[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mykając powieki.
- Wspaniałe - mruknęła. - Naprawdę cudowne.
- Owszem, prawdziwe delicje - zgodziła się Myra, która
zdążyła już nadgryzć jeden owoc. - Nie przeczytasz listu?
Shelby sięgnęła po białą kopertę. Nie otworzyła jej jednak,
tylko położyła na wyciągniętej dłoni i uniosła do góry, jakby
chciała ocenić jej wagę. Potem spojrzała na nią pod światło,
obróciła kilka razy, by wreszcie położyć ją na kontuarze.
- Shelby!
- Dobrze, już dobrze.
W środku znalazła pojedynczą kartkę, na której widniało
jedno zdanie:
Kiedy je zobaczyłem, natychmiast pomyślałem o Tobie.
Alan
Myra nie spuszczała oka z jej twarzy i bez trudu rozpoznała
malujące się na niej emocje: zaskoczenie, radość i lekki nie
pokój.
WSZYSTKO JEST MO%7łLIWE 49
- Od kogoś, kogo znam? - zapytała obojętnie, choć z tru
dem powstrzymywała ciekawość.
- Co takiego? - Shelby popatrzyła na nią nieobecnym
wzrokiem, po czym potrząsnęła głową. - Myślę, że tak - po
wiedziała w końcu, chowając kartkę do koperty. - Wiesz co,
Myro - dodała z ciężkim westchnieniem - zdaje się, że wpad
łam w tarapaty.
- Zwietnie, bo to już najwyższy czas - Myra ze zrozu
mieniem pokiwała głową, a potem uśmiechnęła się chytrze
i zapytała: - Chcesz, żebym doprowadziła mojego kucharza
do rozpaczy i dopisała do listy gości jeszcze jedno nazwisko?
Kuszące, pomyślała Shelby i już miała się zgodzić, ale
w ostatniej chwili ugryzła się w język.
- Nie. Nie, naprawdę. To nie byłoby mądre posunięcie.
- Jakbyś wiedziała najlepiej, czym jest mądrość - fuknęła
Myra. - Ale niech ci będzie. Czekam o siódmej. - Wyciągnęła
rękę po torbę i wzięła z kosza jeszcze jedną truskawkę. - Aha,
wez ze sobą tę lampę i dopisz ją do mojego rachunku.
Po jej wyjściu Shelby przysiadła na krześle i zaczęła za
stanawiać się, co powinna teraz zrobić. Właściwie wypadało
zadzwonić do Alana i podziękować mu za prezent. Z drugiej
jednak strony...
Zamyślona, sięgnęła po truskawkę. Kiedy poczuła w ustach
wonną słodycz, mimo woli przypomniała sobie pocałunki Ala
na. Czemu, do licha, nie przysłał jej kwiatów? Mogłaby je
odesłać, nie dołączając nawet bileciku. Byłby to wystarczająco
obrazliwy gest. A co ma począć z truskawkami, które w do
datku pachną tak słodko?
Nie ulega wątpliwości, że zrobił to celowo. Umyślnie chciał
wprawić ją w zakłopotanie. Przymknęła oczy i w wyobrazni
niemal zobaczyła jego złośliwy uśmieszek. Choć rozzłoszczo
na, musiała przyznać, że nie brakło mu pomysłowości.
50 NORA ROBERTS
Nie podobało jej się, że ktoś czyta w niej jak w otwartej
książce, ale z drugiej strony nie mogła nie docenić tej cennej
umiejętności. Odsunęła więc na bok kosz i sięgnęła po słu
chawkę.
Alan wyliczył sobie, że ma jakieś piętnaście, dwadzieścia
minut do rozpoczęcia posiedzenia Senatu. Postanowił wyko
rzystać ten czas na ponowne przestudiowanie proponowanych
cięć w budżecie.
Deficyt osiągnął niepokojący poziom niemal dwustu mi
liardów dolarów, co musiało skończyć się rozpaczliwymi pró
bami załatania tej dziury. On zaś nadal uważał, że dalsze
zmniejszanie środków przeznaczonych na edukację jest nie
dopuszczalne i, co ważniejsze, miał dość poparcia, by temu
zapobiec.
Jednak nie tylko problemy z deficytem budżetowym za
przątały jego myśli. Tegoroczna wiosna rozpoczynała rok wy
borów, a lider partii mającej większość w Senacie zaprosił go
na rozmowę i wybadał starannie, sam nie puszczając przy tym
pary z ust.
Alan nie potrzebował siódmego zmysłu, by zorientować się,
że partia widzi w nim swego przyszłego kandydata do naj
wyższego urzędu w państwie. Pozostawało wszakże pyta
nie, czy czuł się na siłach i czy w ogóle chciał stanąć do wy
ścigu.
Oczywiście brał pod uwagę taką możliwość, w końcu nie
był głupcem ani człowiekiem pozbawionym ambicji. Sądził
jednak, że będzie gotów zasiąść w prezydenckim fotelu dopiero
za jakieś piętnaście, może dwadzieścia lat. Decyzja, by podjął
się tego wcześniej, wymagała poważnego namysłu.
Był wszakże jeden człowiek, który nie miał żadnych wąt
pliwości co do przyszłości Alana. Jego ojciec ani przez chwilę
WSZYSTKO JEST MO%7łLIWE 51
nie wątpił, że najstarszy syn wystartuje w wyborach i że je
wygra.
Daniel MacGregor żył w głębokim przeświadczeniu, że na
dal pociąga za sznurki i decyduje o życiowych wyborach swo
ich latorośli. One zaś czasem wykazywały się wielkodusznością
i pozwalały mu trwać przy tych złudzeniach.
Tylko patrzeć, jak usłyszy kolejne z serii słynnych ojco
wskich pouczeń przez telefon.
Po raz kolejny Daniel poinformuje go, że matka za nim
tęskni i martwi się coraz bardziej. Zapyta, dlaczego Alan
się jeszcze nie ożenił i kiedy raczy ich wreszcie odwie
dzić, a na koniec oznajmi, że jego ukochana córka, która
właśnie jest w ciąży, sama nie zatroszczy się o ciągłość ro
du, a potem... A potem powtórzy to samo, tylko innymi
słowami.
Alan zdawał sobie sprawę, że nieco to upraszczał, ale tak
mniej więcej przebiegała każda ich rozmowa. Najdziwniejsze,
że zwykle potrafił zbyć takie nagabywania obojętnym wzru
szeniem ramion. Teraz jednak...
Nie rozumiał, jak mogło w ogóle do tego dojść, ale kobieta,
którą poznał ledwie parę dni wcześniej, sprowokowała go do
myśli o małżeństwie. Dziwne, bo przecież nikt przy zdrowych
zmysłach nie odważyłby się dobrowolnie wiązać z osobą, któ
rej właściwie nie zna. Zwłaszcza, jeśli zupełnie nie odpowia
dała jego wyobrażeniom żony idealnej.
Shelby w niczym nie przypominała kobiet, które go dotąd
pociągały. Nie miała w sobie krzty wytwornej, chłodnej ele
gancji, którą tak lubił, i na pewno nie umiałaby usunąć się
w cień ani pełnić funkcji ujmującej gospodyni podczas wy
twornych oficjalnych przyjęć i kolacji.
Zresztą, pomyślał z bladym uśmiechem, niepotrzebnie się
martwi. Jak na razie, Shelby nie chce pójść z nim nawet na
52 NORA ROBERTS
kolację. Nie ukrywał, że stanowiła dla niego wyzwanie, z któ
rym chętnie by się zmierzył. Ale czy to mu wystarczy?
Promieniowała energią i buntowniczym zapałem. Miała
najpiękniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widział, i słodkie, na
poły niewinne, na poły uwodzicielskie usta. Było w niej coś,
co nie pozwalało mu zapomnieć o niej ani na chwilę. Tak bar
dzo różnili się od siebie, że ich związek nie miałby najmniej
szego sensu, a jednak...
A jednak w wieku trzydziestu pięciu lat był nagle skłonny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl