[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wyjął z sakiewki kilka złotych monet. Wiejski kowal będzie musiał jutro solidnie się
napracować, by zdjąć te obroże. Powinno wam wystarczyć na opłacenie go i kupienie jedzenia na
drogę powrotną.
Nie wiemy, jak mamy ci dziękować powiedziała Ryula.
Jestem tutaj tylko dlatego, że szukam ludzi, których chcę zabić. Conan wzruszył ramionami,
odwrócił się i odszedł. Kalia ruszyła za nim, wycierając szablę.
Było ich zaledwie czterech czy pięciu powiedział ponuro Kuulvo.
Powinniśmy ich zabić i mielibyśmy spokój. Jechali we trzech na południe.
Juki z łupami stanowiły ich jedyne pocieszenie.
Zgadzam się. Mam już tego dosyć odparł Taharka. Ale zle liczyłeś, byli jeszcze inni. Nie
wiem dokładnie ilu, więc wolałem nie ryzykować walki.
Jeśli jednak nas kiedyś odnajdą, to następnym razem my będziemy dyktować warunki.
Przynajmniej wiemy, kim są stwierdził Hyperborejczyk. To nie duchy, lecz śmiertelnicy.
Tych dwoje to Cymmerianin i jednooka kobieta wychrypiał Aksandrias.
W jego oczach na stałe zagościł już wyraz szaleństwa. Jestem pewny, że to nie są zwykli
śmiertelnicy.
ROZDZIAA 13
To jest rzeka? szczęka Cymmerianina opadła ze zdumienia na widok krajobrazu, który się
przed nim roztoczył. Mętne wody Styksu miały w tym miejscu milę szerokości. Wioski obsiadły jego
brzegi tak gęsto, że niemal nie było między nimi odstępów. Rozległe, żyzne, poprzecinane błyszczącą
siatką kanałów nawadniających pola rozpościerały się daleko od brzegów. Na horyzoncie widać
było wieże i kopuły olbrzymich świątyń. Wzdłuż obydwu brzegów wielkiej rzeki ciągnęły się
szerokie, brukowane gościńce, zatłoczone pieszymi, konnymi i wozami. Największe wrażenie
wywierała jednak sama, oszałamiająco szeroka rzeka. Pełno było na niej łodzi, tratew, barek, a
nawet żaglowców i galer. Większość łodzi miała trójkątne żagle na skośnych masztach, a część
poruszała się dzięki wiosłom rufowym. Na niewielkich tratwach, pływających blisko brzegu,
używano tyczek.
Popatrz! powiedziała Kalia, wyciągając rękę. Zza zakrętu rzeki wyłonił
się wielki statek. Składał się z dwóch połączonych szerokim pomostem kadłubów. Z burt statku
wystawały setki wioseł. Rytmicznie zanurzały się w wodę, błyskały w słońcu i ponownie nurkowały.
Na skośnych rejach dwóch wysokich masztów wisiały zwinięte purpurowe żagle. Przedni maszt
ozdobiony był olbrzymią, wyszywaną złotą nicią szkarłatną banderą, z wizerunkiem kobry. Kadłuby
pomalowano na jaskrawe barwy, wśród których przeważały zieleń i błękit. Dzioby i rufy zdobiły
złocenia przedstawiające łby kobr, sępów, szakali i lwów. W środku łączącego kadłuby pomostu
znajdowała się najeżona bronią wieżyczka wykładana płytami z polerowanego spiżu. Na pokładzie i
przy wieży stały liczne katapulty i inne machiny wojenne.
Co to jest? spytał Conan. Nie wyobrażał sobie, by podobna pływająca forteca mogła w ogóle
istnieć. Teraz dobiegło do nich głębokie dudnienie wielkiego bębna, wybijającego rytm uderzeń
wioseł.
To stygijski katamaran wojenny odparła Kalia. Widziałam je na obrazach, jednak to daje
zbyt blade pojęcie o rzeczywistości. Powiada się, że królowie kapłani mają ich setki.
Setki! wykrzyknął Conan. Niemożliwe, na świecie nie ma takiego bogactwa!
Był oszołomiony wszystkim, co widział. Nie wątpił, że warto było opuścić zimne, wietrzne wzgórza
Cymmerii.
To prawda odrzekła Kalia. Bogactwa innych narodów bledną w
porównaniu ze złotem, które posiadają władcy Stygii. Zawsze mi o tym mówiono, ale do tej pory nie
wierzyłam. Spójrz tam! Wskazała na odbijającą od brzegu mniejszą barkę. Każda piędz jej
powierzchni wydawała się pozłacana, nawet pióra wioseł, przy których harowali starannie dobrani,
czarni niewolnicy. Na dziobie znajdował się rzezbiony łeb lwicy, a na rufie posąg krowy o
rozłożystych rogach.
To musi to być barka jakiejś księżniczki lub damy.
Skąd wiesz?
Z tak dużej odległości nie można było rozróżnić płci osoby siedzącej na tronie na środku pokładu.
Czytałam, że boginie, wyobrażane jako krowa i lwica, to opiekunki kobiet.
Conan stał w strzemionach od chwili, gdy dotarli do wysokiego urwiska na północnym brzegu rzeki.
Dopiero teraz usiadł z powrotem.
To cudowne. Lata całe mógłbym spędzić na wpatrywaniu się w te
wspaniałości, ale zle to wróży naszej wyprawie westchnął. Jak odnajdziemy tych trzech w tak
ludnym kraju? W tej chwili widzę tu chyba więcej ludzi niż w całym moim życiu! I prawie wszyscy
to ciemnoskórzy południowcy. Na północy łatwiej nam było wypytywać o Taharkę.
Jakoś sobie poradzimy powiedziała Kalia. Na pewno nie
przemierzyliśmy połowy świata tylko po to, aby ich teraz zgubić.
Przejechali przez Koth i Shem, często tracąc trop bandytów. Musieli rozpytywać w każdej napotkanej
zagrodzie i wsi, czy ktoś ostatnio tędy nie przejeżdżał. Często mijało wiele dni, nim zdobyli pewną
wiadomość o ściganych, lecz gdy dotarli nad Styks, znów od dawna nie mieli o nich żadnej wieści.
Może przeprawili się na drugą stronę? spytał Conan.
Możliwe, ale wątpię w to. Stygijski brzeg jest dla nich bardziej niebezpieczny. To
nieprawdopodobnie stara kraina. Cały naród jest rządzony surowiej, niż w jakimkolwiek państwie
hyboryjskim. W Stygii obcy bez przerwy znajdują się pod okiem władz. Jestem przekonana, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]