[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie martw si�. DziS wieczorem si� wynosimy. A teraz idx ju�.
52
Jimbo wyszed� z packarda z dwoma swoimi towarzyszami. Za-
sygnalizowa� im, by rozeszli si� na boki. Zbli�yli si� do forda.
Hej, jest coraz lepiej, pomySla� Shannon, trzaskaj�c biczem.
Nale�a�o tylko troch� po�wiczy�, nic wi�cej. Wszystko zale�a�o od
odpowiedniego wygimnastykowania nadgarstka.
Stój tam, gdzie jesteS.
Shannon odwróci� si� i zobaczy� trzech m�czyzn z wycelowa-
nymi w niego rewolwerami. Ze swoimi kapeluszami i chustami wy-
gl�dali jak kowboje z seriali. Nie móg� powstrzyma� Smiechu.
Martwicie si�, �e móg�bym was uderzy�, czy co?
Ten z g�stymi brwiami odbezpieczy� bro�.
Rzu� bicz, Jones. Natychmiast!
Z tego, co wiedzia� Shannon, Indy nie mia� �adnych wrogów ani
przyjació� w okolicy. Ale Shannon nigdy nie k�óci� si� z pistoletem.
Podniós� r�ce do góry.
Taak, dobrze, ju� si� robi. Tylko si� nie denerwujcie.
W�ax do samochodu. Ten, który wydawa� si� przywódc�,
pchn�� go w stron� forda, zrzucaj�c z g�owy kapelusz. Jeden z dwóch
pozosta�ych wyrwa� mu z r�ki bicz.
Tak przy okazji, to wiedzcie panowie, �e nie jestem Jones.
Taak, to gdzie on jest?
Shannon nie szuka� problemów, ale nie by� te� kapusiem.
Nie ma go tu.
Nie jesteSmy g�upcami, Jones. W�ax do samochodu.
Shannon przyjrza� si� urwisku; nie zauwa�y� Indy ego w zasi�-
gu wzroku. I wtedy zda� sobie spraw�, �e to musi by� dowcip. Indy
go w to wszystko wrobi�, a teraz kry� si� gdzieS na górze i naSmiewa�
z niego.
Indy krzykn��. Bardzo Smieszne. Z�ax tu zaraz!
M�czyxni przystan�li na chwil�, spojrzeli na urwisko. Ale jeSli
Indy tam by�, to nie pokazywa� si�.
Wsadxcie go do Srodka powiedzia� jeden z nich. Tylne drzwi
forda otworzy�y si� i wepchni�to Shannona do samochodu.
To ju� nie jest Smieszne. Idxcie i powiedzcie... Shannon nie
doko�czy�. WciSni�to mu szmat� w usta, zwi�zano r�ce i zepchni�to
na pod�og�.
53
Indy sta� wciSni�ty w szczelin� mi�dzy dwiema p�ytami piaskow-
ca. Studiowa� obrazek Hiszpana na koniu z czasów podbojów kolo-
nialnych, gdy nagle dostrzeg� symbol na Scianie, jakieS trzy metry
nad nim. Wspi�� si� do góry i zauwa�y� wyryt� w skale strza��, skie-
rowan� w stron� ja�owca, wyrastaj�cego nieopodal. Odgi�� ga��x
i znalaz� kolejn� szczelin�.
Mia� nadziej�, �e nie marnuje czasu, ale gdy wcisn�� si� w g��b
wy��obienia, zobaczy� coS, co wygl�da�o jak nast�pny Kokopelli.
Zastanowi� si�, dlaczego ktoS mia�by pcha� si� tutaj, �eby wyry�
mityczn� posta�. Nie brakowa�o innych powierzchni do pracy. Wte-
dy zda� sobie spraw�, i� pope�ni� b��d. To nie by� Kokopelli, przy-
najmniej nie tradycyjna wersja tej postaci. Ta równie� nios�a torb�
na plecach, ale brakowa�o fletu i fallusa. Zamiast tego wskazywa�a
g��biej w szczelin�.
Dobieg�o go s�abe wo�anie. Shannon prawdopodobnie zasta-
nawia� si�, co mu si� sta�o, ale móg� poczeka� jeszcze minutk�.
I tak by go nie us�ysza�. Indy wsun�� si� najg��biej jak tylko móg�
w szczelin� i wyci�gn�� r�k�, a� dotkn�� punktu, w którym styka�y
si� dwie Sciany skalne. Maca� palcami w gór� i w dó�, wzd�u� spo-
jenia ska�. Mia� dziwne uczucie, jakby domaga�y si� go, wci�ga�y
do wewn�trz. Zmienia� si� w kamie�, ��czy� ze Swiatem minera-
�ów.
Wreszcie wycofa� r�k� i przesun�� si� do ty�u, odrzucaj�c z my-
Sli dziwne uczucie. Co spodziewa� si� tu znalex�, tak w ogóle? To
by�a zwyk�a szczelina, ciemna uliczka. Nic wi�cej.
Wydawa�o mu si�, �e us�ysza�, jak Shannon zapala silnik w for-
dzie. Dobra, dobra. Jak ju� tak krzyczysz, to wracam, pomySla�.
Wyszed� ze szczeliny i przeszed� obok krzaka. W�aSnie zacz�� scho-
dzi� po urwisku, gdy zobaczy�, �e ford odje�d�a.
Hej! Indy przeskoczy� oko�o trzech metrów w dó�. R�ce ude-
rzy�y w Scian�, wi�c z�apa� si� jej, nogami st�pa� ju� po kraw�dzi.
Ford jecha� dalej. Hej, co do... Zacz�� macha� i krzycze�, ale bez
�adnego skutku.
Indy nadal schodzi� w dó� klifu, podczas gdy ford znika�, wznie-
caj�c tumany kurzu, które utrzymywa�y si� jeszcze w powietrzu przez
kilkanaScie minut. Ciekawe, czy Shannon zmartwi� si�, �e Indy nie
odpowiada� na jego wo�anie? Mo�e zamierza� uda� si� po pomoc?
Nie. Shannon nie zwyk� robi� takich rzeczy. Gdyby si� przestraszy�,
poszed�by go szuka�. Prawdopodobnie robi� sobie po prostu prze-
ja�d�k� nowym samochodem i b�dzie zaraz z powrotem.
54
Gdy Indy dotar� do miejsca, gdzie wczeSniej sta� samochód, schy-
li� si� i podniós� swój bicz oraz kapelusz. Dlaczego Jack to zrobi�?
Wtedy zaSwita�o mu w g�owie, Shannon nie martwi� si� o niego. By�
raczej wSciek�y, �e Indy zabiera mu czas, a mo�e chodzi�o o to, �e
powiedzia� coS niew�aSciwego. Ale co? Nie rozmawiali o religii ani
o niczym, co wed�ug Indy ego mog�o wywo�a� gniew przyjaciela.
Teraz Indy zaczyna� si� wScieka�, gdy tak szed� wzd�u� drogi
w gór�, oddalaj�c si� od dorzecza. Kiedy by� ju� ponad klifem, spoj-
rza� w dó�, na drog� w stron� Bluff i na wschód, w kierunku Mexi-
can Hat i Doliny Bogów. Ani jednego samochodu w zasi�gu wzro-
ku. Szed� dalej.
S�owo gniew niezbyt dobrze okreSla�o odczucia Indy ego, gdy
zbli�a� si� do Bluff pó� godziny póxniej. Normalnie móg�by och�on��
w trakcie w�drówki, ale ta trzykilometrowa wycieczka to by�o co in-
nego. Z ka�dym krokiem coraz bardziej si� irytowa�. Przeklina� Shan-
nona pod nosem. Na pocz�tku spodziewa� si�, �e zobaczy go jak pod-
je�d�a i wyg�asza zgryxliwe uwagi, jak bardzo czu� si� znudzony. Ale
gdy stawa�o si� oczywiste, �e Shannon nie wraca po niego, Indy prze-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]