[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wokół i otaczające cię jak chmura, by cię zniewolić. Nie mo\esz ze mną walczyć. Jesteś moim niewolnikiem
tak jak tamtej nocy i będziesz nim do końca swoich dni Olmecu z Xuchotl!
Głos Tasceli przeszedł w pomruk, brzmiący jak szmer strumienia płynącego przez rozświetlone gwiazdami
ciemności. Zbli\yła się do księcia i poło\yła rozło\one palce o długich, ostrych paznokciach na jego szerokiej
piersi. Natychmiast wzrok mu zmętniał, a wielkie dłonie opadły bezwładnie po bokach. Ze złośliwym
uśmiechem okrutna Tascela uniosła naczynie i przytknęła mu do ust.
Pij!
Olmec usłuchał bezładnie. Po pierwszym łyku jego oczy przestały być szkliste. Napełniły się zrozumieniem,
wściekłością i przerazliwym lękiem. Otworzył usta, lecz nie wydał dzwięku. Przez chwilę chwiał się na
gnących się nogach, po czym opadł na posadzkę jak zmięty łach.
Jego upadek wyrwał Valerię z odrętwienia. Obróciła się i skoczyła do drzwi, ale Tascela wyprzedziła ją z
szybkością pantery skaczącej na ofiarę. Valeria uderzyła pięścią, wkładając w ten cios całą siłę ramienia.
Takie uderzenie powinno rozło\yć na podłodze ka\dego przeciętnego mę\czyznę, lecz Tascela zwinnym
skrętem tułowia uniknęła ciosu i chwyciła przegub Aquilonki. Następnie unieruchomiła lewą rękę Valerii i
trzymając oba przeguby w swojej lewej ręce, spokojnie skrępowała je wyciągniętym zza pasa sznurem.
Valeria myślała, \e tej nocy doznała ju\ najgorszego upokorzenia, ale wstyd z powodu sromotnej pora\ki z
księciem był niczym w porównaniu z uczuciami, jakie miotały nią po tej walce. Zawsze gardziła innymi
przedstawicielkami swojej płci i napotkanie innej kobiety, która mogła obchodzić się z nią jak z dzieckiem,
wstrząsnęło nią do głębi. Prawie nie stawiała oporu, gdy Tascela siłą posadziła ją na krześle i przywiązała ją
do niego. Przekroczywszy obojętnie ciało Olmeca, Tascela podeszła do spi\owych drzwi, trzasnęła ryglem i
rozwarła je silnym pchnięciem, odsłaniając wąski korytarz.
Te drzwi prowadzą do komnaty zaczęła, po raz pierwszy zwracając się do pojmanej u\ywanej
Strona 54
Howard Robert E - Conan barbarzyńca
kiedyś jako sala tortur. Kiedy schroniliśmy się w Tecuhltli, wzięliśmy większość przyrządów ze sobą, ale jedno
zostało, było zbyt cię\kie by je ruszyć. Myślę, \e będzie w sam raz.
W oczach Olmeca pojawił się błysk zrozumienia i strachu. Tascela podeszła do niego, schyliła się i
chwyciła go za włosy.
Jest tylko chwilowo obezwładniony powiedziała tonem towarzyskiej konwersacji.
Wszystko słyszy, myśli i czuje, tak, czuje naprawdę doskonale!
Wypowiedziawszy tę zgryzliwą uwagę, ruszyła ku drzwiom, z łatwością wlokąc za sobą olbrzymie cielsko
księcia. Valeria otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Księ\niczka weszła do korytarza i nie zatrzymując się
poszła dalej, znikając ze swą ofiarą w komnacie, z której dotarł szczęk \elaza.
Valeria zaklęła cicho i szarpnęła się w więzach, zapierając się nogami o krzesło. Na darmo. Sznur, którym
była skrępowana, był prawdopodobnie nie do zerwania. Tascela wróciła po chwili, a z komnaty dobiegały
zduszone jęki. Zamknęła drzwi, lecz nie zaryglowała ich. Najwidoczniej przyzwyczajenie nie rządziło nią,
podobnie jak inne ludzkie emocje i instynkty.
Valeria siedziała oszołomiona, obserwując kobietę, w której szczupłych dłoniach, jak sobie uświadomiła,
spoczywał jej los. Tascela chwyciła złote loki Aquilonki i odchyliła jej głowę w tył zaglądając jednocześnie w
twarz. Błyszczące, ciemne oczy księ\niczki miały dziwny wyraz.
Czeka cię wielki zaszczyt powiedziała. Odnowisz młodość Tasceli. Och, wytrzeszczasz oczy!
Wyglądam młodo, lecz w me \yły wkrada się leniwy chłód podeszłego wieku, jak to czułam ju\ tysiące razy.
Jestem stara, tak stara, \e nie pamiętam swojego dzieciństwa. Kiedyś, gdy byłam młodą dziewczyną,
pokochał mnie stygijski kapłan i zdradził mi sekret nieśmiertelności i wiecznej młodości. Potem umarł,
niektórzy mówili, \e od trucizny. Ja jednak mieszkałam w moim pałacu nad brzegami jeziora Zuad i mijające
lata nie tknęły mnie ani mojej urody. W końcu zapragnął mnie król Stygii, ale mój lud zbuntował się przeciw
niemu i przybyliśmy tutaj. Olmec obwołał mnie księ\niczką, ale chocia\ w moich \yłach nie ma królewskiej
krwi, jestem więcej ni\ księ\niczką. Jestem Tascela, której przywrócisz młodość!
Valerii wyschło w gardle. Czuła, \e w słowach Tasceli kryje się tajemnica bardziej przera\ająca, ni\ mogła
się spodziewać po zwyrodniałym umyśle Tecuhltlanki.
Księ\niczka odwiązała Aquilonkę od krzesła i postawiła na nogi. To nie lęk przed straszną siłą drzemiącą w
mięśniach Tasceli uczynił z Valerii bezradną, dr\ącą brankę. Sprawiły to płonące hipnotycznym blaskiem
oczy Tasceli.
No, a \ebym był Kushitą! Conan spojrzał na le\ącego. Co ty tu robisz, do diabła!?
Spod knebla dobiegały zduszone dzwięki. Conan schylił się i wydarł szmatę z ust więznia, który wrzasnął
głośno ze strachu, bowiem w wyniku gwałtownego ruchu \elazna kula opadła w dół, niemal dotykając
szerokiej piersi księcia.
Na Seta, uwa\aj! błagał Olmec.
A to dlaczego? spytał Conan. Czy myślisz, \e obchodzi mnie to, co się z tobą stanie? Chciałbym
tylko mieć dość czasu, by stać tutaj i patrzeć jak ten kawał \elastwa wyciśnie z ciebie flaki. Niestety, spieszę
się. Gdzie jest Valeria?
Uwolnij mnie! ponaglał Olmec. Wszystko powiem!
Nie, wpierw powiedz.
Nigdy! ksią\ę zawzięcie zacisnął kwadratowe szczęki.
W porządku Conan usiadł na ławie obok. Sam ją znajdę, gdy z ciebie zostanie galaretka. Myślę, \e
mogę przyśpieszyć ten proces, wkręcając ci koniec miecza w ucho
dodał, wyciągając miecz w stronę głowy le\ącego.
Poczekaj! z popielatoszarych warg więznia posypały się bezładne słowa. Tascela mi ją zabrała.
Zawsze byłem tylko narzędziem w rękach Tasceli.
Tascela? parsknął Conan i splunął. Ty parszywy&
Nie, nie! dyszał Olmec. Jest gorzej, ni\ myślisz. Tascela jest stara, ma setki lat! Odnawia swoją
młodość i przedłu\a sobie \ycie, składając ofiary z pięknych, młodych dziewcząt. Oto jedna z przyczyn
[ Pobierz całość w formacie PDF ]