[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jak to się stało?
- To nie był wypadek drogowy, jak najpierw myśleliśmy.
S
R
Z pozoru, taka niegrozna sprawa... Zwiętowali awans Grega
i sporo wypili. Kiedy byli już pod drzwiami do domu, Ste-
phanie pośliznęła się na wycieraczce i uderzyła głową o
klamkę. Twierdziła, że nic jej nie jest, łyknęła aspirynę i
położyła się spać. W nocy musiała dostać silnego krwawienia
wewnątrzczaszkowego, i rano Greg nie był w stanie jej do-
budzić. Oczywiście, teraz czuje się za wszystko odpowie-
dzialny. Gdyby tylko wezwał lekarza, gdyby tylko mniej
wypili... Wiesz, jak to jest.
- Jak go nakłoniłeś, żeby zmienił zdanie?
- Sam nie wiem... Po naszym spotkaniu poszedłem na od-
dział intensywnej opieki. Nie miałem poczucia, że mogę coś
zrobić, ale widocznie w odpowiednim czasie znalazłem się w
odpowiednim miejscu. Greg chciał z kimś porozmawiać. Jak
się już wygadał, to opowiedziałem mu inną historię. Uważnie
mnie wysłuchał. - Uśmiechnął się chytrze do Lisy. - Podałem
mu skróconą wersję twojego wystąpienia. Nie byłem aż tak
przekonujący jak ty, ale najwyrazniej to wystarczyło.
- Jeszcze raz ci dziękuję. - Uśmiechnęła się do niego
ciepło. - To było naprawdę... coś nadzwyczajnego.
- Przytulisz mnie w nagrodę, jak wtedy na korytarzu?
- Więc tyle jest warta ta twoja przysięga...
- Przepraszam, całkiem zapomniałem... Ale to tylko
chwilowy zanik pamięci, obiecuję.
- Dobrze, że nie jesteś alkoholikiem. - Podnosząc się,
szeroko ziewnęła. - Zpij dobrze, Davidzie. Jutro czeka nas
wielki dzień.
Kiedy przyszedł rano do szpitala - co nastąpiło zaledwie
sześć godzin pózniej - wszyscy mówili tylko o jednym: o
S
R
transplantacji serca. Toteż w ów emocjonujący bez wątpienia
dzień wkroczył on z niejaką tremą.
Rozmowa, którą odbył ze Stephenem i jego zdenerwowa-
ną rodziną ostro kontrastowała z wizytą na oddziale inten-
sywnej terapii. Krewni Stephanie Barry nie mieli już żadnej
nadziei. Akceptacja istniejącego stanu rzeczy miała wkrótce
zamienić się w żal po stracie i żałobę, lecz na razie rodzina
- a zwłaszcza Greg - zachowywała się tak, jakby nie przyj-
mowała tego do wiadomości. Rozmowa z nimi była niezwy-
kle trudna, lecz David zdobył się na nią, ponieważ ludzka
godność Stephanie wymagała, ażeby traktowano ją tak samo
jak każdego innego pacjenta przed operacją.
Z tych samych powodów Stephanie nadal była podłączona
do aparatury podtrzymującej życie, kiedy niedługo potem
przywieziono ją do sali operacyjnej. Szorując ręce, David
widział przez okno przyległą salę operacyjną, w której Alan
Bennett zabierał się do założenia Stephenowi by-passów. Na
widok Davida Gerry podniósł kciuki, i David uśmiechnął się,
sięgając po sterylny ręcznik. Gdyby Stephen był przytomny,
na pewno byłby wykonał taki sam gest.
W sali, do której przywieziono Stephanie, było bardzo
tłoczno. Znajdował się tam zespół chirurgiczny gotowy do
przejęcia nerek. David wiedział, że pózniej tego ranka miało
się odbyć wiele operacji przeszczepu różnych narządów. Pla-
nowany rozkład operacji uległ zmianie w całym szpitalu, ale
oprócz Lewisa Tannera nikt z tego powodu nie narzekał.
Mimo że w tej sali panował przygaszony nastrój, Davidowi
nie przyszło nawet do głowy, żeby prosić o jakieś tło muzy-
czne. Mieli do wykonania przykre zadanie, z którego chcieli
wywiązać się jak należy, ale i jak najszybciej.
S
R
Gdy David usunął serce Stephanie, umieszczono je w
mrożonym roztworze soli. Dwóch chirurgów pozostało przy
jej ciele, aby je pozszywać i nadać mu wygląd, który byłby
jak najmniej bolesny dla rodziny. David zaś poprowadził
zespół do sąsiedniej sali operacyjnej, w której leżał Stephen.
Na tym etapie nie mógł już sobie pozwolić na myślenie o
Stephanie. Musiał skupić się na przygotowaniu serca dawcy
do przeszczepu. Zadanie to wykonał na oddzielnym steryl-
nym stole w sali Stephena. Zmiana nastroju na lepszy była
wyraznie wyczuwalna i bardzo pomocna. To właśnie tu miał
się dokonać cud przemiany śmierci w życie.
Ukończywszy przygotowania, David poszedł się przebrać
i jeszcze raz wyszorować ręce. Teraz czekała go druga część
procedury: usunięcie chorego serca Stephena.
Wyjęte serce umieszczono w pojemniku z nierdzewnej stali,
który postawiono obok pojemnika ze zdrowym sercem dawcy,
i David przystąpił do implantacji. Jakże niesamowity widok
stanowiła pozbawiona serca klatka piersiowa Stephena!
Choć z początku chaotycznie, nowe serce Stephena zaczę-
ło pracować w chwili, gdy David skończył ostatni szew.
Obserwując je, odczekał jeszcze trzydzieści sekund.
- Jest rytm zatokowy! - wykrzyknął radośnie Gerry.
David szeroko się uśmiechnął i triumfalnie podniósł dłoń
zaciśniętą w pięść.
- Udało się!
Stephen fantastycznie zniósł operację - i nareszcie było
po wszystkim.
Dopiero teraz David poczuł, jak bardzo zesztywniał mu
kark. Gratulując mu, Gerry poklepał go po plecach, zaś Alan
energicznie uścisnął mu rękę. Zaraz potem podszedł do niego
S
R
tuzin innych współpracowników. Marząc o gorącym prysz-
nicu, David wymknął się wreszcie z sali, z zadowoleniem
zauważając, że w sali obok odbywa się już operacja prze-
szczepu nerki.
Zajrzał do sali pooperacyjnej, w której leżał Stephen.
- Zwietnie wygląda! - wykrzyknęła z podnieceniem Li-
sa. - Mógłbyś porozmawiać z rodziną?
Oczywiście, mógł i porozmawiał. Już był w drodze do
łazienki, gdy zaczepiła go ekipa telewizyjna.
- Można prosić o krótki wywiad? Proszę nam opowie-
dzieć o pierwszej w Christchurch transplantacji serca.
Zawahał się.
- Myślę, że rodzina nie życzy sobie rozgłosu. Muszę
uszanować ich prywatność.
- Nie mamy nic przeciwko temu - usłyszał za plecami
głos matki Stephena. - Uczestniczymy przecież w historycz-
nym wydarzeniu. I może to być dla nas jedyna okazja, żeby
podziękować rodzinie dawcy.
Nie dało się tego uniknąć - wszyscy chcieli mu pogratu-
lować. Ilekroć mijał pokoje pacjentów, tylekroć na ekranach
stojących przy łóżkach telewizorów widział swoją twarz.
Stephenowi wciąż przysyłano kwiaty i kartki z życzeniami
szybkiego powrotu do zdrowia, co sprawiało kłopot perso-
nelowi. A telewizja nie przepuściła nawet biednemu Grego-
wi. Wszystko to rozzłościło Davida. Od czasu wystąpienia
Lisy zbyt wiele osób wie o tej sprawie. Kto mógł złamać
zasadę poufności?
O dziwo jednak Greg wypowiedział się publicznie równie
chętnie jak rodzina Stephena.
S
R
- Podjęcie tej decyzji naprawdę mi pomogło - wyznał Da-
vidowi, gdy ten zadzwonił do niego, by w imieniu szpitala
przeprosić za zamieszanie. - Nie przeszkadza mi, że ludzie o
tym wiedzą. Niewykluczone, że pomoże to innym podjąć po-
dobną decyzję. Oby z każdej tragedii wyniknęło coś dobrego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]