[ Pobierz całość w formacie PDF ]
On za z wra enia zapomnia oddycha . Stewardesa, która przechodzi a obok, popatrzy a na niego badawczo, mo e uzna a, e wypi za du o? Irsa
uspokajaj co potrz sn a g ow i dziewczyna odesz a.
Irsa spogl da a na Rustana troch sp oszona. Czy nie okaza a si teraz zbyt otwarta i szczera jak na jego d entelme skie wychowanie? Ale ku
swemu wielkiemu zdumieniu stwierdzi a, e oczy Rustana nape niaj si zami i e raz po raz prze yka lin , by móc mówi .
W ko cu uda o mu si odetchn g boko i wykrztusi :
- Naprawd to chcia powiedzie , Irso? e mnie potrzebowa ?
Mówi ostrym, niemal nieprzyjemnym g osem, by pokry wzruszenie.
- Tak - szepn a. - Przepraszam ci , ale to mnie kr puje.
Rustan zwróci si ku niej gwa townie, oczy jarzy y si tym dziwnym intensywnym wiat em, jakby chcia y pokona przes aniaj cy je mrok.
- Nie przepraszaj mnie za to! - rzek przez zaci ni te z by. - Czy ty nie rozumiesz, co to dla mnie znaczy? Po raz pierwszy od niepami tnych czasów
kto mnie potrzebuje, kto czego chce od mojej n dznej osoby! Wszyscy zam czaj mnie opiek i pomoc , zosta em ca kowicie ubezw asnowolniony,
usuwaj mi wszystko spod r k, ka najdrobniejsz spraw kto natychmiast za mnie za atwia! Czasami czuj si taki nieporadny, do niczego
nieprzydatny, e chcia bym umrze ! Nawet Viljo, który zachowuje si wobec mnie przyja nie i normalnie, widzi we mnie tylko obiekt bada , dla niego
wa ne s przede wszystkim moje nie widz ce oczy. Irsa, po tym, co powiedzia , przepe nia mnie taka cudowna rado , e nie mo esz sobie tego
nawet wyobrazi ! Naturalnie, bardzo dobrze wiem, e nic dla ciebie nie znacz i e odczuwa aby dok adnie to samo w stosunku do jakiegokolwiek
innego m czyzny w tej samej sytuacji, ale ju to samo...
- Poczekaj no chwileczk - przerwa a mu ze z ci . - Teraz mnie obra asz. To wcale nie jest prawda. Rzeczywi cie, od d szego czasu t skni am
do przyjaciela m czyzny, ale zapewniam ci , e nie ka demu pozwoli abym si rozebra ! To fakt, e czy nas tylko przyja , ale ci naprawd bardzo
lubi , Rustan, i czu am si przy tobie taka bezpieczna. Przedtem bywa am wielokrotnie bole nie raniona tylko dlatego, e zachowywa am si
spontanicznie i okazywa am szczerze swoje uczucia, i zbyt atwo wdawa am si w ró ne przygody, ale te gorzko tego owa am. Teraz nie atwo mnie
wci gn do ka, je li nie spotkam kogo , w kim b naprawd zakochana i na kim b mog a polega , kogo , kto odbiera wiat tak jak ja. Tamto
wczoraj wieczorem, to by o wydarzenie, którego nie mo na ju powtórzy . Zreszt ty i tak wkrótce b dziesz w domu, a ja wróc do siebie i wszystko
zostanie za nami.
Nagle stwierdzi a, e Rustan si u miecha.
- A dlaczego nie mia abym by ? Ja ci do ko ca nie rozumiem, Rustan. Sprawiasz wra enie kogo bardzo biernego! Uskar asz si na swój los, ale
nie robisz nic, eby go zmieni . Inni niewidomi tworz sobie w asne ycie, ale ty twierdzisz, e od wszystkiego jeste odizolowany, odsuni ty. My , e
to niemo liwe. Cz owiek mo e dokona wielkich rzeczy, je li tylko chce!
Irsa nie zdawa a sobie z tego sprawy, ale siedzia a oto i prowokowa a Rustana, by broni si przed s owami Viljo, jakoby by nieporadny, zaj ty tylko
sob , wymagaj cy i niewdzi czny. Te s owa bowiem dotkn y j do ywego i chcia a us ysze , e to k amstwo.
Rustan wcale si nie rozgniewa .
- Tak, pocz tkowo ja równie my la em, e mo na z w asnej inicjatywy wiele zrobi - o wiadczy w tej swojej mocnej, piewnej, fi skiej odmianie
szwedzkiego. - Najpierw by em, rzecz jasna, jak sparali owany, e spotka mnie taki okrutny los, ale potem stanowczo chcia em pokona kalectwo.
Chcia em co znaczy , by kim w spo ecze stwie, nie egzystowa tylko jako z o konieczne, do którego inni musz si dostosowa , nad kim trzeba si
ala , okazywa mu wspó czucie, cierpliwo i prowadzi wsz dzie za r . Ale... No có , sama zobaczysz, kiedy b dziemy na miejscu. Wtedy
zrozumiesz lepiej.
I rzeczywi cie! Irsa mia a okazj zrozumie !
