[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rodzicom byłoby prawdziwą bombą".
Adam był taką samą przeszkodą na drodze do postępu, jak jej rodzice.
Kiedy stawał się pedantycznym stróżem porządku, wtedy grzęzli w
towarzyskich regułach etykiety i tego, co wypada. Różnica polegała na tym,
że Adam podszedł ją od nowej strony. Jej rozum przestrzegał, lecz jej
rozpalone ciało wzywało do starań. Nie była pewna, czy przetrwałaby
konflikt zbrojny, do którego obydwie strony zdawały się dążyć. Znowu
westchnęła. Och, dziadku powiedziała cichutko. Gdybym tylko
mogła mieć znowu sześć lat, a ty byłbyś tutaj. Pokazalibyśmy im to i owo.
Toni, dziewczyno. Fred nadawał z tyłu. Posłuchaj teraz.
Spotkałaś faceta do pary. Nasz kapitan Ware to jest kawał chłopa, a ty go
masz już w swoich rękach. Uśmiech Freda wyrażał szczęście. Kierowca
taksówki tylko pokręcił głową i odjechał.
Adam szedł ulicą w stronę Klubu Młodzieżowego. W wolne dni trenował
drużynę koszykówki. Tego dnia miał mecz, który powinien się zakończyć
przed rozpoczęciem służby. Przynajmniej to odwiedzie jego myśli od
banitki i jej nielegalnej działalności. Zostawienie jej na jedno popołudnie
nie powinno zaowocować kłopotami.
Mecz był szybki i emocjonujący. Adam prowadził, jak zwykle, obydwa
zespoły oraz sędziował. Było pózne popołudnie, gdy stawił się w
Komendzie Policji i zastał na biurku wiadomość wzywającą go na spotkanie
z burmistrzem. Adam poszedł do przebieralni obok sali odpraw, by wziąć
prysznic i założyć mundur z dystynkcjami kapitańskimi. Następnie udał się
do ratusza. Chciał mieć lepsze samopoczucie w związku z Toni i ich
spotkaniem u burmistrza i miał nadzieję, że wiadomość oznacza, iż
burmistrz znalazł rozwiązanie, a przynajmniej nowe zadanie nie związane z
drobnym kamikaze.
RS
61
Pół godziny pózniej Adam miał odpowiedz. Stary folwark więzienny
miał być oczyszczony z narkotyków począwszy od tego wieczoru. Dobrze
się stało, że pomysł Toni spędzenia nocy w tym budynku został przez
burmistrza zduszony w zarodku.
Adam opuścił biuro burmistrza z przekonaniem, że dobrze uczynił,
powstrzymując Toni. Do chwili obecnej zapewne przedstawiłaby jakiś
nowy, równie nierealny plan, ale przynajmniej jej życie nie byłoby w
niebezpieczeństwie. Niemniej jednak, nie zaszkodziłoby sprawdzić, co się z
nią dzieje. Mimo wszystko, usprawiedliwiał się, burmistrz praktycznie
mianował go jej osobistym strażnikiem. Aresztował ją, pokrzyżował jej
plany i pocałował. Aresztowanie i wtrącenie się było dla jej dobra.
Pocałunek... Pocałunek był dla jego dobra.
Zatrzymał się przy kiosku na rogu i kupił cygaro w miejsce tego, z
którym Toni walczyła o jego życie. Przy takim tempie wydarzeń może go
jeszcze potrzebować. Odpakował cygaro i wsadził do ust. Ponieważ nie palił
tych rzeczy, miał zawsze poważny problem i potrzebował trochę wprawy,
aby całość wyglądała na nawyk.
Zanim dotarł do parkingu policyjnego i zapalił silnik furgonetki, zdał
sobie sprawę, że cygaro nie pomoże. Potrzeba, z którą walczył, mogła być
zaspokojona tylko przez szaloną dziewczynę, która mieszkała w obsypanym
pyłem gwiezdnym, magicznym domu.
RS
62
Rozdział 6.
Magiczna filiżanka była pusta i cicha w świetle wczesnego wieczora. Nic
nie świadczyło o obecności Toni i Annie. Freda nie było w mieszkaniu, a
lokatorzy Swan Gardens byli dziwnie powściągliwi w mówieniu.
Po rutynowym sprawdzeniu hotelu Omni" i Convention Complex,
Adam uznał, że cała trójka zniknęła. Był zbyt wczesny wieczór, żeby
przeczesywać park w poszukiwaniu rabusiów.
Stary folwark więzienny! Zlekceważyła burmistrza.
Bzdury! zamruczał. Do diabła. Przez nią też zaczął mówić
wierszyki. Postawił błękitne światło na dachu furgonetki i pędził przez ulice
śródmieścia, aż dojechał do zagajnika. Gdy znalazł się w środku, podjechał
pod starą komórkę, zgasił silnik i poszedł drogą z popękanych płyt
betonowych w kierunku więzienia. Miał rację. Nie docenił Toni Gresham i
jej determinacji, po raz kolejny.
Byli tam studenci z college'u, starzy ludzie, młodzi chłopcy wszyscy
zaabsorbowani budynkiem, jakby zostało im piętnaście minut na wykonanie
pracy, z wyznaczoną nagrodą dla najlepszej grupy. Wszyscy przerwali na
widok Adama, uspokajając się, gdy Dead Fred dał im znak uniesionym
kciukiem i podszedł do miejsca, gdzie stał Adam.
Nie sądziłem, że to zrobi powiedział Adam, patrząc
niedowierzająco na mrówczą aktywność wokół starego więzienia.
Niech pan uwierzy, kapitanie. Mówię panu, nasza Toni jest tytanem
pracy. Fred uśmiechnął się szeroko, wycierając pot z czubka łysej głowy
wielką czerwoną chusteczką, którą następnie z powrotem zawiązał wokół
czoła. Mając jeden zwisający srebrny kolczyk i wojskowe buty, sam
wyglądał jak członek ulicznego gangu.
Kim są ci wszyscy ludzie? zapytał Adam.
Przyjaciele. Pomagają Toni ostro wystartować z realizacją projektu.
Toni liczy, że do czasu, kiedy wzbudzimy zainteresowanie ludzi, a ratusz da
nam zezwolenie, remont będzie dalece zaawansowany.
Adam westchnął. Powinien był zdawać sobie sprawę, że Toni nie
zadowoli się robieniem rzeczy we właściwy, legalny sposób. To nie w jej
stylu.
A skąd są te wszystkie dzieciaki? Patrzył szczerze zatroskany na
chłopców w przedziale wieku między dwanaście a szesnaście lat,
RS
63
wykopujących dziką winorośl pnącą się w górę kamiennego muru jednej z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]