[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rzeczami  powiedziała Lidia, przyjmując wyniosły ton, aby zdobyć przewagę nad panem Collinsem. 
Jestem znawczynią w tej dziedzinie, panie Collins, i gdy mama cieszyć się będzie towarzystwem lady
Harcourt, ja poświęcę się zapewnianiu moim dzieciom i biednemu mężowi środków utrzymania na
nadchodzÄ…cy rok.
 Lady Harcourt... tak... rzekł pan Collins  pociągając otwarte drzwi oranżerii i wprowadzając do niej
gości.  Musiałem trzymać ją pod szkłem przez ostatni miesiąc, czekając na bez deszczową pogodę. Teraz
jestem przekonany, że mamy zapewnioną dobrą aurę na resztę miesiąca, więc wysadzę ją na zewnątrz i
zaproszę całe miasteczko, by osądziło, czy nie jest największa w okolicy!
 Co pan mówi, panie Collins?!  wykrzyknęła pani Bennet, która z ulgą zobaczyła, że niewielkie
towarzystwo składające się z Charlotty Collins oraz jej rodziców: lady Lucas i sir Williama, wychodzi z
domu i przez trawnik zmierza w ich stronÄ™.
 Proszę przyjąć moje przeprosiny  rozpromienił się pan Collins.  Mam pani tak wiele do
powiedzenia, pani Bennet, że właśnie mówiłem o mojej konkursowej dyni, nie zaś o pani nowej
dobrodziejce. Uciekłem się do pomocy pewnej księgi w bibliotece, którą pan Bennet nam tu pozostawił... i
zgromadziłem dla pani trochę wspaniałych informacji. Lady Harcourt jest niewiastą o olbrzymiej fortunie... z
piÄ™knym domem w hrabstwie Kent... co prawda nie tak imponujÄ…cym, jak posiadÅ‚ość Rösings... ale z caÅ‚Ä…
pewnością należącą do tej kategorii, która zasługiwałaby na okazjonalną wizytę samej lady Katarzyny!
 Wielkie nieba!  rzekła pani Bennet, zaś Lidia snuła domysły, ileż to bibelotów, wspaniałych
gobelinów i chińskiej porcelany musi posiadać lady Harcourt.  A co w Londynie? Wszak jedziemy do niej z
wizytÄ… do Londynu, panie Collins, a nie do hrabstwa Kent.
 Tak, wyobrazcie sobie, że ma jakiś dom sąsiadujący z Devonshire House w Green Park  odparł pan
Collins.  A teraz, czy dla skarbu Longbourn... bezcennego, nie konkurowałaby pani, pani Wickham? 
Powiedziawszy to, z uśmieszkiem satysfakcji zdjął szklane okrycie z długiej grzędy i odsłonił dynię, która w
rzeczy samej osiągnęła imponujące rozmiary.
 Ach, więc opiekuje się pan naszymi warzywami, panie Collins  rzekł sir William, który właśnie
wszedł do szklarni poprzedzany przez Charlottę Collins i lady Lucas. Powiedział to żartobliwym tonem
człowieka z miasta, który robi właśnie rzadką wycieczkę, by odwiedzić jakiegoś wiejskiego prostaczka.  I
jakże się panu wiedzie, jeśli wolno spytać?
Lidia ziewnęła nieelegancko.
 Mamo, powóz czeka, a tu robi się nieznośnie gorąco. Czy możemy już jechać do Londynu, błagam!
 Miło mi wiedzieć, że i my, moja najdroższa Charlotto, możemy rościć sobie prawo do pokrewieństwa
z lady Harcourt  rzekł pan Collins, marszcząc brwi, nie mogąc unieść owej dyni i trzymać jej w górze. 
Powiedziałem o tym naszej córce Amy, gdy tylko zakończyłem swoje dociekania, lecz wierzę, że była
przytłoczona tą wiedzą i zachowa spokój, kiedy się spotkamy!
