[ Pobierz całość w formacie PDF ]

patrzyła na silne, młode plecy chłopaka i myślała, jak wiele
stracił ktoś, kto nie patrzył, jak on dorastał.
Jude Deveraux Kuzynki
Schyliła się i ułożyła rzeczy w obu plecakach, po czym
wciągnęła skarpetki i zawiązała ciężkie buty. Zakołysała ślicz
nymi sandałkami Ariel na palcu i zastanowiła się, jak radzi
sobie kuzynka. Co sobie pomyślała, kiedy obudziła się dziś rano
i znalazła wiadomość od R.J.? Notatka była miła czy w zwyk
łym, oschłym stylu R.J.?  Wy dwoje jesteście do niczego, więc
Johnson i ja poradzimy sobie bez was. Miłego dnia. R.J.".
Sara nie miała czasu o niczym pomyśleć od chwili, gdy
obudziła się na zimnej, twardej poduszce tego ranka, ale cieszy
ła się, gdy usłyszała, że David i Ariel nie ukrywali się w domu
Phyllis, przerażeni i drżący. Zamiast tego Ariel znalazła sposób
na zarobienie pieniędzy.
- I wysłuchiwanie plotek - powiedziała Sara, wstając. R.J.
zostawił im dwieście dolarów, banknoty, które zawsze trzymał
w butach. Ariel nie musiała brać się do pracy, ale zrobiła to.
Stała się osobą, którą każda kobieta w mieście chciałaby od
wiedzić. I porozmawiać.
Sara spojrzała na chatę i zobaczyła R.J. i Gideona, roz
mawiających przy oknie. Z gestów R.J. wywnioskowała, że
Gideon daje mu wskazówki, jak dojść do centrum wyspy. I co
on miał nadzieję tam znalezć? Motyw morderstwa? Przyczynę,
dla której ludzie na wyspie nie chcieli tu obcych? Sara zgadzała
się z R.J., że fałszywie oskarżono ich o przestępstwo raczej po
to, żeby odstraszyć ich z wyspy, niż na niej zatrzymać. Nawet
jeżeli nie doszłoby do morderstwa, nawet gdyby w poniedziałek
sędzia powiedział, że oskarżenie o zabicie psa jest niedorzecz
ne, i umorzył sprawę, i tak nigdy nie chcieliby wrócić na tę
wyspę.
Gdyby była pewna, że to wszystko spotkało ich tylko po to,
żeby stąd odjechali i nigdy nie wrócili, poszłaby do domu
Phyllis Vancurren i przeczekała. Ale Sara nie była pewna, co się
dzieje. Młody Gideon był jedyną osobą, która chciała z nimi
rozmawiać, więc nie mogli po prostu chodzić po mieście i zada
wać pytań.
Jude Deveraux Kuzynki
A Ariel mogła, pomyślała Sara z uśmiechem.
R.J. wyszedł na werandę i popatrzył na nią pytająco. Dlacze
go się uśmiecha? Sara machnęła ręką, dając do zrozumienia, że
pózniej mu powie.
- Mógłbym zostawić blizniaki z Effie i dziewczynkami - po
wiedział Gideon. - Nie będą zadowolone, ale mógłbym tak to
urządzić.
- Nie - odrzekł R.J. - możemy zrobić to sami. Sara i ja
mamy pewne doświadczenie we wspinaczce, więc nic nam nie
będzie.
Sara otworzyła szeroko oczy. Doświadczenie we wspinacz
ce? Czy on miał na myśli wsiadanie i wysiadanie z autobusu na
Piątej Alei? Odwracając się, żeby Gideon nie mógł zobaczyć jej
twarzy, Sara zarzuciła lżejszy plecak na ramiona i zawiązała
flanelową koszulę wokół talii.
- Zmiesznie wyglądasz - powiedziała Beatrice.
- I śmiesznie się czuję.
- Wrócicie?
- Mam taką nadzieję - odparła Sara, dopasowując szelki
plecaka do swego wzrostu.
- Czasami nie wracają - odezwał się Bertie.
- Zwietnie - powiedziała Sara. - Dzięki, że mnie o tym
uprzedziłeś. Czy moglibyście nikomu o nas nie mówić?
- Nigdy nikomu nie mówimy, co robi Gideon. On ma całe
mnóstwo tajemnic, ale my nigdy nic nie mówimy.
Sarze nie podobało się to, co mówiły blizniaki. R.J. i Gideon
wciąż rozmawiali, a na przystojną twarz chłopaka światło pada
ło w taki sposób, że wyglądał na dużo starszego i groznego. Sara
uklęknęła, żeby zajrzeć maluchom prosto w oczy.
- Czy Gideon kiedykolwiek was skrzywdził?
- Nie, głuptasku - odpowiedziała Beatrice. - On jest miły.
Daje nam cukierki, kiedy jesteśmy grzeczni.
Sara popatrzyła na Bertiego.
- A czy ktokolwiek was skrzywdził?
Jude Deveraux Kuzynki
Jego mała twarzyczka zapłonęła czystym oburzeniem.
- Jeśli Effie spróbuje mnie uderzyć, to jej oddam.
Sara roześmiała się, ale natychmiast przywołała się do po
rządku.
- Nie wolno nikogo bić, ale...
- Chodz, Johnson - zawołał R.J. - Pózniej adoptujesz dzie
ciaki. Niedługo zapadnie zmierzch.
- Pan wzywa - mruknęła, wstając.
- A adoptujesz nas? - spytał Bertie z szeroko otwartymi
oczami. - Gideon powiedział, że ktoś nas kiedyś wezmie.
- Ja... ja muszę już iść - powiedziała Sara, patrząc na
R.J. krzywo, kiedy ten uśmiechnął się, widząc jej kłopotliwe
położenie.
Gideon postąpił krok do przodu, a dzieci uczepiły się jego nóg.
- Może ona za mnie wyjdzie i wszyscy będziemy rodziną
- powiedział, uśmiechając się do Sary tak, że dziewczyna się
zarumieniła.
- Chodzmy - powiedział R.J. głośno.
- Do zobaczenia! - zawołała Sara, ruszając za R.J. w stronę
lasu. - Do zobaczenia po powrocie!
- Co, w takim tempie, nastąpi w przyszłym tygodniu - wy
mamrotał R.J.
- Zazdrosny? - spytała Sara.
- O ciebie i tego chłopca?
- O mnie, o tego chłopca i o Davida. Nie zapominaj o Da-
vidzie.
- Ciekawe, co on robi, kiedy panna stylistka odwala całą
robotę.
- Uśmiecha się do kobiet - powiedziała Sara. - Albo zdej
muje koszulę i pozwala im na siebie patrzeć. David potrafi robić
mnóstwo rzeczy.
- Przestań myśleć pożądliwie o tych chłopaczkach i patrz,
gdzie idziesz - powiedział R.J. szorstko, a Sara się roześmiała.
Jude Deveraux Kuzynki
- Dokąd idziesz, Gideonie? - spytała Beatrice.
- Za tą parą idiotów - odpowiedział, zawiązując ciężkie
buty. - Oni są naszą jedyną szansą na wydostanie się z tej wyspy
i nie zamierzam pozwolić, żeby ktoś ich zabił.
- Tata nie pozwoli nam wyjechać z Wyspy Króla - powie
dział Bertie.
- Mówiłem ci tysiące razy, że on nie jest waszym ojcem,
więc przestań go tak nazywać - warknął Gideon ostro, a Beat
rice zaczęła płakać.
- Cicho, kotku. Nie jestem zły.
- Miałeś zabrać mnie na ryby - powiedział Bertie. - Na
łódkę.
- Dzisiaj nie mogę. Idzcie do domu i powiedzcie Effie, żeby
was nakarmiła.
- Nie - odparła Beatrice i blizniaki przysunęły się do siebie.
Gideon westchnął.
- No dobrze, to zostańcie w chacie. Nie oddalajcie się dalej
niż na parę metrów, słyszycie mnie? W szafce są tosty, bekon
i sok jabłkowy. Zostańcie tutaj, bawcie się swoimi zabawkami
i nie pakujcie się w kłopoty. Słyszycie mnie?
Blizniaki skinęły głowami i patrzyły w milczeniu, jak Gideon
wiąże stary plecak i zarzuca swoją dubeltówkę na ramię. Na
spód plecaka schował półtora pudełka naboi.
- %7ładnych kłótni, żadnego bicia, nie pakujcie się w nic,
w czym moglibyście zrobić sobie krzywdę i trzymajcie się tak
daleko od dziewcząt, jak to tylko możliwe. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl