dodać?
Ja nie nalegam. Ale w waszym interesie i interesie towarzysza Piotra byłoby
dowiedzieć się, jakie ma plany.
Plany?
Nie udawajcie kretynki, Fiodorowa! Oboje wiemy, że Lebiediew coś knuje.
Myślicie, że nie wiem o nieudolnych próbach fałszowania wyników, o jego opiniach
na temat Korektury &
W takim razie wiecie więcej niż ja.
Andropow wstał.
Dość tej słownej szermierki. Jeśli możecie nam pomóc, pomóżcie, jeśli nie,
przepraszam.
Rozległ się cichy brzęczyk. Bezpośrednia linia od Smirnowa. I Lena, i
przewodniczący wiedzieli, co to znaczy. Aunienko przyjechał.
Elektroniczny zegar wskazywał godzinę 3.20. Lebiediew zszedł o poziom niżej i
zapukał do Rożkowa. Bez odpowiedzi. Spróbował jeszcze raz.
Szukasz mnie, Pietia? usłyszał przymilny głos za swoimi plecami.
Kompletnie ubrany kolega wyszedł zza betonowego wspornika.
Tak, %7łenią, obiecywałeś kiedyś, że możesz mi pomóc.
Oczywiście ożywił się Rożków. A o co chodzi?
Muszę dostać się do sektora B, a nie mam karty magnetycznej.
Po co chcesz tam iść?
Powiedzmy, że chcę coś sprawdzić. Istnieje pewien plan&
Lejtnant Rożków zastyga w oczekiwaniu, ale Piotr nie kontynuuje tego tematu i
dorzuca tylko:
Zupełnie nie wiem, jak to zrobić.
To akurat nie jest takie trudne. Liwszyc, który bywa zapominalski, trzyma
duplikat swojej karty w gabinecie, w sejfie.
Ba, w sejfie, nie znam szyfru.
Ja przypadkowo znam. Ale musiałbym wiedzieć, dlaczego chcesz się w nocy
dostać do sektora B.
Opowiem ci wszystko, %7łenią, po drodze.
Kwadrans potem są już na schodach wiodących do piwnic. Ku zaskoczeniu
Rożkowa Lebiediew dorobionymi kluczami otwiera każde drzwi. Schodzą coraz niżej.
Pokażę ci moją tajemnicę, zdziwisz się mówi.
A teraz ostatnia sprawa relacjonuje Aunienko. Ci dwaj nasi& Jurij
Andropow nachyla się ku niemu, chłonie każde słowo agenta. Jeśli chodzi o
Susłowa, to podczas zimowej wizyty na Kaukazie załatwi go oddział ormiańskich
bandytów. Mam doskonałe miejsce na zasadzkę w drodze do Nachiczewania. Działa
tam grupka przemytników, którzy za obietnicę szmalu i tureckie dokumenty gotowi
byliby strzelić nawet do Pana Boga.
A jak amatorzy sfuszerują?
Grupkę, z dystansu, będzie obserwował snajper, on też odda decydujący
strzał, a potem w górach załatwi uciekających bandziorów.
Niezle. Mam nadzieję, że przygotowaliście równie precyzyjnie ekipę na
Leonida Iljicza?
Tę sprawę załatwi jeden człowiek na Kremlu.
Ty? Ciekawe, w jaki sposób miałbym cię przeszmuglować na Kreml?
Załatwi to fachowiec zdecydowanie lepszy ode mnie uśmiecha się
Aunienko.
Nie znam takich.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]