[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zroda okazała się wyjątkowo ciężkim dniem. Oprócz zaplanowanych
operacji musieli zatroszczyć się o ofiary kilku wypadków, na szczęście
niezbyt poważnych. Bonnie ostrzegła Meg, że w miarę jak robi się ciepło,
zawsze wzrasta liczba wypadków, ponieważ ludzie spędzają więcej czasu na
dworze, a dzieci i nastolatki wariują z nadmiaru energii.
Meg z trudem zdążyła na lotnisko. Gdy podjeżdżała na parking furgonetką
ze stacji, samolot z Edmonton podchodził już do lądowania.
- Och, mama, mama - szepnęła Anik, która siedziała na fotelu obok niej.
Nie mogła opanować tęsknoty i niecierpliwości.
- Nie martw się, mamy jeszcze sporo czasu - zapewniła ją Meg.
Przez okno poczekalni przyglądały się, jak do samolotu podjeżdżają
schody i pojawiają się pierwsi pasażerowie.
- Nie ma jej - jęknęła dziewczyna i spojrzała z przerażeniem na swoją
opiekunkę.
- Spokojnie. Zapewne wyjdzie na końcu - odpowiedziała Meg. Usiłowała
nie myśleć o tym, że jakiś nieprzewidziany wypadek mógł zatrzymać mamę
Anik w Edmonton. Gdy czekały, podszedł do nich Greg Farley z ojcem
Anik.
- Cześć, Meg - pozdrowił ją. - Przyjechałem, żeby zabrać całą rodzinę do
domu. Pielęgniarka z Edmonton przenocuje u nas w komisariacie.
- Doskonale. - Meg ucieszyła się. Szczerze podziwiała sprawną
współpracę lokalnej społeczności i niezawodny przepływ informacji z ust do
ust. - Anik obawia się, że mama nie przyleciała.
- Nie słyszałem nic, co potwierdziłoby takie obawy - odrzekł Greg.
RS
105
- Już idzie! - Ojciec Anik pierwszy zauważył żonę. Czterej mężczyzni
wynieśli z samolotu fotel na kółkach, na którym siedziała kobieta otulona
kocami. Stopień po stopniu znieśli go po schodach i postawili na zaśnieżonej
płycie lotniska. Jeden z nich zaczął pchać fotel w kierunku terminalu.
- Och, mama, mama - jęknęła znów Anik, przestępując z nogi na nogę.
Pod wpływem wzruszenia zaczęła płakać. Meg domyśliła się jednak, że to
nie jest jedyna przyczyna. Dziewczyna z pewnością bała się, że mama
zmieniła się pod jakimś względem.
Wszyscy podeszli do drzwi, przez które powinna wjechać mama Anik.
Gdy pojawił się fotel na kółkach, siedząca na nim kobieta odrzuciła koce,
odsłaniając głowę i ramiona. Meg zobaczyła szczupłą postać z krótko
obciętymi, lśniącymi czarnymi włosami. Wydawała się blada i znużona, jak
ktoś, kto wraca z dalekiej podróży, ale nie wyglądała na osobę ciężko chorą.
Miała błyszczące oczy i żywą, wyrazistą twarz. Gdy zobaczyła córkę,
wyciągnęła do niej ramiona i krzyknęła coś w inuktitut. Dziewczyna rzuciła
się w jej kierunku i prawie wskoczyła jej na kolana. Zciskała matkę tak,
jakby już nie miała jej wypuścić. Jeszcze nigdy przedtem mama nie wyje-
chała z Chalmers Bay i nie zostawiła córki samej. Meg i pozostali cierpliwie
czekali, aż mama i córką, obie we łzach, będą gotowe do dalszej drogi. Jakaś
kobieta podeszła do Meg.
- Czy pani jest siostrą z miejscowej stacji?
- Tak. Przywiozłam tu córkę chorej.
- Jestem pielęgniarką ze szpitala w Edmonton - powiedziała tamta i
przedstawiła się. - Dam pani zaraz całą dokumentację, jaką przywiozłam z
naszego szpitala. Mam zarezerwowany lot na jutro, więc będę miała dość
czasu, aby wstąpić do was i porozmawiać z jakimś lekarzem o pani
Pangnark. Ona czuje się zupełnie dobrze... Z całą pewnością znacznie lepiej
niż wtedy, gdy do nas przybyła.
Po przyjezdzie mamy Anik zupełnie się zmieniła. Teraz dziewczyna bez
przerwy coś mówiła i głośno się śmiała. Przez cały czas trzymała mamę za
rękę. Meg pomogła im wsiąść do policyjnej furgonetki i szybko się
pożegnała. Siostra z Edmonton i ojciec Anik mieli pojechać z nią, bo w
furgonetce zabrakło miejsca. Meg zawiozła pielęgniarkę do komisariatu; po
drodze umówiły się na spotkanie następnego dnia.
Gdy wreszcie wróciła do domu, miała czas tylko na herbatę. Pózniej
musiała pomóc Bonnie. Koleżanka wciąż jeszcze zajmowała się pacjentami,
którzy po drobnych zabiegach tego samego dnia powinni wrócić do domu.
RS
106
Meg nie miała ani sekundy, aby pomyśleć o rzeczach nie związanych z
pracą.
Następnego dnia w przychodni pojawiła się Adele James po wyniki badań
histopatologicznych. Jak się spodziewali, ich diagnoza została potwierdzona.
To był gruczolak.
Gdy Adele poszła do domu, trzy siostry zebrały się w dyżurce na herbatę.
Dan i Craig poszli coś zjeść w mieszkaniu służbowym.
- Jak dobrze, że nie ma nikogo w szpitalu! - westchnęła Bonnie między
kolejnymi kęsami kanapki.
- Nie ciesz się za wcześnie - odpowiedziała Nuna. - Jeszcze coś
wykraczesz. Skąd wiesz, może to tylko cisza przed burzą?
- Jeśli tak, to muszę zadbać o poziom cukru we krwi
- oświadczyła Bonnie Mae, sięgając po ciastko z kremem.
- Meg, zjedz pączka. W tym szpitalu nigdy nie wiadomo, kiedy znowu
będzie okazja, żeby coś przegryzć! Zresztą trochę mi zimno. Powinnam coś
zjeść,
- Od kiedy to potrzebujesz jakiegoś uzasadnienia, gdy chcesz jeść? -
spytała Nuna.
Bonnie nie zdążyła odpowiedzieć. W tym momencie usłyszały pisk opon.
Na parkingu zatrzymała się jakaś furgonetka; po kilku sekundach dobiegł ich
trzask drzwi. Bonnie szybko wepchnęła do ust resztę ciastka i oblizała palce.
- Pójdę zobaczyć, co się dzieje. Wy skończcie jeść - wymamrotała. -
Chyba jednak powinnam siedzieć cicho.
Wróciła po kilku minutach. Wyglądała bardzo poważnie.
- Meg, mogłabyś spojrzeć na tego faceta, którego właśnie przywiezli?
Nazywa się Isaac Tatanią, sześćdziesiąt dwa lata, pracuje w hydroelektrowni.
Pali. Jeśli mam rację, to sprawa jest bardzo poważna. Nim zawołamy
lekarzy, chcę wiedzieć, co mamy im powiedzieć. Ma przyśpieszone tętno,
obniżone ciśnienie i boli go brzuch. Powiedz mi, co o tym myślisz.
- Dobra.
- Wez stetoskop. Osłuchaj piersi i brzuch. Nuna, przygotuj salę
operacyjną, tylko szybko! Wiesz, co masz robić? Ciężka operacja brzucha.
- OK, Bonnie. - Nuna szybko zerwała się z fotela. - Jednak wykrakałaś!
- Niestety, chyba tak.
W izbie przyjęć Meg zobaczyła leżącego na kozetce cokolwiek otyłego
Inuitę. Był bardzo blady, z czoła spływały mu kropelki potu. Nie tracąc
czasu na powitania, przyłożyła stetoskop do jego piersi. Uderzenia serca były
RS
107
szybkie, lecz słabe. Przesunęła słuchawkę wzdłuż aorty w kierunku brzucha.
W pewnym momencie usłyszała jakiś dziwny, nienaturalny szum. Szybko
zerknęła na wynik pomiaru ciśnienia krwi.
Gdy wyszła z pokoju, Bonnie chwyciła ją pod ramię i odciągnęła na bok,
tak aby żona Tataniqa nie mogła ich usłyszeć.
- No i co?
- To może być krwawiący tętniak aorty brzusznej. Z pewnością ma
krwotok.
- Też tak myślę. Moim zdaniem lada chwila tętniak może pęknąć. Biorę go
prosto na salę operacyjną. Wyjaśnię mu sytuację, zrobię kroplówkę i
wprowadzę cewnik przełykowy. Chcesz się założyć, że jadł pizzę na lunch? -
zażartowała. - Zadzwoń po lekarzy, niech tu zaraz przyjdą. Potem przygotuj
cały zapas krwi i plazmy, jaki mamy w lodówce.
Bonnie zajęła się przewiezieniem pacjenta do sali operacyjnej, a Meg
pobiegła do telefonu. Gorączkowo zastanawiała się, co muszą zrobić przed [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl