[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wirginią. Donna ze wstydem uświadomiła sobie, jaką ulgę sprawi jej rozstanie z Wirginią.
Ale był to fakt.
Niedziela w końcu minęła, minął poniedziałkowy ranek i poniedziałkowe popołudnie.
Donnie nigdy jeszcze aż tak nie dłużył się czas. Cieszyła się, że oburzona Tekla i oburzony
ojciec w ogóle się do niej nie odzywają. Podczas kolacji Tekla zaczęła się jej dziwnie
przyglądać. Tak, Donnę otaczała aura podniecenia, nic na to nie mogła poradzić. Zarumieniły
jej się policzki, w szafirowych oczach pojawił się figlarny błysk. Wyobraziła sobie, jak
Topielec i Tekla zareagowaliby, gdyby wiedzieli, że to dziś właśnie zamierza uciec z Piotrem
Penhallowem. Oczywiście nie mogła nic przełknąć któżby mógł w takich okolicznościach
zjeść spokojnie kolację?
Donno spytała ostro Tekla chyba się nie uróżowałaś?
Ależ skąd odpowiedziała Donna.
Jesteś taka zarumieniona. Jeśli się nie umalowałaś, to masz widać gorączkę.
Wiedziałam, że za wcześnie wstałaś. To na pewno nawrót choroby. Zostań jutro w łóżku.
Donna ucieszyła się. Bardzo się bała, czy Jan Topielec nie dopadnie uciekinierów, nim
zdążą opuścić wyspę. Wyspa nie była idealnym miejscem do popełniania morderstw i do
ucieczek. Na ogół człowieka łapano. Ale do południa następnego dnia powinno ich już tutaj
nie być.
Dobrze& Zawołaj mnie na obiad. Jestem pewna, że nie zachoruję, ale bardzo się
zmęczyłam.
Nareszcie Opatrzność opowiedziała się po jej stronie.
Wszyscy położyli się wcześnie. O dziewiątej zamknięto drzwi, zgaszono światła. Donna
wiedziała jednak, gdzie Tekla chowa klucz, choć ta bardzo się z tym kryła. O pół do
jedenastej była już gotowa, spakowała walizeczkę. Otworzyła drzwi od swego pokoju i
wyjrzała. W domu panowała cisza. Drzwi do sypialni Tekli były zamknięte. Na dole chrapał
stary Jonasz. Co za pomysł, żeby chrapać w taką cudowną noc. Czy aby nie zaskrzypią
schody?
Owszem, zaskrzypiały, ale chyba nikt tego nie usłyszał. Co będzie, jeśli kichnie? Jan
Topielec spał w komórce koło jadalni, gdzie w błękitnym wazonie na półeczce pod zegarem
spoczywał klucz. Ale Topielec też chrapał. Donna drgnęła. Czy Piotr też chrapie? Otworzyła
drzwi i wyszła. Okazuje się, że uciec jest aż śmiesznie łatwo.
Pobiegła przez sad do furtki. Miała przed sobą blisko pół godziny czekania. Czarne jodły
odcinały się wyraznie na tle rozgwieżdżonego nieba. Nad ciemną zatoką pląsały światła. Ta
noc była zaczarowana i piękna.
Donna przez jakiś czas rozkoszowała się nią. Gdyby Piotr pojawił się wcześniej, wszystko
ułożyłoby się jak najlepiej. Ale niebawem zaczęła się trząść z zimna, wrześniowy wiatr dawał
się jej we znaki. Drzewa złowieszczo szeptały, w sadzie hasały niesamowite cienie. Pies
Williama Y. wył, odpowiadał mu zza rzeki pies Adama Darka. Coś zahuczało to
przejechało auto. Donna schowała się za jodły. Czy ktoś ją zobaczył? Dlaczego nie pojawia
się Piotr? Gotowa zamarznąć tu na śmierć. Powinna była włożyć cieplejszy płaszcz.
Zachorowała w lecie i nie uprzytomniła sobie, że lato minęło i nastała jesień. Opuściła ją
odwaga. Chyba już musi być jedenasta. Piotr powiedział jedenasta. Czyżby mu tak mało na
niej zależało, że pozwala sobie na spóznienie?
Wreszcie zobaczyła światła auta Piotra i wszystko się zmieniło. Oto zbliża się jej
przeznaczenie& jeśli Tekla obudzi się, zobaczy przez okno nadjeżdżające auto. Boże, żeby
się tylko nie obudziła.
Rozradowany Piotr chwycił ją w ramiona.
Miałem strasznego pecha. Najpierw złapałem gumę, potem wysiadł mi gaznik. Tak
strasznie się bałem, że nie będziesz czekać. I nie byłem pewny, czy udało ci się wymknąć z
domu. No, już po wszystkim. Mamy mnóstwo czasu. Pojedziemy do Broden i złapiemy prom.
Zatrzymamy się w Kirtland i Karol Blackford udzieli nam ślubu. Mam wszystkie potrzebne
papiery. Z Karola jest świetny gość. Dobrze go znam, raz, dwa da nam ślub, nawet przed
szóstą rano. I potem wyruszymy własnym autem do Nowego Jorku. A stamtąd popłyniemy do
Brazylii. Ach, ty moja najmilsza dziewczyno, wciąż mnie kochasz? Jesteś piękna jak światło
księżyca. Donno& Donno&
Piotrze, zadusisz mnie jęknęła Donna. Jedzmy& Taksie boję, że pojawi się
ojciec. Mam wrażenie, że czekałam tu całe lata.
Nie martw się. Poradzę z nimi sobie. Grunt, że udało ci się wyjść. Donno, gdybyś ty
wiedziała, co ja przeżyłem&
Piotrze, przestań! Jedzmy!
Piotr niechętnie zamilkł. Uznał, że Donna zachowuje się bardzo chłodno. Czemu skąpi mu
pocałunków. Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo zmarzła, jak bardzo jest przerażona i jak
strasznie długie wydawało jej się oczekiwanie.
Nie możemy jeszcze odjechać. Kiedy mijałem po drodze dom twojej ciotki, Eudony,
zobaczyłem, że jej córka żegna się z Markiem Penhallowem. Musimy poczekać, aż on
odjedzie. Maleńka, ty cała drżysz. Schroń się w aucie przed tym ohydnym wichrem.
Wygaś reflektory& Tekla gotowa wyjrzeć przez okno& Piotrze, okropnie się czuję
uciekając z domu. W mojej rodzinie nigdy się to nie zdarzyło&
Jeszcze możesz zmienić zdanie ostro zauważył Piotr.
Nie bądz śmieszny, Piotrze. Donnie wciąż było zimno i bała się. Zawiodły ją nerwy.
Uważała, że Piotr wcale jej nie rozumie, jego zachowanie pozostawiało wiele do życzenia.
Przecież to zrobiłam. Tylko mi przykro, że postępujemy tak podstępnie.
No to co proponujesz? Piotr też przeszedł ciężkie chwile walcząc z kołem i
gaznikiem, a niestety niewiele wiedział o kobiecej duszy.
Piotrze, jesteś wstrętny. Dobrze wiesz, że musimy przez to przejść&
Przez to przejść? Więc ty tak się na to zapatrujesz?
Donna poczuła nagle, że ma do czynienia z obcym człowiekiem.
A jak mam to nazwać? Nie mogę dobierać słów& Zmarzłam na kość, a w dodatku&
Wiedziałem, że się na tym skończy zauważył ironicznie Piotr.
Ty też mówiłeś dużo dziwnych rzeczy. Powiedziałeś cioteczce Ale, że dałeś się złapać,
bo ci się znudziło uciekać&
Dobre nieba! Niewiasto, powiedziałem to tylko po to, żeby się ode mnie odczepiła! Czy
miałem tej starej plotkarce opowiadać, jak cię uwielbiam?
Donna dotychczas wcale nie wierzyła, że Piotr naprawdę to powiedział. I teraz omal go nie
znienawidziła!
To niby ja się za tobą uganiałam? Moi przyjaciele mieli rację twierdząc, że musiałam
oszaleć.
Donna nigdy się nie dowiedziała, że Piotr z trudem opanował się, by jej nie uderzyć.
Założył ręce i ponurym wzrokiem patrzył w ciemność. Słowa na nic się nie zdadzą. Dlaczego
ten głupi Marek nie żegna się i nie odjeżdża? Kiedy już ruszą w drogę z szybkością
pięćdziesięciu mil na godzinę, Donna przestanie może bredzić.
Będą mówili, że skoro uciekłam z domu, to musiałam się widać spieszyć ze ślubem, i
Dandys Dark na pewno nie da mi dzbana. Ciotka Becky zawsze powtarzała, że to
nieelegancko uciekać z domu.
W Piotrze zawrzała hiszpańska krew. A może po prostu odezwał się penhallowowski
temperament.
Jeśli dostaniesz ten cholerny dzban wycedził przez zaciśnięte zęby to go
roztrzaskam!
Stało się to przysłowiową ostatnią kroplą. Gdyby te słowa nie padły, wszystko dałoby się
może jeszcze naprawić, zwłaszcza że na drodze rozległ się klekot starego auta Marka
Penhallowa. Donna otworzyła drzwiczki i wyskoczyła. Płonęły jej oczy.
Piotrze Penhallow! Zasługuję na najgorsze, ale&
[ Pobierz całość w formacie PDF ]