[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Słucham?
- Panna Spring? Mówi Polly Fenwick, żona Morrisa.
- Dobry wieczór.
- Pewnie panią obudziłam.
- Nic nie szkodzi. - Gardenia oparła się ciężko o poduszki. - Tak mi przykro.
Czy mogę jakoś pomóc?
- Właśnie w tej sprawie dzwonię.
Gardenia zmarszczyła brwi. W głosie Polly wyraznie pobrzmiewał niepokój.
- Czy dobrze się pani czuje?
- Przeglądałam rzeczy męża. Znalazłam wśród nich liścik. Oczywiście ze
wskazówkami.
- Ze wskazówkami?
- Morris zawsze tak robił. Postąpiłam zgodnie z jego instrukcją i znalazłam coś,
co wygląda jak pamiętnik albo
dziennik. Gardenia znieruchomiała.
- Dziennik?
- Morris pisze, że to biały kruk. W swoich instrukcjach każe mi jednak go
sprzedać. I to jak najszybciej. Przechowywanie tych zapisków może się podobno okazać
niebezpieczne. Mam zaproponować transakcję panu Chastainowi. Wie pani, temu
właścicielowi kasyna przy Founders Square.
- Oczywiście, że wiem, o kogo chodzi. - Gardenia nadążała z trudem za relacją
Polly. Jakaś częścią umysłu tkwiła bowiem nadal w wizji z koszmaru. - Przepraszam, ale
muszę się upewnić, czy dobrze panią zrozumiałam. Czy ten dziennik nadal się znajduje w
pani posiadaniu?
- Tak. Morris jednak kazał mi się go pozbyć. Najwyrazniej sądził, że ktoś może
szukać pamiętnika, gdyby jemu samemu coś się przytrafiło.
- Co dokładnie napisał?
- Już pani mówiłam. Kazał mi odnalezć dziennik i natychmiast zaproponować
spotkanie panu Chastainowi.
- I chce pani to zrobić teraz? W nocy?
- Tak. Muszę się pani przyznać, że liścik męża wytrącił mnie całkowicie z
równowagi. Bardzo mi przykro, że zawracam pani głowę, ale tu jest wyraznie napisane, że
mam się z panią skontaktować. Pani natomiast zadzwoni w moim imieniu do Nicka
Chastaina, dobrze?
- Ja?
- Bardzo panią proszę, panno Spring. Ja już i tak ledwo żyję. Nic mogłabym
rozmawiać osobiście z tym okropnym człowiekiem. Już na samą myśl o Chastainie dostaję
dreszczy. Przecież on nie jest wiele lepszy od gangstera.
Druga ciocia Willy. Gardenia przymknęła oczy.
- Dobrze. Postaram się to załatwić.
- Bardzo dziękuję. - W głosie Polly pobrzmiewała wyraznie wdzięczność i ulga.
- Wolałabym jednak, żeby nikt nas razem nie zobaczył. Spotkajmy się w Curtain Park za
jakąś godzinę.
- Na pewno chce pani dokonać transakcji jeszcze tej nocy?
- Oczywiście. Nie zasnę spokojnie, dopóki nie zakończę tej sprawy. Przyjdzie
pani z panem Chastainem, prawda? Tylko w pani obecności nie będę się bała. Morris napisał,
że mogę pani całkowicie zaufać.
- Dobrze. Ale nie wiem, czy mi się uda go złapać. Przecież ten człowiek
prowadzi kasyno. Trudno przewidzieć, co robi o takiej porze.
- Niech pani spróbuje. Bardzo się denerwuję. Morris cierpiał zawsze na lekką
paranoję, ale nawet jak na tak znerwicowanego człowieka ten list jest wyjątkowo niepo-
kojący.
- Połączę się z kasynem i zobaczymy, co dalej.
Gardenia odwiesiła słuchawkę i włączyła lampkę nocną.
Wyskoczyła z łóżka i otworzyła torebkę. W środku znalazła czerwono-srebrną
wizytówkę Nicka.
Nick Chastain z pewnością nic należy do ludzi wysiadujących przy telefonie -
myślała, wystukując numer kasyna. Musiała opracować plan działania na wypadek, gdyby nie
zastała go w biurze.
Ale Chastain podniósł słuchawkę już po pierwszym dzwonku.
Zupełnie jakby czekał na wiadomość.
Rozdział dziewiąty
Wreszcie.
Cała ta sytuacja stanowiła doskonałą ilustrację przysłowia, że należy ostrożnie wy-
powiadać życzenia, gdyż mogą się one spełnić.
Gardenia zadzwoniła. To prawda. Ale nie dlatego, że potrzebowała pomocy, a jedynie
w charakterze pośrednika.
Co mu przyszło do głowy? Dochodziła pierwsza czterdzieści sześć, a on siedział z
Gardenią w aucie i czekał na jakąś obcą kobietę.
Nie był w najlepszym nastroju. Humor nigdy mu zresztą nie dopisywał, jeśli
cokolwiek przebiegało niezgodnie z planem.
- Proszę mi odpowiedzieć na jedno pytanie. - Wyłączył reflektory synchrona i
popatrzył tępo na gęsto zalesiony park. - W którym momencie zrozumiała pani, że warunki,
na jakich ma się odbyć to spotkanie, zupełnie nie mieszczą się w normie?
Gardenia popatrzyła na niego przeciągle. Miała na sobie dżinsy i sweter w kolorze
dojrzałej wiśni. Włosy związała niedbale w koński ogon i nawet się nie umalowała.
Wiedział, że jest na niego zła. Już gdy zabierał ją sprzed domu, zachowywała się tak,
jakby żałowała, że zgodziła się uczestniczyć w tej transakcji. Chastain mógł o to winić
wyłącznie siebie.
W aucie panowała atmosfera napięcia, emanującego zresztą głównie z Nicka, który
nie mógł absolutnie nic na to poradzić. Staczał sam ze sobą dwie równoległe bitwy i ten
wysiłek wymagał skupienia wszystkich zapasów samokontroli.
Z jednej strony usiłował zwalczyć w sobie intuicyjną potrzebę posłużenia się talentem
do oceny czynników ryzyka zawartych w matrycy całej tej sytuacji. Wiedział jednak, że jeśli
nie poskromi swej mocy, Gardenia natychmiast wyłapie wszelkie ślady energii na
płaszczyznie metapsychicznej i rozpozna w nim wampira z kasyna. Nick zaś jeszcze nie
wiedział, jak wytłumaczyć dziewczynie ten niemiły incydent.
Oprócz tego przez cały czas musiał się zmagać z narastającym niezadowoleniem.
Panna Spring, owszem, zdecydowała się wreszcie z nim skontaktować, ale zrobiła to z
zupełnie innego powodu, niż przypuszczał. To nie podstępy Nicka zwabiły ją z powrotem na
odpowiednią matrycę, lecz poczucie lojalności wobec zamordowanego klienta. Chastain miał
powody sądzić, że po zawarciu transakcji, znowu straci kontakt z dziewczyną.
- O co panu właściwie chodzi? - spytała Gardenia.
- Nie wiem, jak pani, aleja na ogół nic robię interesów z nieznajomymi i to
podczas tajnych spotkań w odosobnionych miejscach.
- Koniec. Mam dosyć tych bzdur. - Nieoczekiwanie odwróciła głowę. - Co się z
panem dzieje? Myślałam, że zależy panu na tym dzienniku?
- Oczywiście.
- Więc za kilka minut stanie się pan jego właścicielem, a zachowuje się pan tak,
jakbym niepotrzebnie wyciągnęła pana z łóżka.
- Nadal nic mieści mi się w głowie, że przystała pani na spotkanie z obcą osobą
o tak przedziwnej porze.
- Przecież Polly to żona Morrisa! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl