[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tamara spojrzała jej twardo w oczy. - Po tym, jak poleciała pani do mediów ze swoją hi-
storią, bulwarówki będą miały używanie. Proszę mnie w to wszystko nie mieszać. Nie
zgadzam się, żeby mnie pani wciągała w bagno.
- A kim ty jesteś, kobieto, żeby mi rozkazywać, co mogę mówić, a czego nie?! -
natarła Sonja, mierząc ją pogardliwym spojrzeniem.
- Mam gdzieś, co będziesz wygadywała i do kogo - syknęła Tamara, nie dając się
sprowokować - ale ode mnie trzymaj się z daleka. Zrozumiałaś?
- A ty rozumiesz, że jak Richie umarł, byłam w szóstym miesiącu ciąży? A tak się
cieszył, że wreszcie zostanie ojcem. - Sonja zmrużyła mściwie oczy. - Miał zamiar cię
zostawić. Ot, tak! - Lekceważąco pstryknęła placami.
R
L
T
Tamara poczuła, jak kruszy się jej stanowczość. Mdliło ją na myśl, że Richard
wiedział o dziecku, chciał od niej odejść, ale do końca odgrywał przykładnego męża. To
chore, pomyślała zgnębiona.
- Mój synek będzie tak samo sławny jak ja i jego tata. - Sonja dalej sączyła jad do
jej uszu, wyraznie znajdując w tym przyjemność. - Po urodzeniu miał straszną żółtaczkę,
więc musiałam odczekać, aż zacznie wyglądać normalnie, i dopiero wtedy pozwoliłam
go sfotografować. Gdyby nie ta cholerna żółtaczka, świat dowiedziałby się o nim dużo
wcześniej.
Tamara zrozumiała, że nie ma nic więcej do powiedzenia tej pustej i zarozumiałej
babie. Niepotrzebnie tu przyjechała. Jeśli miała nadzieję, że przemówi kochance Richar-
da do rozsądku i przekona ją, by była dyskretna, musiała pogodzić się z porażką. Sonja
najwyrazniej chce zostać królową tabloidów, więc stanie na głowie, by ona i jej dziecko
znalezli się na każdej możliwej okładce. Bez chwili wahania sprzeda swą prywatność, a
przy okazji również prywatność Tamary. Ogarnęła ją przemożna chęć ucieczki. Byle da-
lej od tego medialnego cyrku.
Jak strudzony wędrowiec oazę, tak ona ujrzała oczami duszy plażę Coiva i Tadż
Mahal. Indie. Jej miejsce na ziemi, gdzie wreszcie uwolni się od przeszłości. Jej dzie-
dzictwo i nadzieja na lepszą przyszłość.
Miejsce, do którego wróci. Natychmiast.
- Richie bezwzględnie mi ufał - oznajmiła Sonja triumfalnie. - We wszystkim mnie
wspierał. Nic tak nie dodaje kobiecie wiary w siebie, jak miłość wspaniałego mężczyzny,
prawda?
Tamara patrzyła na nią niewidzącym wzrokiem, puszczając mimo uszu jej wywo-
dy. Jednak nagle dotarł do niej sens ostatniego zdania.
Przecież w jej życiu jest mężczyzna, na którego może liczyć w każdej sytuacji.
Mężczyzna, który pojechał za nią aż do Indii, dodawał jej wiary w siebie, przekonywał,
że może zacząć nowy etap. I który zasłużył na to, by usłyszeć od niej prawdę, nawet jeśli
miałaby czuć się przy tym upokorzona.
R
L
T
yle zrobiła, uciekając od niego. Dała się ponieść negatywnym emocjom wywoła-
nym przez głupi artykuł w jeszcze głupszej gazecie. Teraz musi jak najszybciej naprawić
błąd. Co za ironia, że zrozumiała to dzięki złośliwościom takiej taniej dziwki jak Sonja.
Bez słowa odwróciła się i poszła do samochodu.
- Richie miał rację. Nie masz za grosz charakteru! - zawołała za nią kochanka mę-
ża.
Na szczęście te słowa nie mogły już jej dotknąć. Być może głupio zrobiła, przyjeż-
dżając tu pod wpływem impulsu, ale przynajmniej przeżyła katharsis. Teraz o wiele
szybciej odetnie się od przeszłości.
I wreszcie zacznie patrzeć przed siebie.
Ethan wrócił z czterodniowej podróży, w którą wyruszył zaraz po ostatnim spotka-
niu z Tamarą. Czuł się zmęczony i rozdrażniony. Do tego stopnia, że nie cieszył go wi-
dok pełnej gości Ambrozji.
Wewnątrz powitał go znajomy smakowity zapach i ciepło bijące od kominka. Po-
czuł, że wraca do domu.
- Cześć, szefie, jak podróż? - zapytał go Fritz, jeden z pracowników.
- Męcząca, jak zawsze. Miałem kupę roboty.
- Zrobić coś do picia?
- Podwójne espresso, pomoże mi stanąć na nogi. Będę u siebie na górze.
- Jasne, robi się, szefie! - Fritz już biegł do baru. - Aha, szefie... - Przystanął w pół
drogi. - Pani Tamara była tu dziś rano, pytała o pana. Mówiła, że zajrzy jeszcze raz.
- Dzięki, Fritz. Jak przyjdzie, przygotuj dla niej czekoladę - poprosił.
O dziwo, wcale się nie ucieszył, że ją zobaczy. Może gdyby zjawiła się parę dni
wcześniej, zanim zdążył drobiazgowo przeanalizować swoją głupotę, byłby ciekaw, co
ma mu do powiedzenia. Ale teraz? Raczej nic nie da się już zmienić.
Z ulgą zamknął drzwi gabinetu, odstawił torbę podróżną i usiadł za biurkiem.
Znów dokuczał mu ból głowy, więc zaczął machinalnie masować skronie. Jak zwykle
myślał o tym, co zaszło między nim i Tamarą. Rozpamiętywał jej zdumiewającą reakcję
R
L
T
na wiadomość o nieślubnym dziecku Richarda. Nadal nie pojmował, dlaczego tak ją to
ruszyło.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]