[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spośród innych częstości w Galaktyce. Co więcej, znajduje się ona dokładnie w oknie
częstości, które - podobnie jak światło widzialne - można odbierać na powierzchni planety i
przesyłać przez warstwy atmosfery chroniącej życie organiczne. Poza tym w okolicach tej
częstości szum tła jest bardzo słaby. Radioastronomowie posłużyli się tą częstością, aby
znalezć obszary występowania wodoru w Galaktyce - co jest oczywiście równoważne
występowaniu materii - ł w ten sposób określić jej kształt. Każdy gatunek wystarczająco
inteligentny, aby wiedzieć choć trochę o falach radiowych i o Wszechświecie, powinien znać
tę częstość. To taka uniwersalna latarnia morska. Trzydzieści sześć lat temu astrofizycy
Giuseppe Cocconi i Philip Morrison stwierdzili, że jest to najbardziej naturalna częstość, na
jakiej należałoby nadawać lub odbierać sygnały, i od tego czasu nikt się z nimi nie spierał.
W Hollywood nie tylko odgadnięto właściwą częstość nasłuchu, ale zdobyto również
część pieniędzy na jego prowadzenie. Chociaż nasłuch kosmosu na niewielką skalę trwa od
trzydziestu lat, pierwszy zakrojony na większą skalę wszechstronny program badawczy zaczął
funkcjonować jesienią 1985 roku. Wówczas to Steven Spielberg wysup łał trochę grosza, co
pozwoliło na formalne zainicjowanie projektu META, czyli Mega-channel Extra Terrestrial
Assay (Milionkanałowe urządzenie do poszukiwania cywilizacji pozaziemskich). Ojcem tego
urządzenia jest spec od elektroniki Paul Horowitz z Uniwersytetu Harvarda. META tkwi w
26-metrowym harwardzkim radioteleskopie w stanie Massachusetts i funkcjonuje za
pieniądze prywatnego Planetary Society (Towarzystwa Planetarnego) łącznie z wkładem 100
tysięcy dolarów od samego ET. META wykorzystuje układ 128 równoległych procesorów,
które jednocześnie odczytują 8 388 608 kanałów częstości w pobliżu 1420 megaherców i jej
tak zwanej drugiej harmonicznej - równej 2840 megaherców. Jak dotąd zebrano dane z ponad
pięciu lat i w tym czasie META trzykrotnie przemiotło całe niebo.
Oczywiście w trakcie nasłuchu należy się wykazać pewnym sprytem. Trzeba sobie
przede wszystkim uświadomić, że nawet jeśli wysyłany sygnał ma częstość 1420
megaherców, może nie być z taką samą częstością odbierany. Dzieje się tak z powodu
niecnego efektu Dopplera - przejawiającego się na przykład w ten sposób, że dzwięk gwizdka
pociągu brzmi wyżej, gdy się on zbliża, a niżej, gdy się od nas oddala. Zasada ta obowiązuje
dla każdego rodzaju promieniowania emitowanego przez poruszające się zródło. Ponieważ
większość gwiazd w Galaktyce porusza się względem nas z prędkościami kilkuset kilometrów
na sekundę, przesunięcia Dopplera nie można zaniedbać. {Twórcy Star Trek nie zaniedbywali
go; dodawali do transportera kompensatory efektu Dopplera , aby zrównoważyć względny
ruch statku kosmicznego i celu transportera). Przyjmując, że nadawcy jakiegokolwiek sygnału
byliby tego świadomi, grupa META poszukiwała sygnału 1420 megaherców przesuniętego
tak, jak gdyby pochodził z jednego z trzech układów odniesienia: (a) układu poruszającego
się wraz z naszym lokalnym systemem gwiazd; (b) układu poruszającego się wraz z centrum
Galaktyki; (c) układu zdefiniowanego przez kosmiczne mikrofalowe promieniowanie tła,
pozostałe po Wielkim Wybuchu. Zauważmy, że ułatwia to znacznie odróżnienie tych
sygnałów od sygnałów pochodzenia ziemskiego, które są emitowane w układzie związanym z
powierzchnią Ziemi, różniącym się od każdego z trzech wymienionych. Ziemskie sygnały
można więc bardzo łatwo wyłowić spośród danych zebranych przez META.
Jak wyglądałby sygnał pozaziemski? Cocconi i Morrison zaproponowali, aby
poszukiwać kilku początkowych liczb pierwszych: l, 3, 5, 7, 11, 13... Dokładnie taki sam ciąg
wystukuje Picard w odcinku Hołd, kiedy będąc w niewoli próbuje pokazać strażnikom, że
mają do czynienia z przedstawicielem inteligentnego gatunku. Sygnały wyemitowane na
przykład podczas burzy na powierzchni gwiazdy raczej nie utworzą takiego ciągu. Grupa
META poszukiwała nawet jeszcze prostszego sygnału - jednostajnego, stałego tonu o
określonej częstości. Taką falę nośną stosunkowo łatwo odnalezć.
Horowitz i jego współpracownik, astronom z Uniwersytetu Cornella, Carl Sagan,
opublikowali pracę zawierającą analizę danych zgromadzonych w ciągu 5 lat realizowania
programu META. Ze 100 tysięcy miliardów odebranych sygnałów wyodrębniono 37
kandydatów. Niestety, żaden z tych sygnałów nigdy się nie powtórzył. Horowitz i Sagan
interpretują dotychczasowe dane, stwierdzając, że jak dotąd nie zawierają one żadnego
prawdziwego sygnału. W wyniku tego mogli oni ograniczyć domniemaną liczbę wysoko
zaawansowanych cywilizacji - w zależności od odległości od Słońca - które próbowały się z
nami skontaktować.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]