[ Pobierz całość w formacie PDF ]
piękne. A ono będzie twórcą pokoleń, których pochód nieskończony iść będzie w wieczność
pod niebem świętej Pogody.
Tak, bracie mój!
A tyś to sprawił. Wielki zamach twojego miecza czcić będą w pieśni nigdy nie umierają-
cej pokolenia szczęśliwe, kiedy się po pracy zejdą na polanach wiecowych. Jesteś wielki jako
ta nieobeszła ziemia, wysoki jak Tatry-góry.
Cicho, cicho ku zgliszczom zaśmiał się Walgierz Udały. Jego ręka żelazna szarpnęła wo-
dze konia. Miecz w strzemię trzasnął.
Zadumane oczy przebodły dymy i zduszone płomienie. Wyciągnął dłoń:
Tam moja wielkość... wyrzecze spomiędzy głębokiego śmiechu. Do słupa moja wiel-
kość przykuta. Nowe zamki, jakoby gniazda orłowe, wydzwignę na szczyty gór, nowe sioła
rozsadzę po puszczy jak ule pszczół, pszeniczne i żytnie ziarno rozsieję po stokach, gdzie
rośnie jałowiec, po nizinach, kędy kwitną kaliny...
Lecz już wielkości nie zaznam.
Wielkość moja do słupa żelaznego przykuta, w tamtych się dymach ogniem przepala.
Pójdziemy, wiciądzu, polskiego szukać króla!
W jakiej też stronie, w którym też boru, z jakimi wrogi wojuje wielki król? Gdzie sły-
chać krzyk skrwawionych pułków, pieśń bojową, wielki wrzask trąb? Z której też strony
nadleci echo?
Pójdziemy, bracie, w ciemną głuszę świętej góry i bogi krzykiem zwołamy.
Nad przyszłością pokoleń ich wieczną osadzimy stolicę. Tam to w kontynie wieszczowej,
starej, pod cieniem buków, nadleci ku nam Poświst-wiatr. Nadleci ku nam z końca świata,
echo przyniesie, kędy w lasach polski król...
Powiem królowi prawdę głęboką, prawdę, co się tam oto w ogniu pali.
Otworzę królowi oczy jasne... Pokażę królowi duszę kamienną...
62
[ Pobierz całość w formacie PDF ]