[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spędzenia zimy w warunkach polowych. Brak ciepłej odzieży...
- Wiem, wiem - w głosie Mansteina zabrzmiało zniecierpliwienie. - Nie będzie pan
spędzał tej zimy w warunkach polowych, pułkowniku. Sewastopol ma dobrze zaopatrzone
składy. Weźmie pan sobie stamtąd wszystko, co trzeba. Oczywiście, jeśli Hentschel panu da -
zażartował generał, zerkając z ukosa na wyprostowanego, suchego jak szczapa pułkownika z
monoklem w oku, o pociągłej, arystokratycznej twarzy. W myśl zasady Ordnung muss sein
wyznaczono go zawczasu wojennym komendantem miasta.
Żart rozładował atmosferę; istotnie, najgorszy pesymista nie sądził, że mogą jeszcze
dreptać pod tym diabelskim miastem dłużej niż dwa tygodnie. Ich dowódca obiecał go
führerowi na gwiazdkę i tym razem obietnicy nie można już było nie wykonać.
Naradę zakończono. Sala wiejskiego klubu w Sarabuzie wypełniła się przytłumionym
gwarem wielu głosów.
Drugi odparty
- Towarzyszu generale...
Pietrow przysiadł na swoim łóżku i spojrzał na adiutanta zupełnie przytomnymi
oczami. Jednocześnie jego świadomość zarejestrowała lekkie wibrowanie skalnych ścian,
jakby wstrząsanych wewnętrznym dreszczem. Nawet tu, do podziemi, docierały odgłosy
odległego, zmasowanego ostrzału artyleryjskiego.
- Generał Kryłow...
- Dobrze, idę.
To, że zbudzono go o tej porze, mogło oznaczać tylko jedno, a pulsowanie ścian to
właśnie potwierdzało. Zapiął kołnierzyk bluzy, sięgnął po okulary, przygładził łysiejącą
głowę i otworzył drzwi do sąsiedniego pokoju. Stali tam Kryłow i Kowtun.
- Gdzie? - spytał Pietrow, podchodząc do mapy.
- Ósma - odpowiedział Kryłow, wskazując ołówkiem czwarty sektor.
* * *
Po bardzo solidnym przygotowaniu artyleryjskim, siedemnastego grudnia ruszyło
drugie niemieckie natarcie na Sewastopol.
Ruszyło na całym froncie, szybko jednak zorientowano się, że Niemcy naciskają
najbardziej na styk trzeciego i czwartego sektora, na kierunku Belbek-Kamyszły, z zamiarem
opanowania Inkermanu i północnego brzegu Zatoki Północnej. Po tej samej osi posuwała się
w listopadzie brygada Zieglera, osadzona i zmuszona do odwrotu przez bohaterów
Duwankoja.
Teraz nacierający nie liczyli już na łatwy sukces.
Gęste tyraliery niemieckie wpadły pod zmasowany, celny ogień zawczasu
przygotowanej obrony. Nad radzieckimi pozycjami pojawiły się bombowce. Nieustanna palba
wszystkich rodzajów broni osiągnęła niespotykane jeszcze pod Sewastopolem natężenie.
Liczne czołgi, które i tym razem miały być główną siłą uderzeniową Mansteina,
dostawały się pod ogień dobrze zamaskowanych i okopanych armat przeciwpancernych. Te,
które zdołały przedrzeć się aż do pierwszej linii radzieckich okopów, zarzucano z bliska
granatami i butelkami z płynem zapalającym. Płonęły na zboczach pagórków jak wielkie
pochodnie, zasnuwając wszystko duszącym, czarnym dymem.
Artylerzystom pułkownika Bogdanowa rozgrzały się lufy dział; mimo zimnego,
grudniowego dnia pot ściekał im po twarzach, głuchli od nieustannego huku. Ich dowódca
znany był z brawury i żołnierskiej fantazji; jeszcze w Odessie miał zwyczaj wołać do
chwiejących się tyralier piechoty: „Śmiało! Weselej! Bogdanow z wami!” I tym razem pułk
okazał się godnym swojej sławy.
Pierwszego i drugiego dnia wszystkie ataki odparto. Pole walki zasłały stosy
niemieckich trupów.
Trzeciego dnia 22 Dolnosaksońska Dywizja Piechoty osiągnęła za cenę ogromnych
strat pewne powodzenie na styku sektorów. Obrońcy kontratakowali, ale nie było ich czym
wesprzeć. Klin niemieckiego natarcia uparcie posuwał się naprzód; zajęto Belbek i Kamyszły,
walki toczyły się teraz o przystanek kolejowy Góry Mackenzyjskie.
Po pięciu dniach Niemcy wdarli się na głębokość od siedmiu do dziesięciu
kilometrów, nigdzie jednak nie potrafili zdecydowanie przełamać obrony.
Manstein się niecierpliwił.
- Pułkowniku - powiedział do barona von Choltitza, dowódcy 16 pułku piechoty,
którego uważał za jednego z najlepszych oficerów w 11 Armii. - Pułkowniku, do rana
zamelduje mi pan, jak wygląda Zatoka Północna.
- Rozkaz - odpowiedział ponuro von Choltitz. Jego grenadierzy wdarli się już na
przedpole trzeciej linii obrony, ale dostali się tu w krzyżowy ogień solidnych umocnień,
noszących nazwy „Fortu Stalina” i ,,Fortu Maksyma Gorkiego”. Dalsze natarcie zostało
utopione we krwi; impet załamał się i baron nie był w stanie nic na to poradzić.
A wieczorem dowódca 22 Dywizji, generał Wolff, musiał zakomunikować
Mansteinowi kilka nieprzyjemnych wiadomości. Brzeg Zatoki Północnej był nadal
niedostępny. Przeciwnik zastopował natarcie; jego ustawiczne kontrataki napawały generała
obawą o utrzymanie zdobytego terenu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]