[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się bardzo wyczerpana. Lubisz panować nad sytuacją. Aż ta-
kie to dla ciebie ważne?
- To nie ma nic do rzeczy. - Kłamał. Julie od razu to wyczu-
ła. Trafiła w jego słaby punkt.
- Nie chcę, żebyś nade mną panował! Nie życzę sobie kon-
troli, Dawidzie - powiedziała stanowczo.
- A szczególnie sprawowanej przez kogoś, kto mnie
nie szanuje. Kto nie uwzględnia moich uczuć.
- Tu nie chodzi o żadną kontrolę.
- Właśnie, że tak. - Julie czuła, że dokonała ważnego odkry-
cia. - ProszÄ™, zostaw mnie w spokoju.
Dawid poszedł w stronę drzwi. Julie zamknęła oczy. Jak to -
czy mógł tak po prostu wyjść? Zacisnęła pięści. Tylko nie dać
się sprowokować, nie wpaść znowu w jego objęcia! Kiedy
otworzyła oczy, Dawid stał przed nią, gotowy do wyjścia.
- Przyjdę jutro - powiedział. - Spędzimy razem dzień.
- Czego ty ode mnie chcesz? - Julie zaśmiała się gorzko. -
Zlubu? Chcesz ze mnie zrobić Sandy? - Tak dobrze pamiętała
tamten ból... - Uważałam to za dobry pomysł, kiedy miałam
trzynaście lat. Ale teraz? To najgłupsza rzecz, o jakiej w życiu
słyszałam!
- Używasz pigułki? - zapytał Dawid beznamiętnie. Potrzą-
snęła przecząco głową. Mężczyzna uniósł jej twarz i pocałował
ją lekko w usta. Julie zadrżała - jego oczy były całkiem bez wy-
razu. Może niepotrzebnie wciągała w to Sandy. A zresztą...
97
S
R
- Będę o dziesiątej. - Przesunął kciukiem po jej wargach. -
Nie uciekniesz mi tym razem?
Odpowiedziało mu wzruszenie ramion.
- Czy mogłaś zajść wtedy w ciążę?
- - Nie.
- Idz do lekarza w tym tygodniu.
- Zaraz, czy ja nie mam w tych sprawach nic do powiedze-
nia? - Julie spojrzała na niego z wrogością. - Czym ja jestem?
Częścią twojego haremu?
- Chcesz urodzić moje dziecko?
- Nie chcę - odparła Julie, zdając sobie sprawę, że kłamie.
Ale to i tak nie mogło się zdarzyć - ona nie była Sandy.
- Więc idz do lekarza. Jeśli mnie w to wpakujesz...
- W co ciÄ™ takiego wpakujÄ™?
- O dziesiątej - powtórzył ponuro.
- Ale dlaczego? Przecież ja ci się nawet nie podobam!
Dawid zatrzymał się z ręką na klamce.
- Ja bym to raczej nazwał obsesją. - Julie zauważyła, że zaci-
snął zęby.
- Wcale mnie to nie cieszy.
Czy kobietę można zmusić do romansu? Tylko dlatego, że
nie potrafi się przeciwstawić? Julie zastanawiała się, czy będzie
w stanie znieść związek z Dawidem. Chyba nie, skoro czuła się
tak zle po jednej spędzonej z nim nocy. Nie uciekaj", powie-
dział. Nie wiedziała, czy byłaby w stanie, nawet gdyby bardzo
chciała.
98
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
- To nie jest dobry pomysł - powiedziała Julie. Padał deszcz,
był wrzesień i nad miastem raz po raz przetaczały się burze.
Dawid nie przejął się zbytnio jej słowami. Ze zdumieniem zo-
baczyła uśmiech na jego twarzy. Przestanie się tak dobrze ba-
wić, pomyślała, kiedy rodzice zaczną swoje śledztwo. Pierwszy
mężczyzna, którego przyprowadzi do domu po tylu latach!
- Moja matka... Ona zawsze tak...
- Po prostu chce, żebyś wyszła za mąż. Teraz w lewo? -
Wjeżdżali w niewielką uliczkę. Dawid prowadził.
- Widzisz - nigdy tu nikogo nie przyprowadzam. To takie
krępujące. - Julie zaczęła patrzeć w okno.
- JakoÅ› to zniosÄ™.
Dawid uparł się, że spędzi weekend z Julie, a ona nie umiała
odmówić. Nie spała przez całą noc, w końcu doszła do wniosku,
że i tak nie będzie w stanie odeprzeć jego nalegań. Ich związek
wydawał się nieunikniony. Kiedy Dawid zjawił się u niej rano,
zaproponowała pójście do swoich rodziców. Spodziewała się
protestu - mężczyzna, który szuka łatwego romansu, nie chodzi
z wizytami do rodziców kochanki. %7ładen protest nie nastąpił.
Co właściwie chciała osiągnąć przez tę wizytę? Przecież nie
zmieni jego zamiarów rzucając go na pożarcie matce.
Kochanka Dawida"... Ciekawe.
Dawid zaparkował przed domem o dwóch garażach.
- To tutaj? - zapytał.
- Wally! - jęknęła Julie. Jej starszy brat stał w drzwiach i pa-
99
S
R
trzył w stronę nadjeżdżającego samochodu. - Zawracaj, nie
chcę tam iść!
- Boisz siÄ™ Wally'ego?
- Nie chodzi o niego. Raczej o nich wszystkich.
Będą zadawać mnóstwo pytań. Wiele rzeczy zostawią na
pózniej - na rodzinną kolację, może na przyszły tydzień. Jej
matka będzie zajęta Dawidem przez parę najbliższych tygodni.
Może nawet miesięcy!
- Nie będzie tak zle, zobaczysz. - Dawid wziął Julie za rękę.
Jego dłoń była duża i ciepła. - No, chodz.
Aatwo mogła sobie wyobrazić jak to będzie: Widzieliście,
jak ona na niego patrzy?", Pamiętacie, jak ona się w nim ko-
chała?" Julie i Dawid? Przecież oni zawsze się kłócili!" Oraz:
Co on w niej widzi?", Nie, Julie, to nie ma żadnej przyszło-
ści. Poszukaj kogoś innego." Byli taką dobraną parą. Nie licz
na to, że zajmiesz jej miejsce".
Wally nie patrzył na Julie, tylko na jej towarzysza. Stanęła
przed bratem i powiedziała:
- Cześć, Wally. To jest...
- Dawid McNaughton - dokończył Wally nieoczekiwanie
nieprzyjemnym tonem. Podali sobie ręce, a Dawid otoczył Julie
ramieniem. Poruszyła się delikatnie, chcąc się uwolnić, ale
mężczyzna przytulił ją jeszcze mocniej.
- Co słychać na wyspie? - spytał Wally. - Jak twoja rodzina?
- Pat się ożenił - powiedziała Julie. - Pamiętasz Patricka?
- No, i Sara - dodał Dawid. - Jest bardzo szczęśliwa.
Między mężczyznami istniało jakieś dziwne napięcie. Julie nic
z tego nie rozumiała - jej brat był młodszy od Dawida o sześć
lat. Wydawało się, że w ogóle nie będą o sobie pamiętać.
100
S
R
- Julie mi mówiła, że jesteś pośrednikiem sprzedaży domów -
powiedział Dawid.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]