[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jakby się jej wszystko należało. Przecież ją skrzywdził. Powinien jej to wynagrodzić.
Ale co właściwie miał jej wynagrodzić? Jaką krzywdę jej wyrządził? Zawiadomił jej
rodzinę, kiedy miała podjąć decyzję, która okazała się w efekcie pochopna i nieprzemyślana.
Stuart umarł na Faires.
James, co teraz już wiedziała, miał prawo iść do jej stryja. Miał prawo ją
powstrzymać. Gdyby została w Londynie gdyby zaczekała może Stuart by jeszcze żył.
A już na pewno nie znalazłaby się w takiej sytuacji jak teraz nie byłaby jedyną
spadkobierczynią mordercy jej męża.
Ale czy James robił to wszystko dlatego, że ją kochał? Nie. James nigdy nie zdradzał
innych uczuć dla niej poza żartobliwą tolerancją. Nigdy nie usłyszała od niego żadnego
czułego słowa. Wręcz przeciwnie. Zawsze się z nią sprzeczał, a nawet często ją krytykował.
Z wyjątkiem łóżka. Ta myśl zadzwięczała jak dzwonek alarmowy. Z wyjątkiem łóżka.
Dlaczego, kiedy ją całował, potrafił natychmiast pozbawić ją oddechu i zdolności
myślenia? Dlaczego, kiedy się do niej zbliżał, jej serce zamierało w piersi? Czy chciał
wyrazić jej miłość, posługując się swym ciałem, bo nie mógł z jakiegoś powodu zdobyć się
na to, żeby wyrazić ją słowami?
A może był tak zręcznym i doświadczonym kochankiem, że potrafił to wszystko w
niej wzbudzić, sam niczego nie odczuwając? Emma nie uważała się za kobietę światową
dawne kochanki Jamesa na pewno były o wiele bardziej biegłe w sztuce miłosnej niż ona ale
nawet niewinna kobieta zobaczy różnicę pomiędzy kochaniem... a udawaniem.
A w tym, co się między nimi działo w sypialni, nie było nic udawanego.
Czy ona rzeczywiście była tak głupia takim zakutym łbem, jak jej to często powtarzała
stryjenka Regina że dopiero dziecko musiało jej wytłumaczyć, dlaczego się tak działo?
Niestety, odpowiedz na to pytanie brzmiała: tak, była aż tak głupia.
Co ma teraz zrobić? Nie była zdolna do żadnych odczuć poza ogromnym zdziwieniem
wywołanym nie tylko rewelacjami Fergusa, ale jej własną reakcją. James Marbury, dziewiąty
hrabia Denham kocha ją... kochał ją zapewne już od dłuższego czasu. Niczym innym nie
można wytłumaczyć, co dopiero teraz spostrzegła, jego zachowania.
Ale dlaczego nic nie mówił?
Pewnie dlatego, że myślał, że ona go nie cierpi.
To wszystko było niesłychane. Mogło doprowadzić do szaleństwa. Nie będzie już o
tym myśleć. Fergus sam nie wiedział, co mówi.
Tyle tylko że Emma już dawno się przekonała, że Fergus zawsze doskonale wiedział,
co mówi był jedną z niewielu znanych jej osób, o których można to było powiedzieć, drugi
był...
James.
Nadal chcesz się starać o unieważnienie małżeństwa? Te słowa znowu
zadzwięczały jej w uszach. Może to pytanie nie odnosiło się do tego, co zrobili, ale do jego
uczuć?
Emma siedziała zamyślona przy toaletce. Pokojówka lady Denham układała jej włosy,
kiedy otworzyły się drzwi i wszedł James.
Miał na sobie czarny frak, jego włosy były wilgotne po kąpieli. Był zabójczo
przystojny.
Nie mogła już dłużej się okłamywać.
Kochała go.
On z niej żartował, często ją irytował, a nawet czasami doprowadzał do wściekłości.
Ale zawsze mogła na niego liczyć. Nigdy się jeszcze nie zdarzyło poza tym jednym
wypadkiem, kiedy oświadczyła mu, że chce poślubić innego żeby James nie zrobił
wszystkiego, co było w jego mocy, żeby ją uszczęśliwić.
- Już kończę, milordzie. Pamela, pokojówka lady Denham, wsuwała ostatnie szpilki w
bujne włosy Emmy. Popatrzyła w ogromne lustro w złotych ramach i uśmiechnęła się z
zadowoleniem. Pięknie pani wygląda, milady. Po chwili na jej twarzy pojawił się wyraz
troski. Ale jest pani bardzo blada. Może się pani zaziębiła?
To pytanie nie było pozbawione podstaw. Madame Delanges dołożyła starań, żeby
odsłonić ramiona i biust Emmy na tyle, na ile pozwalał dobry smak. Dekolt był tak śmiały, że
trudno było uwierzyć, że niebieska suknia Emmy może się utrzymać na ramionach.
Jednak głęboko wycięta suknia nie miała nic wspólnego z faktem, że Emma nagle
zbladła. Spowodował to widok jej męża, mężczyzny, w którym, jak sobie wreszcie
uświadomiła, była beznadziejnie zakochana.
- Przyniosę pani szal powiedziała pokojówka. Po chwili dodała konspiracyjnym
szeptem: Jej lordowska mość ma słoik różu, on przywróci kolor pani policzkom.
Ale James miał tak dobry słuch, że potrafił usłyszeć nawet najcichszy szept.
- To nie będzie potrzebne powiedział sucho. Moja żona nie będzie się malować.
- Oczywiście, milordzie. Pamela dygnęła, zerknęła na Emmę i wyszła z pokoju. Widać
była, że miała wielką ochotę się roześmiać.
Natomiast Emmie daleko było do śmiechu. Jeszcze nigdy w życiu nie była tak
śmiertelnie poważna.
- Miejmy nadzieję, że to przywróci rumieniec na twoje policzki powiedział James
równie neutralnym tonem, jakim zwracał się do służby. Podszedł do toaletki i położył na
kolanach Emmy długie, czarne puzderko.
Była tak zaabsorbowana swoimi myślami, że nie zauważyła nawet, że na jej kolanach
leży kasetka z biżuterią. Patrzyła na Jamesa uważnym wzrokiem, szukając na jego twarzy
dowodu na to, że słowa Fergusa były prawdziwe.
- Nie jesteś zaziębiona, Emmo? James uniósł brew, zdumiony jej badawczym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]