[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Starszy pan najwyrazniej nie chciał jej przestraszyć, bo zmienił temat i zaczął rozmawiać,
jak w czasie podwieczorku, o rzeczach z nią niezwiązanych. Mimo to wciąż się jej
przyglądał i oceniał, walory. Czuła rosnący strach, który ściskał jej gardło.
Kiedy skończyli jeść, lord Polegate wypił kieliszek porto i oznajmił:
Mam dla ciebie niespodziankę! Jestem pewien, że można to znalezć tylko w moim
domu. Nigdzie indziej już tego nie zobaczysz.
Co to takiego? zapytała niepewnie.
Wstał ze swojego miejsca i podszedł do obudowanej drewnem ściany. Przycisnął palcem
jeden z paneli. Ku zaskoczeniu Isli część ściany się poruszyła i ukazały się niewielkie
schody prowadzące na górę.
Tajemne schody! wykrzyknęła. Jakie to ciekawe! Słyszałam o takich przejściach
w domach należących do rojalistów, którzy uciekali żołnierzom Cromwella.
Niestety, tego domu nie zbudowano wówczas odparł mężczyzna. To moja
innowacja. Teraz poproszę, żebyś weszła na górę i zobaczyła, co tam jest.
Ciekawość wzięła górę nad strachem, a poza tym Isla nie chciała dłużej słuchać dziwnych
komplementów starszego pana, więc pobiegła po schodkach. Szedł za nią i miała
nieprzyjemne wrażenie, że ogląda jej kostki wystające spod uniesionej sukni, pokonywała
więc stopnie coraz szybciej. Na górze były następne drzwi w ścianie. Otwarte. Przeszła
przez nie i znalazła się, ku swemu wielkiemu zdziwieniu, we własnej sypialni. Tego nigdy
by się nie spodziewała, lecz wiedziała, że nie
może się mylić. Meble, draperie i lustro z aniołkami.
Jesteś zaskoczona? zapytał stojący za jej plecami mężczyzna.
To... moja sypialnia.
Oczywiście odparł. Czyż to nie sprytne, że wymyśliłem taki zabawny sposób na
dostanie sie do łóżka?
Zamknął za sobą tajemne przejście i podszedł do niej, mówiąc:
Musisz przyznać, Islo, że byłem cierpliwy, ale teraz chcę cię pocałować. Moja piękna
damo z obrazka, pora, żebym nauczył cię, co to miłość.
Isla nagle zrozumiała, że tego powinna się była po nim spodziewać. Jak mogła być taka
naiwna. Odsunęła się
Nie... proszę... nie wolno panu tego zrobić!
zawołała.
Dlaczego nie?
Już panu mówiłam, my się... wcale... nie znamy.
Wiem o tobie wszystko, co chcę wiedzieć. Dla mnie jesteś najbardziej fascynującą
osobą, jaką poznałem od bardzo dawna. Nie mogę ci pozwolić uciec!
Isla krzyknęła i pobiegła na drugą stronę łoża.
Proszę... mówiła nie wolno panu... niech pan tak na mnie nie patrzy. Nie powinien
pan tu wchodzić... do mojej sypialni. Tata by tego nie pochwalał.
Ponieważ twój ojciec obecnie nie jest w stanie się tobą opiekować, musisz mi pozwolić
zająć jego miejsce.
Nastąpiła chwila ciszy. Isla stała po drugiej stronie łoża, jakby ją ono przed nim chroniło.
Wpatrywała się w jego twarz. Nie wiedziała dokładnie, co zamierzał, ale bała się... bardzo
się bała.
Musisz mi zaufać powiedział. Zajmę się tobą i zrobię to z wielką przyjemnością.
Podszedł bliżej i dodał: Będziesz miała najpiękniejsze suknie, jakie można kupić w
Londynie. Zasypię cię klejnotami. Kupię ci piękny powóz z końmi. Co więcej, kiedy już
nauczę cię kochać, Islo, sama to polubisz.
Ja... nie rozumiem... o czym pan mówi wydusiła z przerażeniem. Nie chcę, żeby
pan... robił ze mną te rzeczy! To nieładnie z pana strony... coś takiego mi proponować.
Cóż złego robię? Nie ma nic niestosownego w tym, że kobieta ubrana jest odpowiednio
do jej urody i mieszka we właściwym otoczeniu. Usiadł na łóżku i pochylił się w jej
stronę. Nie zgadzam się na to, żebyś mieszkała w tym małym domu, z którego cię dziś
zabrałem. Mam dom na ulicy John's Wood. Jest znacznie odpowiedniejszy. Będziesz tam
miała własną służbę. Chodz, Islo! Bądz rozsądna. To dla ciebie dobra oferta.
Kiedy skończył, Isla zebrała się na odwagę, chociaż nie wiedziała, skąd się w niej wzięła.
Zdaje się... że proponuje mi pan.... coś niestosownego. To by na pewno... oburzyło tatę
i mamę... gdyby się o tym dowiedzieli.
Usta lorda Polegate'a wykrzywiły się w kpiącym uśmiechu.
Zdaje się, że zapominasz, moja droga powiedział z rozbawieniem że twój chory
ojciec może jeszcze przez długie miesiące nie będzie mógł pracować. Ma przecież spore
długi... zresztą którzy aktorzy ich nie mają? Trudno ci będzie żyć bez jedzenia.
Uśmiechnął się znów złośliwie i ciągnął: Skoro tak długo utrzymywał w tajemnicy
twoje istnienie, nie masz chyba wielu przyjaciół.
Mogę... sama o siebie zadbać odparła odważnie.
To bardzo mało prawdopodobne, a poza tym ja chcę się tobą zająć! Wstał z łóżka i
powoli podszedł do niej. Bądz rozsądna, moja droga.
Wyciągnął ręce, żeby ją objąć, a ona krzyknęła z przerażenia i uskoczyła. Mężczyzna
schwycił jej spódnicę. Usłyszała trzask rwanego materiału, kiedy biegła w drugi kąt
pokoju.
Wiedziała już, dlaczego pończochy i różowe podwiązki są częściami damskiej garderoby,
które lord bardzo lubi. Zrozumiała słowa służącej, która mówiła, że to wstyd i że Isla jest
za młoda. Kiedy dotarło do niej, w jak trudnej znalazła się sytuacji, miała ochotę krzyczeć.
Lord Polegate zmierzał powoli w jej stronę. Patrząc na jego twarz, Isla zrozumiała, że jej
cichy opór tylko zwiększa jego przyjemność. Osaczał ją, jak stado wilków osacza owcę.
Wiedział, że zdobycz mu nie umknie. Nie spieszył się wcale. Uśmiech na wydatnych
ustach świadczył, że jest pewien swego zwycięstwa i że nie ma już dla niej ratunku.
Próbowała krzyknąć, ale brakowało jej powietrza. Bała się, że za chwilę zemdleje. Nagle
postanowiła, że nie może się tak łatwo poddać, że musi się bronić i walczyć do końca.
Podszedł jeszcze bliżej, a ona instynktownie odsunęła się do tyłu, dotykając plecami
ściany. Poczuła coś twardego i domyśliła się, że to klamka. Drżała tak gwałtownie, że
ledwie mogła myśleć. Wpatrywała się w niego, a on pożerał ją wzrokiem. Zatrzymał się.
Pragnę cię, Islo! powiedział. Mam zamiar cię posiąść! Możesz próbować
walczyć, ale i tak zwyciężę! W jego dzwięcznym głosie była hipnotyzująca nuta.
Chodz do mnie, bo jak nie, to cię zmuszę. Szkoda takiej pięknej sukienki.
Isla była pewna, że lord Polegate wypowiadał te słowa już wcześniej do innej dziewczyny.
Stała teraz zwrócona twarzą w jego stronę i w przypływie paniki próbowała wymyślić
sposób ratunku.
Pomóż mi... mamo! Pomóż mi! błagała w myś-
lach. Jej prośba była rozpaczliwym krzykiem. Wiedziała, że jeśli nikt jej nie uratuje, będzie
potępiona. Potem, głosem, który wydobywał się z jej wnętrza bez udziału woli, zdobyła się
na odpowiedz:
Bardzo mnie... onieśmielasz... kiedy tak na mnie... patrzysz. Odwróć się... może wtedy
będę posłuszna.
Zaśmiał się cicho, jak człowiek, który osiągnął swój cel.
Dobrze więc rzekł słodkim głosem. Przyjdz do mnie z własnej woli, a nie
pożałujesz.
Odwrócił się. Isla chwyciła za klamkę. Przez chwilę bała się, że drzwi są zamknięte, lecz
klucz był w zamku i otworzyły się z łatwością. Wyszła na korytarz, zatrzasnęła za sobą
drzwi i zaczęła uciekać.
Zbiegła po schodach. W holu dostrzegła dwóch lokajów, ale drzwi frontowe były otwarte,
bo dwóch innych służących zwijało właśnie czerwony dywan na schodach prowadzących
[ Pobierz całość w formacie PDF ]