[ Pobierz całość w formacie PDF ]

obrazy seksu z Mallory. Martwiło go jej zachowanie. Była na zmianę zimna i
gorąca, tak jakby się nie mogła zdecydować, jaka powinna być. Wyczuwał w
niej dziwne napięcie. Martwiło go to, a najbardziej się obawiał, że może
pewnego dnia przyjść do domu i powiedzieć, że ma dosyć jego wygłupów i
odchodzi. Może jeszcze nie teraz, może dopiero wtedy, gdy zajdzie w ciążę. Nie
podobała mu się taka perspektywa. Chciał nadal z nią mieszkać.
79
R S
Włożył białą koszulę, zawiązał ulubiony krawat i ruszył do kuchni.
Zwolnił, gdy mijał drzwi sypialni Mallory. Wiedziony spontanicznym odruchem
chwycił za klamkę. Było bardzo wcześnie, więc nie zapukał, tylko lekko uchylił
drzwi i zajrzał do środka. Tak jak podejrzewał, jeszcze spała. Przez chwilę
patrzył, jak spokojnie oddycha. W ramionach trzymała poduszkę - jak zawsze,
gdy była zdenerwowana. Whit poczuł, że najbardziej w świecie chciałby zająć
miejsce tej poduszki. Podszedł cicho do łóżka, delikatnie pocałował Mallory w
paliczek i wycofał się z sypialni, nie chcąc jej obudzić. Ich umowa się skończy,
gdy Mallory zajdzie w ciążę. Problem w tym, że Whit wcale nie miał ochoty
wracać do poprzedniego stanu rzeczy.
Choć zegar dopiero wybił dwunastą, Mallory nie mogła się już doczekać
końca dnia. Przez cały ranek usiłowała się skoncentrować na prowadzonych
przez siebie sprawach, jednak wczorajsze przejścia z Whitem skutecznie jej to
utrudniały. Co gorsza, dzień zaczął się od spotkania z państwem Wilkinsonów -
parą, która wkrótce miała zacząć negocjować warunki rozwodu. Całe szczęście
już poszli. Obyło się co prawda bez rozlewu krwi, ale nie obeszło się bez wielu
gorzkich słów.
Przed przerwą na lunch czekało ją jeszcze jedno spotkanie. Na szczęście
następna para - państwo Lethamowie - starali się o adopcję, nie o rozwód.
Mallory nacisnęła przycisk łączący ją z sekretariatem.
- Rozalyn, możesz już zaprosić państwa Lethamów.
Po chwili rozległo się pukanie do drzwi i do gabinetu wkroczyli Melinda i
David Lethamowie, jak zawsze pogodni i uśmiechnięci, choć mieli przecież za
sobą kilka lat trudnej walki z niepłodnością. Dzisiaj jednak wyglądali na
szczęśliwszych niż zazwyczaj.
- Witam państwa. Proszę usiąść. - Mallory z uśmiechem wskazała im
krzesła. - Mam dla państwa informację o kobiecie, która niedługo rodzi i planuje
oddać dziecko do adopcji. Myślę, że to państwa zainteresuje.
Melinda Letham rzuciła mężowi znaczące spojrzenie.
80
R S
- My właśnie w tej sprawie. Chcieliśmy pani powiedzieć, że już nie
będziemy potrzebowali pani usług.
Biorąc pod uwagę ich rozmowę sprzed miesiąca, słowa klientki były dla
Mallory dużym zaskoczeniem.
- Rozmyślili się państwo co do adopcji?
- Samo życie zdecydowało za nas - uśmiechnął się David. - Okazało się,
że Melinda jest w ciąży.
Mallory uśmiechnęła się, starannie ignorując ukłucie zazdrości, które
nagle pojawiło się w jej sercu.
- To wspaniała wiadomość.
- I dość nieoczekiwana - dodała Melinda. - Nasz doktor jednak twierdzi,
że czasem się tak zdarza, że gdy pary decydują się na adopcję i przestają się
starać o poczęcie potomka, nagle wszystko się udaje.
David Letham chwycił żonę za rękę.
- Jesteśmy bardzo szczęśliwi. Czekaliśmy na tę chwilę tak długo.
- Wiem - powiedziała Mallory. - Gratuluję i cieszę się razem z państwem.
Mówiła szczerze, choć widok tej pary zakochanych w sobie ludzi,
cieszących się na dziecko, przypominał jej tylko o niespełnionych marzeniach.
- Jesteśmy pani naprawdę wdzięczni, pani O'Brien - zapewniła Melinda. -
Kto wie, może to właśnie pani przyniosła nam szczęście?
Mallory z uśmiechem podniosła się z krzesła i wyciągnęła dłoń na
pożegnanie.
- Wątpię, ale dziękuję za miłe słowa. Mam prośbę, proszę mi przysłać
zdjęcie dziecka, jak już się urodzi. A najlepiej, jakby państwo przyszli w
odwiedziny. Muszę przyznać, że uwielbiam dzieci.
- W takim razie powinna się pani postarać o własne - uśmiechnął się
szeroko David.
To właśnie robię, pomyślała Mallory.
- Być może wkrótce o tym pomyślę - powiedziała na głos.
81
R S
Gdy państwo Lethamowie opuścili gabinet, Mallory poczuła, że już
dzisiaj nie uda jej się skupić na pracy. W głowie wciąż jej dzwięczały słowa
Melindy o tym, że najlepiej przestać myśleć o poczęciu. Może to jest dobry
sposób?
Nagle zdała sobie sprawę, że następne spotkanie ma dopiero o drugiej.
Szybko włożyła żakiet i chwyciła torebkę. Miała jeszcze coś do załatwienia w
czasie przerwy na lunch.
- Panie Manning, telefon do pana.
Whit rozgrzebał stos papierów na biurku, by znalezć aparat, i wcisnął
przycisk łączący go z asystentką.
- Kto dzwoni, Sandro?
- Jakaś pani o nazwisku Niespodziewana. Mówi, że to bardzo osobiste.
Whit nie przypominał sobie nikogo o takim dziwacznym nazwisku.
- Mówiła, czego chce?
- Nie. Mówiła tylko, że to bardzo ważne.
Lepiej, żeby było, pomyślał ze złością Whit. Wcisnął odpowiedni
przycisk i warknął do słuchawki:
- Whit Manning, słucham.
- Ktoś chyba wstał dziś lewą nogą.
Mallory, ostatnia osoba, którą się spodziewał usłyszeć.
- Dlaczego podałaś to dziwne nazwisko zamiast się przedstawić jak
trzeba? - zapytał.
- To dlatego, że cały dzień myślę o tym, jaką niespodziankę ci sprawić
wieczorem - roześmiała się.
I szlag trafił koncentrację.
- Dzwonisz, żeby mnie trochę pomęczyć, co?
- Tak naprawdę to dzwonię z komórki. Jestem w drodze do mieszkania.
Pomyślałam, że może miałbyś ochotę na wspólny lunch.
- Jadłem pózne śniadanie z klientami, nie jestem głodny.
82
R S
- A kto mówi o jedzeniu?
Whit zaniemówił na chwilę.
- Proponujesz spotkanie bliższego stopnia? - zapytał ostrożnie.
- Bingo.
- W takim razie jestem gotowy.
- Nie wątpię. To znaczy, że jesteśmy umówieni? Whit spojrzał na
zegarek. Niech to szlag.
- Mallory, mam ważne spotkanie za godzinę, a wcześniej muszę się
spotkać na parę minut z ojcem. Zanim dojadę do mieszkania, zaraz będę musiał
wracać.
- Czyli jestem skazana na samotny lunch przed telewizorem... - zaczęła
powoli. - Chyba że przyjadę do ciebie?
- Do biura?
- Masz chyba zamek w drzwiach? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl