[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wieku, powtarzała sobie Julia w myślach. Robisz się podobna do
Mandy. Uśmiechnęła się na wspomnienie nastolatki i jej
zadurzenia w poważnym panu doktorze.
- Co bierzesz? - spytała Imelda, gdy kelnerka podeszła do ich
stolika.
- Och, potrawkę wegetariańską - odpowiedziała wyrwana z
rozmyślań Julia, nawet nie patrząc w menu.
- A ja wezmę jakąś rybę, może karpia - zwróciła się do
kelnerki Imelda. - Dziwne, że nie bierzesz tego samego -
powiedziała do Julii. - Tak jak ja jesteś wegetarianką, ale jesz
ryby, prawda?
- Nie mam dziś ochoty - wyjaśniła.
Nie mam też ochoty na rozmowę, dopowiedziała w myślach.
Oczywiście nie podzieliła się tą refleksją z Imeldą. Swoją drogą,
choć chciała zjeść i myśleć tylko o Luke'u, była zdumiona i
prawie zadowolona, że Imelda przysiadła się do niej. Oznaczało
to jej dobry humor i dobrze wróżyło na resztę popołudnia. Julia
odetchnęła z ulgą. Lubiła wychodzić ze szpitala ze
RS
99
świadomością, że zostawia wszystko w porządku. Co prawda w
izbie przyjęć sytuacja mogła się zmienić w każdej minucie, lecz
świadomość, że chociaż wśród personelu nie ma konfliktów,
sprawiała jej radość.
Na szczęście Imelda cały czas mówiła, tak że udział Julii w
rozmowie z powodzeniem mógł się ograniczyć do potakiwania i
zaprzeczania w odpowiednich momentach. Dzięki temu
myślami mogła krążyć wokół popołudnia i wieczoru, które
miała spędzić z Lukiem. Przygotuje mu kolację. Po rozmiarach
siatek, które rozpakowywała pani Crowe, zorientowała się, że
lodówka w jego mieszkaniu musi być pełna. Może więc zrobi
serową niespodziankę, jedną ze specjalności jej matki: warstwy
cieniutko pokrojonych ziemniaków i sera, przełożone
pomidorami z puszki i cebulą, dobrze przyprawione, a do tego
brokuły lub fasolka? A na zakąskę melon i białe wino, dobrze
schłodzone. Na deser zaś...
Imelda pochyliła się nad stołem i mówiła coś konspiracyjnym
szeptem, najwyrazniej domagając się reakcji ze strony Julii.
- Przepraszam. Nie słyszałam, co powiedziałaś. Imelda
syknęła.
- Nie oglądaj się teraz, ale po twojej lewej stronie, dwa stoliki
dalej, siedzi Grace Townsend.
Imelda wyglądała na bardzo podekscytowaną. Patrzyła na
Julię w dziwny sposób, jakby spodziewała się zdumienia.
- Ach - odparła Julia z zainteresowaniem, ale bez zaskoczenia.
- Grace Townsend.
Imelda posłała jej badawcze spojrzenie.
- Znasz ją? - spytała zdziwiona.
- Spotkałyśmy się. - Usiłowała nie dać po sobie poznać
zadowolenia z zaskoczenia Imeldy.
- Ale ona wyjechała z Princes cztery czy pięć miesięcy temu,
zanim się tu zjawiłaś. Była poprzedniczką Johna Peaka. Ja
zaczęłam pracę kilka tygodni wcześniej. Grace dostała
stypendium i prowadziła badania statystyczne dla kompleksu
RS
100
szpitali na Florydzie. Potem zaproszono ją tam na cykl
wykładów połączonych ze stażem. Chyba nikt nie wie, że
wróciła. A jak ją poznałaś?
- Przyjechała do mnie z Lukiem w drodze powrotnej z
konferencji.
Imelda niemal zaniemówiła z wrażenia.
- Ona i Luke wpadli do ciebie?
- Tak - potwierdziła ze spokojem Julia.
- To dziwne, że chcieli się z tobą spotkać - powiedziała
Imelda, nie zdając sobie sprawy z obrazliwości tej uwagi.
Widząc jednak zdumienie Imeldy, Julia zdobyła się na
wielkoduszność i wybaczyła jej. - To znaczy, słyszałam, że
między nimi coś było. Kiedy jednak przyszłam na oddział,
ciągle się kłócili. To miało jakiś związek z wyjazdem Grace do
Stanów. Tak mi się wydaje, ale nie jestem pewna.
Julię aż przeszły ciarki. Czy o tym mówił Dan Beatty,
wspominając o innych kobietach Luke'a? Czy Grace była dla
niego tak ważna, jak sugeruje Imelda, czy też przemawia przez
nią zazdrość? A może to tylko takie sobie przypuszczenia?
Dlaczego Luke nie wspomniał o Grace, skoro miał to być
poważny związek? Odpowiedz brzmiała - bo nie miał ku temu
okazji lub za mało się jeszcze znali. Ona nie powiedziała mu o
swoich zaręczynach z Howardem, więc dlaczego on miałby
opowiadać jej o swojej przeszłości? Było, minęło, prawda?
Luke widocznie ma taki sam stosunek do swego związku z tą
kobietą, jak ona do Howarda. Zdarzyło się, smutny incydent, ale
należy już do przeszłości. Gdyby istniała choćby najmniejsza
szansa, że Luke wróci do Grace, to czy zachowywałby się
wobec niej, Julii, tak jak wczoraj? Musi uważać swój romans za
sprawę przeszłości. Oby tylko Grace była tego samego zdania!
Julia miała w głowie kompletny chaos. Stała się głucha na
wszelkie odgłosy, nawet na dzwięk głosu Imeldy. Widziała, że
jej usta się poruszają, ale zrozumienie słów wymagało
specjalnego wysiłku.
RS
101
Imelda obwieszczała właśnie odejście Grace. Pochyliła się
jeszcze bardziej w stronę Julii.
- Teraz możesz patrzeć, już poszła - wyszeptała.
Julia ostrożnie odwróciła się i ujrzała plecy wysokiej,
posągowej blondynki, która nieoczekiwanie znalazła się w
czwartek w jej mieszkaniu. Grace towarzyszyło trzech lekarzy.
Julia zdążyła dostrzec ciemny kostium, w który była ubrana.
- Jak zawsze otoczona facetami - skomentowała Imelda z
westchnieniem. - To przede wszystkim w związku z nią
zapamiętałam. Już na samym początku dowiedziałam się, że lata
za nią połowa mężczyzn w Princes, ci wolni i ci zajęci.
- Ale główną nagrodę wygrał Luke? - Julii udało się zadać to
pytanie tonem sugerującym niewielkie zainteresowanie. Ukryła
niepokój, który nią targał. Imelda była ostatnią osobą, którą
Julia chciałaby wtajemniczać w swoje sprawy.
W gruncie rzeczy Imelda w sposób zastanawiający
zareagowała na pojawienie się Grace Townsend. Była
poruszona, ale nie wystraszona ewentualną konkurencją. To
było dziwne, zwłaszcza że jeszcze nie tak dawno sama niemal
rzucała się Luke'owi na szyję. I choć Julia uznała, że jej
zauroczenie Lukiem minęło, Dan był odmiennego zdania. Jej
zachowanie przeczyło jednak takim podejrzeniom. Widocznie
znalazła inny obiekt westchnień.
Jakby czytając w myślach Julii, Imelda zrobiła zadowoloną z
siebie minę i jej twarz rozjaśnił uśmiech.
- Jak to dobrze, że postanowiłam skończyć z Lukiem. Jest dla
mnie za stary. On potrzebuje starszej kobiety niż ja, jednej lub
kilku. - Tu posłała Julii chytre spojrzenie. - A teraz, kiedy
wróciła nasza nordycka piękność, żadna dziewczyna jej nie
podskoczy. - Wzruszyła ramionami, jakby sprawę związku
Luke'a i Grace uznała za przesądzoną.
Julii zabrakło słów. Wykrztusiła z siebie jedynie jakiś pomruk
w odpowiedzi na przemówienie Imeldy. Usiłowała zachować
RS
102
obojętny wyraz twarzy. Imelda popatrzyła na nią z
niedowierzaniem.
- Nie przeszkadza ci, że Luke i Grace...?
- Przeszkadza? Dlaczego miałabym mieć coś przeciwko
temu? - W jej głosie nie było ani jednego drżącego tonu, chociaż
serce biło jak oszalałe. Plotki już się rozeszły. A może to
sprawka Dana Beatty?
- Cóż... - Imelda zawahała się. - Myślałam tylko, że ty i
Luke...
A więc nic nie wiedziała.
- Luke i ja zjedliśmy razem kolację kilka dni temu. W
towarzystwie mojego brata. Pamiętasz Billa? Poznałaś go.
Imelda zarumieniła się.
- Tak, pamiętam. Przyprowadziłaś go na oddział. Zwietny
facet. Cieszę się, że dostał pracę na okulistyce.
Julia spojrzała na nią. Ciekawe, do jakiego stopnia Imelda
zdążyła zainteresować się Billem? Po chwili rzuciła okiem na
zegarek.
- O rany, która godzina? - Udała zdumienie. - Muszę lecieć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]