[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Owszem. Tylko tyle.
- To dobrze.
60
- Mhm.
- Mnie w sprawie mieszkania tak dobrze nie poszło.
- Mhm.
Jessy zmarszczyła nos. Postanowiła nie przejmować się jego
brakiem zainteresowania, choć zaczynało ją to już denerwować.
- Samo mieszkanie było ładne, ale blok za bardzo
ekskluzywny. Szukam czegoś zwyczajnego. Czegoś, gdzie nie
będę musiała się malować, żeby wyrzucić śmieci.
- Rozumiem. - Shane odłożył widelec na pusty talerz.
- Skończyłeś?
- Tak. Dziękuję.
- Jest jeszcze szarlotka na deser.
- Nie, dzięki.
Jessy wcale to nie zaskoczyło. Może i dobrze, bo zaczynała
mieć już wszystkiego dosyć. Ona też odłożyła widelec. Im
szybciej skończy się ten posiłek, tym lepiej.
Wstała od stołu i zaczęła zbierać talerze, by zanieść je do
kuchni. W pewnym momencie rzuciła okiem na Chloe.
Dziewczynka powoli i metodycznie przepuszczała przez palce
nadzienie szarlotki.
Jessy wiedziała, co nastąpi za chwilę. Od miesiąca przecież
jadała z nią trzy posiłki dziennie.
- Chloe, nie...!
Za późno. Dziewczynka pochyliła się i zanurzyła twarz w
jabłecznej masie.
W innych okolicznościach Jessy być może uznałaby tę
sytuację za zabawną. W tej jednak chwili był to dla niej kolejny
dowód, że nic nie idzie po jej myśli. Zacisnęła usta i ignorując
wylewającą się z miseczki masę, czekała, aż Chloe zdecyduje
się wynurzyć.
Nie trwało to długo. Po kilku sekundach mała podniosła głowę i
spojrzała niepewnie na Jessy.
- I co? Jesteś zadowolona?
61
Bródka Chloe zaczęła drgać. W oczach dziewczynki pojawiły
się łzy.
Jessy natychmiast poczuła się jak zła czarownica z bajki. A po
drugiej stronie stołu siedział szanowny tatuś i swoją miną dawał
jej wyraźnie do zrozumienia, że nie pochwala takiej surowości.
To była ostatnia kropla, która przepełniła czarę. No, nie,
przecież Shane ma rację. To na niego jest zła, nie na Chloe.
- Ale nie przejmujmy się - zwróciła się do małej
- bo jest z nami tatuś, który bardzo chętnie zaraz cię umyje i
położy do łóżeczka.
- Co? - Shane głośno odsunął swoje krzesło.
- Nie masz nic przeciwko temu, prawda? - zapytała z
uśmiechem Jessy, wynosząc do kuchni brudne talerze.
- Zresztą ja ją już dziś kąpałam. Po powrocie z parku. A teraz
muszę pozmywać i mam jeszcze górę prania...
- Dobrze - przerwał jej ostro Shane. - Zajmę się nią.
- Cieszę się.
Jessy postawiła talerze, zmoczyła kawałek papierowego
ręcznika i podała go Shane'owi.
Shane najpierw spojrzał na ręcznik, potem na uma-zaną
jabłeczną masą twarzyczkę Chloe.
- Tata! - zaśmiała się mała. Shane wyrwał ręcznik z ręki
Jessy.
- Bardzo ci dziękuję.
- Nie ma za co.
Z całych sił starając się zachować kamienną twarz, Jessy
wróciła do sprzątania ze stołu. Kątem oka obserwowała, jak
Shane ostrożnie wyciera buzię Chloe, wyjmuje ją z krzesełka i
trzymając z dala od siebie, wynosi do łazienki.
Uśmiechnęła się dopiero wówczas, kiedy zniknęli jej z oczu.
Od razu poczuła się lepiej.
Może to jest wyjście. Trzeba jak najmniej czasu spędzać w
tym samym pokoju co Shane i po prostu traktować go jak
kumpla.
62
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Kiedy w piątek po południu Shane wrócił po pracy do domu,
panowała w nim cisza.
Zamknął za sobą drzwi garażu, przeszedł przez składzik i
zatrzymał się w progu kuchni.
Ani tu, ani w pokoju bawialnym nie było nikogo.
Przez chwilę poczuł się dziwnie zawiedziony. Potem otrząsnął
się i skarcił za własną głupotę. A czego się spodziewał? Że
Chloe i Jessy ze wstrzymanym oddechem będą na niego czekać?
Taka nadzieja byłaby głupotą w każdych okolicznościach. A
biorąc pod uwagę napięcie, jakie panowało między nimi, była
czystym idiotyzmem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl