[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zapalone cygaro przez resztę podróży.
Ich dokumenty otwierały im drogę na wszystkich punktach kontrolnych na terenie
laboratorium. Strażnik wszedł z nimi do windy, którą wjechali na piętro, gdzie znajdował się
gabinet dyrektorki.
Doktor Roxanne Delcourt była kobietą zbliżającą się do sześćdziesiątki. Miała siwe
włosy i nie była brzydka mimo braku makijażu. Ubrana była w szary, wysłużony fartuch, a
jedyną biżuterią, jaką miała na sobie, był sznur pereł widoczny spod kołnierzyka białej
jedwabnej bluzki. Nie miała pierścionków i nawet czwarty palec prawej ręki był pusty.
Podała rękę Troyowi i odprowadziła Burkhardta do drzwi. Gdy wyszedł, rozluzniła się i
uśmiechnęła do Troya.
- Proszę usiąść, poruczniku. Mamy tu dzisiaj urwanie głowy. Zdaje się, że McCulloch
nie pojawił się rano w pracy i z jakiegoś powodu traktuje się to jak koniec świata.
- Musi pani przyznać, że może to oznaczać coś bardzo poważnego. Mimo wszystko
był szefem tutejszej ochrony.
- Wiem o tym, ale nie mamy tu nic, co mogłoby zainteresować potencjalnych
szpiegów. Gnomen jest czysto naukowym eksperymentem z dziedziny wyższej matematyki i
fizyki jądrowej. Zaczynamy mieć wyniki, ale obawiam się, że minie wiele lat, zanim znajdzie
zastosowanie.
- Czy McCulloch wiedział coś o tych badaniach?
- Wszystko. Musiał przecież wiedzieć, czego pilnuje.
- Obawiam się więc, że i ja będę musiał zostać w to wtajemniczony. Czy mogłaby
pani powiedzieć mi, co kryje się pod kryptonimem Gnomen?
ROZDZIAA 10
- Mój drogi - powiedziała Roxanne Delcourt. - Chcesz, bym wyjaśniła wszystko, nad
czym się tutaj pracuje? - Usiadła wygodnie w fotelu i bawiła się przekładaniem żółtego
ołówka między palcami. - To może okazać się trudne. Zacznijmy od pewnej matematycznej
teorii...
- Przepraszam panią bardzo, ale matematyka nigdy nie była moim ulubionym
przedmiotem.
- Obawiam się, że dotyczy to większości ludzi. I jeszcze, jedno: na imię mam
Roxanne. Doktor to nie jest moje imię, tak samo chyba jak porucznik nie jest twoim.
- Zwięte słowa, pani doktor, to znaczy Roxanne. Na imię mam Troy.
- W porządku, Troy. Pozwól, że opowiem ci o matematyce bez zagłębiania się w
szczegółowy opis jej istoty. Moja praca zawsze była związana z teorią ruchu cząstek, mam na
myśli cząstki atomu, i związkiem tego ruchu z jednolitą teorią pola...
- Zniszczyłaś mnie już za pierwszym pociągnięciem. O jakiej teorii mówisz?
- Jednolita teoria pola wyrosła z teorii względności Einsteina. Innymi słowy jest to
próba powiązania i znalezienia wewnętrznych relacji pomiędzy wszystkimi siłami we
wszechświecie, co nie jest znowu takie łatwe. Latami wielu ludzi ciężko pracowało, by
udowodnić lub obalić tę teorię, by ją dokładnie rozumieć. Podobnie jak Einstein jestem
matematykiem, nie fizykiem. W przeciwieństwie jednak do niego dysponuję większą liczbą
badań i eksperymentów laboratoryjnych, na których mogę się oprzeć. Co wjęcej, teraz są
większe możliwości, by sprawdzić każdą nową teorię i właśnie tym się tutaj zajmujemy.
- To znaczy czym? - zapytał zaintrygowany.
- Staramy się powiązać relacje między przestrzenią a czasem. Może gdybym ci
pokazała, co robimy, zrozumiałbyś to lepiej.
Nie rozumiał. Szedł za nią przez cały budynek i patrzył na przyspieszacze
molekularne, komory ciśnieniowe i wiele innych urządzeń, których nie umiał nawet nazwać.
Podekscytowani naukowcy pokazywali mu jakieś krzywe linie na negatywach. Chwalili się
nimi jak rodzice dziećmi. Zakończył wędrówkę kompletnie przygnębiony, zdając sobie
sprawę, że nie pracuje na pełnych obrotach, i zastanawiał się, czy może coś na to poradzić.
Roxanne zabrała go do bufetu dla personelu kierującego badaniami, gdzie serwowali
doskonałą kawę i duńskie tosty.
- Te wszystkie urządzenia robią duże wrażenie - powiedział Troy między jednym a
drugim kęsem.
- Tak, z pewnością. Czy wiesz, jaka to fascynująca praca?
- Nie - przyznał. - Sądzę natomiast, że twój system zabezpieczeń jest pierwsza klasa. -
Wybuchnęli śmiechem. - Ja nie żartuję - powiedział. - Zdaje się, że McCulloch wplątał się w
jakąś podłą sprawę, o której ciągle jeszcze nic nie wiemy, ale jako zawodowy oficer ochrony
zrobił doskonałą robotę. Ktoś przypadkowy z zewnątrz może odnieść wrażenie, że ochrona
jest ignorowana, jednak w rzeczywistości cały budynek jest podzielony na dokładnie
kontrolowane małe segmenty. Każde wejście i wyjście do któregokolwiek z segmentów jest
rejestrowane przez czujniki i kamery. Ta informacja jest wrzucana do komputera, tak że pobyt
każdej osoby w jakiejkolwiek części laboratorium można w każdej chwili z łatwością ustalić.
Bardzo skuteczne.
- Ale poza tym, Troy...
- Reszta pozostaje dla mnie ciągle tajemnicą. Proszę mnie posłuchać, pani... Roxanne
- poprawił się. - Podczas naszej krótkiej wędrówki dwukrotnie wywarłaś na mnie wrażenie.
Po raz pierwszy tym, że wiesz dokładnie o wszystkim, co się tutaj dzieje. Nie wiem, czy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]