[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tym czasie i w tym miejscu.
- Ja ciebie też kocham, Tanner - wyznała, wpatrując się w niego zauroczonymi
oczyma.
- Nic z tego nie będzie. - Spojrzał na nią przerazliwie smutno.
80
S
R
Poczuła w oczach łzy i musiała kilkakrotnie przełknąć ślinę, zanim się znowu
odezwała.
- Czy naprawdę nie moglibyśmy...
- Nie, Brianno, przecież doskonale o tym wiesz. Ty mieszkasz na wschodzie
kraju, pracujesz sobie w cichej bibliotece. A ja? Nie wiem, co będę robił dziś, nie
wiem, gdzie będę jutro. Nie jestem w stanie dać ci stabilizacji, której potrzebujesz. Nie
mogę się zmienić, bo już wtedy nie będę sobą.
- A nie moglibyśmy razem pracować? Nie poszło mi najgorzej, a z czasem bym
się wyrobiła.
- Nie, kochanie. - Uśmiechnął się blado. - Wspaniale byłoby mieć cię koło siebie,
ale to była stosunkowo łatwa wyprawa. Większość polowań jest o wiele bardziej
niebezpieczna. Czasami jestem w drodze przez kilka tygodni. To nie jest praca dla
ciebie.
- Tanner... - Teraz płakała już otwarcie.
- Proszę cię, Brianno, nie płacz, bo mi serce pęknie. - Przytulił ją mocno. -
Chciałbym, żeby wszystko było inaczej, ale niestety, nie mogę nic na to poradzić. Te
chwile spędzone z tobą były najpiękniejsze w całym moim życiu. %7łyjemy w dwóch
różnych, nie do pogodzenia, światach. Mój jest dla ciebie zbyt niebezpieczny. Zawsze
będę cię miał w sercu.
Bri przez resztę drogi siedziała nieruchomo i nie powiedziała nawet jednego
słowa. Nie mieli już sobie nic do powiedzenia. Był pózny wieczór, gdy Tanner
zaparkował samochód przed hotelem Strater, gdzie Brianna miała wykupiony pobyt.
Jej gardło było ściśnięte od emocji buzujących w jej ciele. Odmówiła pomocy,
gdy Tanner chciał jej zanieść bagaże. Sama wypakowała wszystko i po raz ostatni
nachyliła się do niego.
- %7łegnaj, Tanner. Dopilnuję, aby ten milion dolarów jutro znalazł się na twoim
koncie.
- Nie chcę tych pieniędzy - odpowiedział jej miękko.
- Zasłużyłeś na nie. Umowa to umowa, ty swojej części dotrzymałeś, więc
pozwól, żebym i ja dotrzymała słowa. Nie odsyłaj tych pieniędzy. Pamiętaj, że mój
ojciec jest bankierem, nie będzie dla niego problemem założenie lokaty na twoje
nazwisko.
- Dobrze, wygrałaś.
Bri uśmiechnęła się po raz ostatni, zaczerpnęła głęboko powietrza i odwróciła się
w kierunku hotelu. Wysiadł za nią i jeszcze raz ją przytulił, a na ustach złożył
81
S
R
pożegnalny pocałunek - głęboki i pełen uczuć, smakował desperacją. Kiedy ją wypuścił
z objęć, nie oglądając się już za siebie, weszła do hotelu.
Wiedziała, że jeśli się odwróci, wybuchnie płaczem i umrze z tęsknoty.
Usłyszała, jak Tanner odpala silnik i wyjeżdża z parkingu. Poczuła, że jej serce
również opuściło swoje miejsce.
82
S
R
ROZDZIAA JEDENASTY
Bri wróciła do swojego mieszkania przed dwoma dniami, a mimo to jej ból i
rozpacz były ciągle świeże. Nie mogła spać, bo gdy tylko zamykała oczy, widziała
Tannera. Nie miała też apetytu, a te dwa dni spędziła, chodząc w kółko po swojej
sypialni. Teraz też siedziała na łóżku i patrzyła smętnie w ścianę. Zadzwoniła komórka.
Nie miała ochoty z nikim rozmawiać, ale gdy tylko zobaczyła imię dzwoniącego na
wyświetlaczu, natychmiast podjęła.
- Cześć, Brianno. Dzwonię, żeby zapytać, jak ci minął lot.
Bri zgarbiła się jeszcze bardziej i mimo napływających do oczu łez spróbowała
się uśmiechnąć i naturalnie odpowiedzieć na pytanie.
- Zwietnie. Ani się obejrzałam, a już byłam w domu. Dziękuję, że dzwonisz -
zakończyła nieco zbyt sztucznym tonem. Po chwili milczenia zdała sobie sprawę, że
powinna zapytać, co u niego słychać. - A ty jak się masz?
- Dziękuję, dobrze.
Rozmowa znowu utknęła w martwym punkcie.
- Bardzo się cieszę. A jak Boyo?
- Jest jeszcze w szpitalu, ale w końcu wyciągnęli z niego tę kulę, więc za kilka
dni powinien być już w domu. Wczoraj urodziły się jego szczeniaki, siedem zdrowych
sztuk.
- Chciałabym zobaczyć te maleństwa. Pewnie są śliczne. Widziałeś je?
- Nie, jeszcze nie miałem czasu tam pojechać. A co z Dani?
- Lepiej. Wreszcie wymontowała zamek w drzwiach i już normalnie rozmawia z
rodzicami, ale ciągle się boi wychodzić na zewnątrz - zakończyła z troską w głosie.
- Pełny powrót do zdrowia zajmie jej jeszcze trochę czasu.
- Tak, pewnie tak.
Znowu ta irytująca cisza w słuchawce. Teraz, siedząc w swoim domu i
wspominając całą wyprawę, Bri nie mogła się nadziwić, że umieli tak swobodnie ze
sobą rozmawiać. Przez te kilka dni wyrósł między nimi wysoki mur...
- Daniela zdecydowała, że potrzebuje opieki psychologa. W przyszłym tygodniu
zaczyna terapię.
- To bardzo dobrze. W końcu musi zwalczyć upiory przeszłości... A ja przyjąłem
nową ofertę pracy.
- Kolejne polowanie? - spytała z przekąsem Bri.
83
S
R
- Niezupełnie.
Przez chwilę miała nadzieję, że przyjął typową pracę biurową i będą mogli
znowu być razem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl