[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ale się dowiedziałam.
- Tak. Nawet na to byłem za słabym aktorem.
- Mogłeś nabrać publiczność, ale nie mnie. Unikałeś mojego spojrzenia, śmiałeś
się o wiele za często i za głośno, nawet inaczej mnie dotykałeś. Równie dobrze mogłeś
napisać: byłem niewierny" na lustrze w łazience. Popatrzył na nią z
zainteresowaniem.
- Ale ty szukałaś tylko dowodów, wiedziałaś natomiast już wcześniej. Robiłem
wszystko, żebyś się nie domyśliła.
- Daj spokój. Midge River aż się paliła z niecierpliwości, żeby mi donieść, jak
to widziała cię w barze hotelu Plaza z Melbą w objęciach.
- Midge wcale nas nie widziała. I wcale nie byliśmy w tym barze. Ani zresztą w
żadnym innym.
Kate popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Ale przecież mówiła...
- Midge była przyjaciółką Melby. To Melba kazała jej do ciebie zadzwonić -
odparł z westchnieniem. - Dub upił się kiedyś kompletnie i zdradził mi, że to wszystko
od początku była pułapka. O Midge jednak nie wspominał. Może po prostu nie
wiedział. A ja wpadłem w tę pułapkę. Oboje w nią wpadliśmy. Ale kiedy zniknęłaś,
kiedy znalazłem twój list, a potem dostałem te papiery rozwodowe... Próbowałem cię
odnalezć, porozmawiać z tobą...
Wstała, sięgnęła po kluczyki, które rzuciła na stolik stojący przy kanapie, i
ruszyła szybko w stronę drzwi.
- 77 -
S
R
- A co byś właściwie powiedział, gdybyś mnie znalazł? Podałbyś mi wszystkie
powody, dla których mnie oszukałeś?
Odciął jej drogę do wyjścia.
- Nie wiem - odparł, kładąc jej rękę na ramieniu. - Może usiłowałbym winić o
wszystko ciebie, Melbę, alkohol... A może to, co mówię teraz: byłem głupi, bardzo mi
przykro. Wybacz.
Z trudem zaczerpnęła powietrza i strząsnęła jego dłoń.
- Muszę to wszystko przemyśleć, Davidzie. - Wyminęła go energicznie i
podeszła do drzwi.
- Nie znikaj, Kate.
- Nie mogę. Przynajmniej dopóki jestem adwokatem twojego syna.
- Kate...
Zatrzymała się na chwilę w progu, ale nie odwróciła głowy.
- Może ja też zawiniłam. Powinieneś był ze mną porozmawiać, ale nie
zaprzeczam... istotnie postawiłam cię na piedestale. Dla mnie byłeś wszystkim, ale w
żadnym wypadku nie przerażonym, przegranym dzieckiem. - Pokręciła głową i
przygładziła włosy. - Uległam też własnym fantazjom. Wyobrażałam sobie, że stoję za
kulisami i biję brawo mężowi odbierającemu po raz pierwszy nagrodę Tony'ego,
odbijam się w jego chwale i te wszystkie bzdury...
- Niezłe fantazje.
- Nie, ale nie twoje, tylko moje. Bałam się własnych marzeń czy planów. To ty
miałeś zabić smoka i przynieść do domu mastodonta. Miałeś być silny i pewny siebie
za dwoje.
- Czy to nie całkiem normalne?
- Może pięćdziesiąt tysięcy lat przed naszą erą. - Znów zatrzasnęła drzwi i
oparła się o framugę. - Przez te wszystkie lata sądziłam, że cierpisz, gdyż poświęciłeś
swoje marzenia o życiu w teatrze dla Melby, podczas gdy tak naprawdę to ona
ofiarowała ci tę jedną jedyną rzecz, której ja ci dać nie mogłam: pozwoliła ci uciec.
- Uciec? Przecież trafiłem do więzienia. Otrzymałem za to jednak coś w rodzaju
zadośćuczynienia: Jasona i ziemię. - Zbliżył się do niej o krok. - Czy możesz mi
wybaczyć?
- 78 -
S
R
Nie tyle podjęła decyzję, co zdała sobie sprawę z tego, że wie już dawno, jak
należy postąpić.
- Mieliśmy po dwadzieścia lata. Nie wiedzieliśmy, kim jesteśmy. Bawiliśmy się
w seks, marzenia i odgrywaliśmy role z filmów o pucybutach, którzy zarobili miliony.
Chyba najwyższy czas pozbyć się starego balastu.
- Ale nie miłości. I wspaniałego seksu.
- Nie igraj z losem. - Zdobyła się na uśmiech. - Ale możemy przestać widzieć w
sobie ludzi, jakimi byliśmy kiedyś.
- Potrafisz?
- Nie wiem. Wiem jednak, że różnisz się bardzo od tego chłopca, którego
poślubiłam. Jesteś bardziej delikatny i jednocześnie silniejszy. Jest w tobie poza tym
jakiś smutek, a kiedyś zupełnie tego nie zauważałam. Przycichłeś. Kiedyś chwaliłbyś
się swoim mastodontem godzinami, a dziś znalazłabym po prostu steki w zamrażarce.
- Czy to komplement? - Zrobił krok w jej stronę, jakby zamierzał wziąć ją
ponownie w ramiona.
Ujęła klamkę i otworzyła drzwi. Potrzebowała samotności. Pragnęła znalezć się
daleko od Davida, zapachu jego ciała, dotyku palców i ust.
- Komplement? Chyba tak. Poradziłeś sobie z życiem znacznie lepiej niż ja.
Naprawdę ci zazdroszczę.
- Przecież doszłaś do szczytu kariery. Jesteś silna, elegancka i
samowystarczalna. A ja tylko grzebię się w ziemi.
- Wewnątrz pozostałam wciąż przerażonym dzieckiem, które przegrało zabawę
w podchody.
- Miałaś udane małżeństwo.
- Alec był moim przyjacielem, sporadycznie kochankiem, a czasem kolegą, ale
na jego widok nie drżało mi serce. Niemal zapomniałam, jak to jest być zakochanym.
- Chciałbym ci przypomnieć...
- Może już ci się to udało. - Odwróciła się i zbiegła ze schodków do auta.
Goniło ją wołanie Davida. Jeszcze niedawno była przekonana, że wreszcie się
od niego uwolniła, a teraz czuła się jak w sidłach - dokładnie tak samo jak wówczas,
- 79 -
S
R
gdy zobaczyła go po raz pierwszy. Czy naprawdę niektórzy są dla siebie stworzeni?
Jeśli David stanowi tę drugą cząstkę jej duszy, to taki dobór wcale jej nie odpowiada.
Obiecał, że nigdy jej nie okłamie, a ich całe wspólne życie opierało się na
oszustwie. Zdrada wcale nie była najgorsza. Przez wszystkie te miesiące w Nowym
Jorku udawał, robił dobrą minę do złej gry, choć musiał być naprawdę nieszczęśliwy.
Czy nie nazbyt pochopnie zwątpił w swoje zdolności?
Nie miało to zresztą znaczenia. Liczyło się tylko jego poczucie klęski, utrata
[ Pobierz całość w formacie PDF ]