[ Pobierz całość w formacie PDF ]
baru albo sklepu ze sprzętem do golfa?
Zgodził się polecieć do Houston i pójść na przyjęcie, bo wiedział, że Byron zabiega
o względy Lexi i chciał postąpić wobec niego lojalnie, ale nie widział powodu, dla
którego miałby odwiedzać modne butiki i oglądać wieczorowe toalety.
- Widać po tobie, że nie byłeś żonaty - powiedział z uśmiechem Byron. - Bądź
spokojny, wiem, co robię.
W tym momencie z przebieralni wyłoniła się Lexi. Miała na sobie niebieską
obcisłą suknię z luźną spódnicą, która sięgała do kolan. Jej dodatkowym walorem był
lśniący, wysadzany ozdobnymi kamieniami pasek. Lucas musiał przyznać, że Lexi - jak
na kobietę czterdziestoletnią - ma bardzo zgrabne nogi.
Byron gwizdnął z zachwytu, a Lexi uniosła stopę, by pokazać im srebrne ażurowe
pantofle.
- Czy ci się podobają? - spytał Byron, a gdy kiwnęła głową, zwrócił się do
sprzedawczyni. - W porządku, bierzemy również buty. I oczywiście suknię.
- Przecież to jest pierwsza kreacja, w której ci się zaprezentowałam -
zaprotestowała Lexi.
- Więc przymierz kilka innych - zasugerował Byron, wykonując zachęcający gest. -
Jeszcze nie spotkałem kobiety, która miałaby za dużo sukien.
Sprzedawczyni, licząc najwyraźniej na hojną prowizję, spojrzała na niego z
aprobatą.
- Ja też nie - oznajmiła konspiracyjnym szeptem.
Po chwili zjawiła się Devin. Miała na sobie czarną koktajlową sukienkę wspaniale
podkreślającą jej figurę. Lucas nie był znawcą damskiej garderoby, ale zachwycił się tą
kreacją, która łączyła wyszukaną elegancję z wielką prostotą.
Sprzedawczyni przyjrzała się krytycznie klientce i zmarszczyła brwi.
- Ten dekolt po prostu domaga się brylantowego naszyjnika - stwierdziła z
zachęcającym uśmiechem.
- Święta racja! - zawołał Byron, uderzając dłonią w kolano. - Proszę go nam
zademonstrować!
Ekspedientka zniknęła na zapleczu, a Devin odwróciła się do obu mężczyzn i
wzruszyła ramionami.
- Nie zamierzam kupować żadnej biżuterii - oświadczyła, ale w tym momencie
podbiegła do niej sprzedawczyni, niosąc atłasowe puzderko, z którego wyjęła błyszczący
naszyjnik.
- Gwiazda polarna! - oznajmiła pełnym namaszczenia głosem. - Trójkolorowe
brylanty: niebieskie, różowe i żółte, połączone z białymi. W sumie siedem karatów.
Devin zamilkła z wrażenia, a ekspedientka sprawnie założyła jej kolię na szyję.
Lucas zdawał sobie sprawę, że Byron postawił go w niezręcznej sytuacji, ale musiał
przyznać, że naszyjnik wygląda zachwycająco. Pracownica butiku potrafiła dobrać
biżuterię do kreacji.
- Bardzo mi się podoba - oznajmił po namyśle.
- A moim zdaniem jest zbyt krzykliwy - zaprotestowała Devin.
Sprzedawczyni spojrzała na nią niepewnie, ale szybko odzyskała zawodową
zdolność przekonywania.
- Jeśli naprawdę pani tak sądzi, to mogę zaprezentować wiele innych, równie
pięknych...
- Proszę nie zadawać sobie trudu - przerwał jej Lucas, delikatnie dotykając
kamieni. - Już dokonaliśmy wyboru.
- Nie! - zawołała Devin, patrząc na niego z oburzeniem.
- A właśnie że tak. - Nie zamierzał kupować jej biżuterii, ale zapragnął nagle, by
dokładnie tak wyglądała podczas wieczornego przyjęcia. Chciał obserwować ukryte pod
suknią kształty jej ciała, słuchać jej głosu, widzieć uśmiech i udawać, że naprawdę są
parą. - Zostaniesz przedstawiona księciu Rothcliff - dodał, zwracając się tylko do niej. -
Zamierzam rozszerzyć zakres naszych europejskich inwestycji, więc zależy mi na tym,
żeby zrobić na nim wrażenie.
- To absurdalne...
- Taka jest odwieczna tradycja. Ja włożę stare ubranie, a ty będziesz tablicą
ogłoszeniową mojego bogactwa.
Devin otworzyła usta, by mu odpowiedzieć, ale w tym momencie rozległ się pełen
zachwytu głos Byrona.
- To jest ideał sukni balowej!
Lexi miała tym razem na sobie pomarańczową satynową kreację z długą
marszczoną spódnicą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]