[ Pobierz całość w formacie PDF ]
działce, tylko w pewnym przeznaczonym do tego miejscu.
Tere-fere...
Kołynin uniósł wzrok ku górze; w jego zachowaniu po raz pierwszy dało się wyczuć
zniecierpliwienie.
Zrozum, nie mogę teraz wyłożyć kart na stół, bo musiałbym opowiadać historię
ostatnich dwudziestu lat. Powoli... wszystko ułoży ci się w głowie. Najważniejsze jest to, aby
chronić cię przed tymi niebezpiecznymi ludzmi.
To wszystko? spytała nie bez ironii Agnieszka.
Ja zajmę się jeszcze kilkoma sprawami, między innymi odnalezieniem twojej mamy.
Skoro nie ujawniła się przez tyle czasu, to chyba nie chce, by ją znaleziono rzuciła
zimno dziewczyna. Pewnie ułożyła już sobie dawno życie, ma inną rodzinę. Dajmy temu
spokój.
Nie do końca masz rację. Przez wiele lat była za granicą. Ja jej tak doradziłem.
Możliwe, że jeszcze nie wróciła.
Gdzie była? W jakim kraju?
Lepiej, żebyś nie wiedziała. Na wszelki wypadek.
Bzdury! nie wytrzymała, zrywając się z kanapy. Tyle lat po obaleniu komunizmu
chcesz mi wcisnąć, że podrzędna działaczka NZS-u musi ukrywać się za granicą. Co za
nonsens! Może i jestem kurwą, ale na pewno nie aż tak głupią.
Nie rozumiesz...
Gówno prawda! Moja matka swego czasu podjęła decyzję dotyczącą mnie i mojego
życia. Teraz pewnie cieszy się od dawna nową rodziną, jeśli jeszcze żyje. Czego ty ode mnie
chcesz!? Po co to robisz!?
Bo to... teraz Kola zerwał się z fotela i z trudem opanowując irytację, odwrócił się na
chwilę od dziewczyny, aby nie widziała w tym momencie jego twarzy ja zmusiłem ją do
oddania cię do domu dziecka! dokończył po chwili i spojrzał na nią. Dostrzegł, jak zamiera
z wrażenia, kompletnie zaskoczona ostatnią informacją.
Co? spytała tak cicho, że chyba nawet ona sama tego nie usłyszała.
Tak było dopowiedział Kołynin. Tak trzeba było...
Agnieszka stała jeszcze przez chwilę bez ruchu, sprawiając wrażenie zamroczonej, po
czym nagle rzuciła się w stronę Koli, uderzając pięściami, gdzie popadnie.
Ty skurwysynu!!! Ty jebany skurwysynu!!! wrzeszczała, bijąc go na oślep.
Kołynin nie bronił się. Od czasu do czasu zasłaniał się od ciosów, zachowując chłodny, a
jednocześnie smutny wyraz twarzy.
Dziewczyna wciąż uderzała, nie zważając na ból palców i nadgarstków, aż zabrakło jej
sił.
Ultra niemal biegła korytarzem. Dopadła drzwi i głośno zapukała, niecierpliwie oczekując
odpowiedzi.
Wejść! usłyszała niemal natychmiast głos Piotra Krentza.
To najprawdopodobniej Kołynin! wysapała, wchodząc szybko do gabinetu.
Skąd wiesz? pułkownik uniósł głowę znad papierów. Kontrwywiad nie potwierdza
jego wjazdu.
Kontrwywiad gówno wie! agentka zasłoniła szybko usta dłonią. Przepraszam, panie
pułkowniku...
Daj spokój, mów!
Olali Kołynina, Szaliapina, Gawina, Gordiejewa i wielu innych, bo według danych,
które mają, tamci od wielu lat nie są w czynnej służbie wywiadowczej ani żadnej innej. Po
prostu nie mają ich w komputerach jako jedynek . Wszyscy są na listach rezerwowych i
dopóki nic się nie stanie, nie są odnotowywani, nawet jak tu wjadą. Mają ich nazwiska tylko
zwykłe służby graniczne. Oczywiście takie, jakie podadzą.
Krentz opadł na oparcie fotela i zamknął na chwilę oczy.
Polska... mruknął jakby do siebie. Kraj będący w strukturach NATO, Unii
Europejskiej i tak dalej.
To nie koniec, panie pułkowniku Ultra przełknęła ślinę głośniej, niż planowała.
Czy to mnie jeszcze bardziej zdenerwuje? westchnął Krentz.
Sokrates twierdzi, że nie tylko Grigorij Gutin, którego znalezliśmy martwego w lesie
niedaleko granicy, pracował dla SWR. Kołynin także pracuje dla tajnych służb rosyjskich,
najprawdopodobniej właśnie dla SWR. Próbujemy to potwierdzić.
Krentz pokręcił ze zrezygnowaniem głową.
Jeśli ci z wywiadu i kontrwywiadu tego nie wiedzą, potwierdzenie zajmie całe miesiące.
Można spróbować.
W porządku, zajmiemy się tym. Na razie załóżcie, że nasz kochany geniusz, oficer
naukowy Sokrates, ma rację. Przy okazji, jak będziesz go widziała następnym razem,
przypomnij mu, że obiecał znalezć fryzjera, który zechce go ostrzyc. Ostatnio wystraszył
asystentkę inspektora Skrobka...
Tak, ale zrobił to dla dobra nas wszystkich zauważyła Ultra.
To już inna sprawa przyznał pułkownik. Ale tak czy inaczej, siedzi całe dnie dwa
piętra pod ziemią i wzbudza usprawiedliwiony niepokój sprzątaczek. On kiedyś miał ambicje
być Q z Jamesa Bonda, a nie Monstrum z Frankensteina.
Ultra parsknęła śmiechem, ale szybko spoważniała.
Kołynin jest w Polsce, panie pułkowniku rzekła po chwili. I to on zabił Gordiejewa.
Krentz przez chwilę nie odpowiadał. Wstał z fotela, aby przejść się po gabinecie.
Jesteś pewna?
Kilku świadków widziało, jak Agnieszka Kowiczyńska, dziewczyna, w której
mieszkaniu znalezliśmy trupa, wsiada do samochodu w towarzystwie mężczyzny o rysopisie
pasującym do zdjęcia Kołynina.
To zdjęcie sprzed prawie dwudziestu lat.
Wzięliśmy to pod uwagę Ultra przerwała na chwilę. Nie wierzę w przypadki, panie
pułkowniku.
Krentz pokiwał potakująco głową.
Znajdzcie go szybko.
To nie będzie proste.
Wiem, ale on nie przyjechał tu na wakacje. Prędzej czy pózniej się wychyli. Tylko że
tym razem my będziemy gotowi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]