[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Michaelowi używanym na całym świecie gestem, aby jechał za nim. Michael schował nóż do
pochwy i popędził wierzchowca.
Spojrzał znowu do tyłu, odległość między nim a gromadą jezdzców nie zmniejszyła
się. Logika podpowiadała, że konie tamtych będą zwalniać w miarę trwania biegu. Na razie
jednak pociski karabinów ryły ziemię tuż pod kopytami jego konia.
Około dwunastu metrów z przodu po płaskowyżu usianym gdzieniegdzie kępami
sosen i niskich zarośli pędziło dwóch innych mężczyzn z obozowiska, jeden z nich zwisał
bezwładnie z siodła, jak gdyby był ranny.
Niski człowiek, który dał znak Michaelowi, zmienił kierunek i popędził swego
wierzchowca w ślad za tamtymi. Michael zrobił to samo, nie dlatego, że pragnął ich
towarzystwa, ale miał zamiar się przekonać, dokąd zdążają. Ostrzał z tyłu gęstniał. Wojenne
okrzyki goniących były coraz głośniejsze. Uderzenia końskich kopyt odzywały się grzmiącym
echem w okolicy. Michael uśmiechnął się sam do siebie -  grzmot końskich kopyt - zawsze
uważał to określenie za banalne.
Teraz wiedział, że to nie zużyta metafora. Ziemia zdawała się drgać pod uderzeniem
kopyt, aż dudniło w uszach. Bryły śniegu, skalne okruchy i grudki ziemi tryskały spod
końskich nóg. Konie były podkute.
Słyszał i czuł oddech swojego wierzchowca. Największe ze zwierząt w obozowisku
było jednak mniejsze od tych, jakie Michael pamiętał z okresu przed Wielką Pożogą. Ale
nieduży wzrost tych koni rekompensowała ich wytrzymałość. Były pod tym względem
podobne do indiańskich mustangów, o których czytał.
Michael spojrzał do tyłu, jego prześladowcy nie zwalniali. Wkrótce znajdzie
odpowiedz na pytanie, czy ci mężczyzni też zajeżdżą swoje zwierzęta na śmierć. Na razie
ciągle uciekał...
Hammerschmidt pomógł Marii Leuden zejść ze skały-bochna na głazy poniżej.
Kobieta raz jeszcze spojrzała za siebie, usiłując zobaczyć coś poprzez chmurę śniegu i pyłu
wzbijanego kopytami koni. Tamci byli już daleko.
- Pani doktor, musimy usunąć się stąd tak szybko, jak to tylko możliwe. Tymczasem
może tu być więcej... - Nie skończył zdania, kiedy Maria krzyknęła i odskoczyła.
Hammerschmidt odwrócił się. Uniósł do góry automat, a ona sięgnęła po pistolet przy pasie.
Był to jeden z antyków, które nosiła rodzina Rourke ów, zwany Beretta, czy coś w tym
rodzaju. Maria próbowała odpiąć kaburę. Ku Hammerschmidtowi skoczyło pięciu ludzi
ubranych tak samo jak mongolscy jezdzcy i mężczyzni z obozowiska. Jeden z napastników
uderzył go w skroń kolbą karabinu. Seria z automatu Hammerschmidta przecięła powietrze.
Maria wyciągnęła wreszcie swój pistolet. Skierowała lufę ku najbliższemu napastnikowi.
%7łółta twarz człowieka wykrzywiona w dziwnym grymasie przypominała pysk
szczerzącego kły dzikiego zwierzęcia. Sterczące po obu stronach twarzy ohydnie wyglądające
długie, spiczaste wąsy wchodziły mu do ust, kiedy coś krzyczał. Maria cofnęła się
gwałtownie, o mało nie zgubiła pistoletu. Zmiał się podchodząc, a kiedy pociągnęła za spust,
podbił jej broń. Krew trysnęła z jego lewego policzka, więc przez chwilę zostawił kobietę w
spokoju. Potem uderzył Niemkę prawą pięścią. Maria poczuła straszliwy ból. Wiedziała, że
wypadł jej z ręki pistolet i że to już koniec. Upadła...
Czytał swoją kartę choroby. Specjalistyczny język niemiecki, którym posługiwała się
medycyna, był trudny, ale Rourke zrozumiał, że diagnoza potwierdza jego przypuszczenia:
ogólne wyczerpanie i nadwerężenie mięśni. Nie trzeba było być geniuszem medycyny, by
zauważyć takie objawy. Każdy lekarz w tej sytuacji zaleciłby relaks i fizyczny odpoczynek.
Na to Rourke będzie miał całą noc, ale nie więcej... Ciągle przecież pozostaje zagadką punkt
docelowy marszu armii Karamazowa.
John przestał się dziwić, że człowiek potrafi przeżyć to, co wydaje się niemożliwe do
przeżycia. Zwiadomość tego faktu pobudzała go do działania. Wiedział, że tym razem został
doprowadzony do granic wytrzymałości. Ale nie poddał się.
Sarah usnęła, siedząc na krześle przy jego łóżku, owinięta szalem jak kokonem. Annie
po dÅ‚ugich protestach wyszÅ‚a, aby odszukać Münchena i uzyskać jego zgodÄ™ na zwolnienie
ojca ze szpitala. Jeżeli München nie wyrazi zgody, Rourke po prostu zwolni siÄ™ sam. Jego
ubranie ułożone było w pobliżu Sarah, we wnęce podobnej do szafy. Było tam wszystko
oprócz dwóch noży, dzięki którym wydostał się ze szczeliny. Noże leżały na małym stoliku
za łóżkiem. John sięgnął po nóż Craina, model X. Kiedy wykonał ruch ręką do tyłu, kark,
lewe ramię i przedramię przeszył ostry ból, mimo to pięść mężczyzny zacisnęła się mocno na
rękojeści noża.
ROZDZIAA XIV
Płaskowyż stopniowo się obniżał, przechodząc w łagodne, spadziste zbocze. Michael
popędzał konia. Wierzchowce kilku ścigających padły. Michael obawiał się, że wkrótce to
samo może spotkać jego wierzchowca. Strzały były teraz sporadyczne, a odległość między
Michaelem i jego prześladowcami rosła. Jego koń coraz częściej się potykał. Brązowe, mądre
oczy zwierzęcia zachodziły krwią. Z pyska leciały płaty piany porywane pędem zimnego
powietrza. Michel nie czuł chłodu. Było mu gorąco z wysiłku i zwierzę ogrzewało go swoim
ciałem.
Malał odstęp od dwóch mężczyzn, którzy wcześniej opuścili obóz. Michael dogonił
niskiego człowieka, który dał mu znak, aby się go trzymał. Młody Rourke zastanawiał się, co
mógłby zrobić w zaistniałej sytuacji. Płaska przestrzeń nie dawała najmniejszych szans [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl