[ Pobierz całość w formacie PDF ]
będzie musiał zbyt długo znosić zimnej, nocnej mgły, ponieważ trzos gubernatora był już
prawie pusty.
Kontynuując grę, zapatrzeni w taniec pięciu małych sześcianów, nie usłyszeli
głuchego uderzenia i odgłosu padającego ciała, który rozległ się gdzieś pod oknem.
Chwilę pózniej drzwi zostały otwarte kopniakiem i do środka wpadł tłum wieśniaków
uzbrojonych w pałki, grabie, cepy i sierpy. Graczy wyciągnięto zza stołu, po czym
powleczono ich ku szubienicom świeżo postawionym na środku placu targowego.
Pierwsze ostrzeżenie dla żołnierzy Legionu Pogranicznego, że w prowincji rozgorzało
powstanie, nastąpiło, gdy oficer straży, obchodząc posterunki na skraju obozu, odkrył jednego
z wartowników śpiącego bezczelnie w cieniu wozu z zapasami. Z wściekłym przekleństwem
kapitan kopnął go w żebra. Gdy to nie dało efektu, oficer przykucnął, by sprawdzić, co się
stało temu człowiekowi. Uczucie wilgoci na palcach spowodowało, że natychmiast cofnął
rękę. Z niedowierzaniem spojrzał na ciemną plamę na dłoni i ziejące cięcie na szyi żołnierza.
Wyprostował się, nabrał w płuca powietrza, by wszcząć alarm i dokładnie w tej chwili strzała
przeszyła jego serce.
Mgła unosiła się nad wodami Alimane. Kłębiła się pomiędzy drzewami i namiotami.
Przez las, tu i ówdzie przebiegały przypominające zjawy postacie w ciemnych strojach, z
nożami w dłoniach i łukami na plecach. Spowite cieniem sylwetki wynurzały się z mgły,
przemykały od namiotu do namiotu, wchodziły do nich i wychodziły po chwili, ścierając
krew z ostrzy noży.
Kiedy owe mroczne zjawy siały śmierć wśród śpiących ludzi, inne, znacznie
liczniejsze, brnęły przez nurt Alimane.
Hrabiego Ascalante wyrwał z głębokiego snu stłumiony krzyk człowieka w agonii. Po
tym jęku rozległa się wrzawa, jakby nad obozem zagrzmiały trąby chaosu. Przez chwilę
Aquilończyk myślał, że wciąż jeszcze śpi, ale krzyki toczących morderczą walkę ludzi, jęki
ranionych, charkot konających, świst strzał i klangor mieczy były aż nazbyt realne.
Hrabia wyskoczył półnagi z łóżka, odrzucił na bok zasłonę namiotu i jak urzeczony
zapatrzył się na dokonujący się wokół pogrom. Płonące namioty rzucały migoczące światło
na królujące wokół szaleństwo. Jak porzucone dziecięce zabawki leżały w lepkim błocie
zdeptane ciała. Na pół nadzy Aquilońscy żołnierze walczyli w rozpaczliwym zapamiętaniu
przeciw ludziom w kolczugach, uzbrojonym we włócznie, miecze i topory. Aucznicy strzelali
do legionistów z tak małej odległości, że każda strzała dosięgała celu. Królewscy kapitanowie
i sierżanci desperacko usiłowali ustawić w szyku swoich pikinierów i uzbroić tych, którzy
wybiegli z namiotów z pustymi rękami.
Po chwili przed skamieniałym ze zgrozy hrabią Thune stanęła straszliwa postać. Był
to Cromel, z którego grubych ust nieustannie dobywał się strumień przekleństw. Ascalante
zamrugał oczyma ze zdumienia. Oficer miał na sobie jedynie przepaskę na biodra i sięgającą
do kolan kolczugę podartą w co najmniej tuzinie miejsc. Cały ociekał krwią.
Zostaliśmy zdradzeni? wyrzucił z siebie Ascalante, chwytając Cromela za
dzierżące miecz ramię.
Cromel strząsnął chwytającą go rękę i splunął krwią.
Zdradzeni, zaskoczeni, jedno i drugie, na śluzowate trzewia Nergala! zagrzmiał
Bossończyk. W prowincji wybuchło powstanie, naszych wartowników wymordowano,
nasze konie przegnano do lasu, droga na północ zablokowana. Buntownicy przeprawili się
przez rzekę, niezauważeni w tej przeklętej mgle. Większości strażników popodrzynali gardła
wieśniacy. Jesteśmy wzięci w dwa ognie i nie możemy odeprzeć tego ataku.
Co więc robić? szepnął Ascalante.
Uciekać do lasu wyrzucił z siebie Cromel albo poddać się, co ja zamierzam
zrobić. Pomóż mi zabandażować te rany, bo inaczej wykrwawię się na śmierć.
Conan jako pierwszy przeprowadził swych ludzi przez bród Nogara pod osłoną mgieł.
Gdy rozgorzała walka, podążyli za nim Trocero, Prospero i Pallantides z łucznikami oraz
konnicą. Gdy hrabia Poitain dotarł na plac boju, legionistom udało się jednak utworzyć
zwarty szyk najeżony długimi włóczniami. Trocero skierował na ten mur z tarcz swych
ciężkozbrojnych jezdzców i po kilku nieudanych szarżach przełamał go. Wtedy rozpoczęła
się rzez.
Obóz królewskich wojsk był rozciągnięty wzdłuż północnego brzegu Alimane i
przylegał do lasu. Jego wydłużony kształt utrudniał obronę. Z reguły obozy wojskowe
budowane były na planie kwadratu, o bokach z wałów ziemnych wzmocnionych palisadą.
Tym razem nie uczyniono tego i dlatego pozycje Legionu Pogranicznego okazały się nie do
utrzymania. Układ terenu i zaskakujący atak armii powstańczej doprowadziły do całkowitej
klęski wojsk królewskich, pomimo ich liczebnej przewagi. Nie bez znaczenia było również
osłabienie morale wojska, spowodowane śmiercią Amuliusa Procasa. Gdy Ascalante ogłosił,
że ich poprzedni dowódca poniósł śmierć z własnej ręki, przygnębiony żałosnymi skutkami
wtargnięcia na ziemie Argos, żołnierze nie dawali wiary tej bladze. Znali i kochali starego
generała mimo jego surowości i szorstkiego sposobu bycia. Oficerom i prostym żołnierzom
Ascalante wydał się lalusiem i pozerem. Co prawda hrabia Thune miał pewne doświadczenie
w sprawach wojskowych, ale jedynie w służbie garnizonowej i na spokojnych granicach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]