Zanim dzie dobieg ko ca, poj a, bliska szoku, jak rodzina ubezw asnowolni a Rustana, jak kompletnie nie daje mu szans na cho by cie
samodzielno ci, i zobaczy a, jak beznadziejna jest jego samotna walka.
- Gdyby wszyscy ludzie byli wobec mnie tacy szczerzy jak ty, moje ycie by oby zno ne.
Resztki gniewu wci si tli y w duszy Irsy.
ROZDZIA VII
Kiedy wyl dowali w mie cie Rustana, czeka a ju na nich zamówiona przez rodzin taksówka. Rustan poprosi szofera, by ich zawióz najpierw do
banku, chcia bowiem zwróci Irsie zaci gni po yczk . Gdy zosta a sama w aucie, z pewnym rozbawieniem przygl da a si ulicy, a zw aszcza
hotelowi, w którym mieszka a ubieg ego lata. Ponownie te mog a ogl da du y neon z napisem: Rustan Garp. Elektronika . Nigdy by jej do g owy nie
przysz o, e jeszcze kiedy si tu znajdzie, i to w dodatku w takich okoliczno ciach!
Nie tutaj jednak mieli wysi . Gdy Rustan wróci , pojechali dalej przez miasto a na przedmie cia, gdzie oczom Irsy ukaza o si du e, spokojne
teraz jezioro, i taksówka podjecha a do nabrze a. Czeka a tam na nich motorówka.
W dali po rodku jeziora znajdowa a si rozleg a wyspa z du ymi zabudowaniami.
- Tam pojedziemy? - zapyta a Irsa zdumiona.
- Tak - potwierdzi krótko Rustan.
Chcia zap aci za taksówk , ale szofer poinformowa , e nie trzeba, wszystko zosta o ju uregulowane.
Rustan posmutnia , znowu nie wolno mu by o zrobi nic samemu.
Cz owiek w motorówce powita go po ojcowsku, jak ma e dziecko.
- Hej, Rustan! wietnie jest znowu ci widzie ! Witamy, panienko!
- Dzie dobry, Klemensie - odpowiedzia Rustan matowym g osem.
h
h
X
a
X
a
-
-
n
n
F
F
g
g
D
D
e
e
P
P
w
w
Click to buy NOW!
Click to buy NOW!
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
d
d
k
k
o
o
c
c
c
c
a
a
r
r
u
u
t
t
-
-
C C
Tamten pomaga , kiedy Rustan wchodzi do odzi, i usadzi go troskliwie. Irsa, która musia a radzi sobie sama, zobaczy a na twarzy Rustana
rozczarowanie; zwróci si do niej z wyci gni r w rozpaczliwej próbie zachowania si po rycersku. I chocia nie by o jej to potrzebne, Irsa przyj a
pomoc, wspar a si na nim i serdecznie podzi kowa a.
Klemens pos jej spojrzenie zdziwione i pe ne podejrzliwo ci, jakby...
Irsa by a zaskoczona. Nie tylko dlatego, e trzeba si przeprawia na wysp , lecz przede wszystkim dlatego, e Klemens nosi pistolet u pasa. Co to
ciwie wszystko znaczy?
Gdyby Rustan na w asn r chcia si przedosta na sta y l d, to by tam wp aw nie dop yn . W adnym razie!
W ko cu dotarli na miejsce. ód zatrzyma a si przy nabrze u, przypominaj cym kej du ego portu, i Klemens pomóg Rustanowi wysi , a
uczyni to z tak sam mieszanin uleg ci i lekcewa enia jak poprzednio. Irsa zwróci a uwag , e przy nabrze u cumuje spory stateczek pasa erski i
kilka mniejszych motorówek, te ostatnie starannie zamkni te na k ódki. Przysta by a patrolowana przez kilku m czyzn w mundurach. Wszyscy nosili
bro .
Z d oni w r ce Rustana, jakby szuka a u niego pomocy, Irsa posz a za Klemensem w stron du ych zabudowa fabrycznych. Zatrzymali si przed
wysokim ogrodzeniem. Klemens otworzy wielkim kluczem bram i znale li si znowu w naturalnym otoczeniu.
- Ca kiem tego nie rozumiem - o wiadczy a nieoczekiwanie dla samej siebie agresywnie. - Dlaczego wyspa jest strze ona?
Odpowiedzia Klemens:
- Czy Rustan pani nie mówi ? Zak ady Elektroniczne Garpa realizuj zamówienia pa stwowe. Produkujemy rzeczy obj te tajemnic .
- Nie wiedzia am - b kn a Irsa.
- Rustan Garp senior by prawdziwym geniuszem, je li chodzi o wynalazki elektroniczne.
To otwiera o now perspektyw . Czy uprowadzenie Rustana nie by o zwyczajnym kidnapingiem? Tylko e przecie nikt nie za da okupu...
Irsa zwróci a uwag , jak swobodnie Rustan si porusza po przej ciu przez bram . Chodzi t dy z pewno ci wielokrotnie i zna tu ka dy metr
kwadratowy.
Nagle znale li si nad niewielk , os oni zatoczk . Ponad ni na do wysokim wzniesieniu sta wielki dom, niezwykle pi kna, bia a willa z
mansardowym dachem, otoczona cudownym ogrodem, w którym w nie kwit y tulipany o bajecznych kolorach.
- Och! - j kn a Irsa z zachwytu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]