 Lady Harcourt nie jest mi znana  ozwał się sir William. Był niezwykle pompatyczny; takimi niemal
zawsze okazują się ludzie, którzy znalazłszy się na dworze Zwiętego Jakuba, czują, iż tacy powinni być, gdy
zwracają się do takich osób jak pani Bennet.  Jednak księżna Dowager, mająca teraz dziewięćdziesiąt lat i
wciąż niezwykłą pamięć, jako dziecko była częstym gościem Dworu Harcourt. Mają tam bardzo piękne
obrazy  Tycjana i Tiepola  i rzezby w korytarzach. Robią ogromne wrażenie, zapewniam panią, pani
Bennet!
Pani Bennet poczuła, jak ze słowami sir Williama i jego zięcia ogromnie rośnie jej znaczenie i
zapewniła obu, że została zaproszona, by obdarzyć swą aprobatą małżeństwo i uczestniczyć wraz z Lidią w
ślubie i że zrobi to z radością. Stałaby tam, uśmiechając się, jeszcze przez chwilę, gdyby Lidia nie
odprowadziła jej do powozu i nie pożegnała się w imieniu ich obu. Pani Bennet była wdzięczna za tempo, w
jakim Lidia zarządziła ich wyjazd, ponieważ lady Lucas nie omówiła jeszcze kilku tematów, a niewiele było
czasu, by je poruszyć, gdy koła powozu i konie zatrzymały się na poboczu owej drogi, która w końcu miała
zaprowadzić je do Londynu.
 Pani Bennet, sir William mówi mi, że się pomylił, sądząc, iż wypatrzył w Londynie pani wnuka,
panicza Darcy'ego!  zawołała lady Lucas w okienko powozu.  Czyż nie, sir Williamie?
 Najpewniej się pomyliłem  odparł, idąc obok powozu, który znów nabierał szybkości. 
Wchodziłem właśnie, wie pani, do Pałacu Zwiętego Jakuba i mógłbym przysiąc, że widziałem tego
chłopaka, ale minęło już wtedy wiele czasu od chwili, gdy państwo Darcy ostatni raz byli w Meryton...
 Nie szczędzę czasu, by moje życie wypełnione było spotkaniami z ludzmi przez cały rok  rzekła pani
Bennet, co prawda do połowy wychylając się przez okno, lecz zdecydowana przedstawić swój punkt
widzenia sir Williamowi.
 Człowiek, którego widziałem, niewielkiej był postury, najpewniej musiałem się więc pomylić...
wszak panicz Darcy musi być teraz u progu wieku męskiego i nie wątpię, iż ma wspaniałą sylwetkę...
Siedząca we wnętrzu powozu Lidia szarpnęła spódnice pani Bennet i wciągnęła ją do środka.
 Mężczyzna z żoną trzymającą na rękach dziecko! To prawda, że najpierw pomyślałem, iż to panicz
Darcy... w Picadilly, sam panicz Darcy... to on, mógłbym przysiąc... ale teraz... nie, to nie wchodzi w
rachubę, naturalnie... Proszę przyjąć moje przeprosiny za to, że panią zatrwożyłem, moja droga pani Bennet.
Powóz zaczął nabierać szybkości, ale prędkość koni nie powstrzymała pana Collinsa, który biegł pierś
w pierś z pasażerkami z zamiarem wciśnięcia im swojej dyni, mówiąc, iż to przesyłka dla lady Harcourt w
Londynie.
 Nie mogę wesprzeć dobroczynności równie swobodnie jak pani, droga pani Harcourt-Bennet  sapiąc,
wołał do pani Bennet i pani Wickham, z których każda trzymała teraz jedną stronę tego warzywa  lecz Lady
Katarzyna jest przekonana, jakże słusznie, że w rzeczy samej więcej jest na świecie niezawinionego
ubóstwa, niż bogactwa, które byłoby zasłużone. Lady Harcourt może więc znalezć jakiegoś godnego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl