[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tak się cieszę, że tu jesteś, Bryce powiedziała
stłumionym głosem. Tęskniłam za tobą cały tydzień.
Odsunął się nagle.
Może powinniśmy iść spać.
112 SANDRA FIELD
Powiedziałam coś nie tak?
Cholera, nie wiem! Ja po prostu nie... nie chcę nawet
o tym myśleć.
Nie będę ukrywać przed tobą swoich uczuć, Bryce.
Nie proszę o to. Ale bądz ostrożna.
Jak ma się bronić przed tym, co czuje? %7łałując, że nie
trzymała języka za zębami, Jenessa posprzątała ze stołu,
a potem poszładołazienki. Kiedy wyszła, mając na sobie
najmniej seksowną koszulę nocną, bo zapomniała wy-
prasować jedwabną piżamę, Bryce leżał już w łóżku.
Wyraznie czuł się tu jak u siebie w domu. Kiedy
wspięła się na łóżko, przytulił ją do siebie.
To wszystko jest takie nowe dla nas obojga powie-
dział. Wiedzieliśmy, że nie będzie zwyczajnie, ale nie
sądziłem, że aż tak bardzo. Więc proszę, bądz dla mnie
wyrozumiała.
Dobrze obiecała i pięć minut pózniej już spała.
Bryce zbudził się około trzeciej nad ranem. Leżał
nieruchomo, nasłuchując cichego oddechu Jenessy. Zwi-
nęła się w kłębek, przytulona plecami do jego piersi.
Obejmował ją w pasie ramieniem, czując, że z chęcią
kochałby się z nią znowu.
Odsunął się ostrożnie i zapatrzył w ciemności. Może
powinien zastanowić się lepiej, nim się zaangażował
w ten romans? Jenessa nie przypominała innych kobiet:
była wrażliwa, miała w sobie głębię uczuć, która niekiedy
śmiertelnie go przerażała.
Pół godziny pózniej, zupełnie rozbudzony, podniósł
się z łóżka. Włożył bokserki i poszedł do łazienki. W dro-
dze powrotnej, wiedziony nagłym impulsem, zajrzał do
MILIONER I ARTYSTKA 113
pracowni. Kilka obrazów stało na sztalugach. Wymacał
w ciemności włącznik i zapalił światło, a potem mrugając
od nagłego blasku, przebiegł spojrzeniem po czterech
jaskrawych abstrakcjach. Jego wzrok zatrzymał się na
obrazie w głębi. Serce zabiło mu mocno. Czując nagły
chłód, splótł ramiona na piersi i wtulił głowę w ramiona.
Przez pełną minutę stał, jakby czekając na cios.
Jakim cudem kawałek pomazanego farbami płótna
może robić tak wielkie wrażenie? Wirujące cienie nama-
lowane przez Jenessę uosabiały koszmar jego dziecińst-
wa: życie pod jednym dachem z mężczyzną, który w każ-
dej chwili mógł wybuchnąć gniewem. Smugi czerwieni
och, to łatwe, pomyślał ponuro Bryce. Fletcher lubił
widok krwi. Upiorne pasma bieli wśród cienia czy nie
była to jego matka? Uśmiechała się tak promiennie,
pamiętał. Fletcher sprawił, że stała się cieniem samej
siebie.
Upiory jego przeszłości, pomyślał z dreszczem, czując
w piersi przeszywający ból. Wywołane przez kobietę,
z którą się kochał. Zbieg okoliczności? A może Jenessa aż
tak wiele o nim wie? Czuł się, jakby jego tajemnice,
ukrywane od wielu lat, wystawiono nagle na światło
dzienne.
ROZDZIAA DWUNASTY
Cichy szelest za jego plecami sprawił, że Bryce
odwrócił się gwałtownie. W wejściu stała zaspana Je-
nessa.
Zbudziłam się i nie wiedziałam, gdzie jesteś wyją-
kała niepewnie.
Patrzył na nią bez słowa z dłońmi zaciśniętymi w pię-
ści. Ze wszystkich emocji kłębiących się w jego piersi
gniew był najsilniejszą. Zdecydował się wułamku sekun-
dy. Musi jej powiedzieć wszystko.
Nigdy nie wspomniałem ani słowem o tym, gdzie
dorastałem. Kim ty jesteś, czytasz w myślach? wyrzucił
z siebie gwałtownie.
Drgnęła, przenosząc spojrzenie z Bryce a na płótno
i z powrotem.
Ja tylko...
Namalowałaś wszystko. Strach. Przemoc. Picie,
wrzaski, przekleństwa. To, jak żyła z tym łajdakiem dzień
po dniu, miesiąc po miesiącu.
Jakim łajdakiem? szepnęła Jenessa.
Moim ojcem.
Nagle odwrócił się plecami do obrazu; nie mógł dłużej
znieść jego widoku.
Fletcherem Laribee ciągnął dalej, podchodząc do
niej. To z jego powodu nigdy się nie ożenię i nie będę
miał dzieci.
MILIONER I ARTYSTKA 115
Jenessa nie cofnęła się, chociaż pobladła mocno.
Co takiego zrobił, Bryce? zapytała. Co się stało
z twoją matką?
Z Rose? Och, zostawiła mnie w schronisku dla
kobiet i nigdy nie wróciła. Pewnie zapomniała roze-
śmiał się z goryczą. A myślałem, że mnie kocha. Kiedy
zaczęli szukać mojego ojca, okazało się, że on Uownież
zniknął. Może uciekli razem.
Jenessa wyciągnęła do niego rękę, ale Bryce cofnął się
gwałtownie.
Jak ci się udało to namalować? spytał surowo.
Gadałem przez sen?
Nie! Nie malowałam ciebie...
Wychodzi na to, że znasz mnie lepiej niż ja sam
rzucił szorstko.
I nienawidzi mnie za to, pomyślała Jenessa. %7łałowała,
że zostawiła obraz na widoku.
Twój ojciec był porywczy? spytała ostrożnie.
Można tak powiedzieć. Jeśli bicie matki uznać za
dowód porywczości.
Jenessa z wysiłkiem opanowała drżenie głosu.
Ciebie też bił?
Tylko kiedy plątałem mu się pod nogami. Miałem
tylko cztery lata, jak się rozstali. Byłem za mały, żeby
bronić matki, ale wystarczająco duży, by żyć w ciągłym
strachu. Na trzezwo nie był taki zły, ale pijany zmieniał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]