[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czy dwóch gońców do składu nad rzeką i uzupełnić zapasy. Tymczasem wszyscy
niech koniecznie nocują w tunelu. A teraz coś wam zaproponuję: mam pierścień,
więc jeszcze dziś w południe bo wtedy najpewniej Smaug będzie drzemał
161
zakradnę się znów tunelem i zobaczę, co tam smok porabia. Może trafi się ja-
kaś pomyślna okazja. Każdy gad ma swoją słabość jak mawiał mój ojciec, cho-
ciaż, o ile mi wiadomo, nie czerpał tej informacji z osobistego doświadczenia.
Krasnoludy oczywiście przyjęły propozycję bardzo skwapliwie. Nauczyły się już
szacunku dla Bilba. W owym czasie hobbit stał się właściwie dowódcą wypra-
wy. Miał własne poglądy i plany. W południe więc gotów był do powtórnej wę-
drówki w głąb Góry. Nie palił się co prawda do tego, ale też nie wzdragał zbytnio,
bo mniej więcej już wiedział, co go czeka. Gdyby lepiej znał smoki i przewrotne
smocze obyczaje, czułby gorszy strach i nie liczyłby z taką pewnością, że zasta-
nia Smauga śpiącego.
Kiedy wyruszał, słońce świeciło jasno, ale w tunelu było czarno jak w nocy.
Zwiatło przeciekające przez szparę drzwi, ledwie uchylonych, szybko zniknęło,
gdy schodził coraz niżej. Szedł tak cicho, że nie więcej robił hałasu niż dym nie-
siony łagodnym powiewem powietrza i trochę nawet chełpił się tym w duchu,
podchodząc do dolnego wylotu korytarza. W pieczarze dostrzegał tylko najniklej-
szy blask.
Stary Smaug zmęczył się i śpi pomyślał. Widzieć mnie nie może, a nie
usłyszy też na pewno. Głowa do góry, Bilbo!
Bilbo zapomniał czy może nigdy nie słyszał o doskonałym węchu smoków
i o tym, że umieją spać z jednym okiem czujnie otwartym, jeśli podejrzewają nie-
bezpieczeństwo.
Kiedy Bilbo zajrzał przez otwór w ścianie, Smaug rzeczywiście wyglądał tak,
jakby spał głęboko; leżał niemal bez życia i prawie nie świecił, a chrapanie jego
brzmiało zaledwie jak podmuch niewidzialnej odrobiny pary. Hobbit już miał
wejść do pieczary, gdy spostrzegł wąski, przenikliwy, czerwony promień strzela-
jący spod nie domkniętej powieki lewego ślepia Smauga. A więc smok tylko uda-
wał sen! Patrzał pilnie w otwór tunelu! Bilbo szybko odskoczył wstecz, błogosła-
wiąc swój pierścień. Wtedy Smaug przemówił:
No coż, złodziej! Czuję cię nosem, odróżniam twój zapach. Słyszę twój od-
dech. Chodz no bliżej. Proszę bardzo, nie żałuj sobie, jest tu wszystkiego dość,
nawet za wiele.
Ale Bilbo nie był takim nieukiem w zakresie wiedzy o smokach, żeby mu uwie-
rzyć; jeśli Smaug na to liczył, grubo się zawiódł.
Dziekuję ci, o Smaugu Grozny! odpowiedział. Nie przyszedłem po pre-
zenty. Chciałem tylko przyjrzeć ci się i sprawdzić, czy naprawdę jesteś tak wspa-
niały, jak głoszą legendy. Bo nie wierzyłem legendom.
A teraz wierzysz? spytał smok mile połechtany pochlebstwem, choć nie
brał wcale komplementów za dobrą monetę.
162
Doprawdy, pieśni i legendy bledną wobec rzeczywistości, o Smaugu, pierw-
sza i najgorsza plago świata! odparł Bilbo.
Jak na złodziej i łgarza jesteś bardzo dobrze wychowany powiedział
smok. Widzę, że znasz moje imię, ale ja nie przypominam sobie, żebym kie-
dykolwiek spotkał twój zapach. Ktoś jest i skąd przybywasz, jeśli wolno zapytać?
Wolno, oczywiście. Przybywam spod Pagórka, a droga moja wiodła nad gó-
rami i pod górami. Również przez powietrze. Jestem ten, który chodzi po świe-
cie niewidzialny.
W to uwierzę bez trudu rzekł Smaug. Ale to chyba nie jest imię, któ-
rego zazwyczaj używasz?
Jestem znalazcą tropów, przecinaczem pajęczyn, posiadaczem ostrego żą-
dła. Wybrano mnie ze względu na szczęśliwą liczbę.
Piękne tytuły! szyderczo mruknął smok. Ale nawet szczęśliwe numery
nie zawsze wygrywają.
Jestem ten, który żywcem grzebie przyjaciół i tropi ich, a potem znów ży-
wych wyciąga z wody. Pochodzę z dna worka, ale nikomu nie udało się nakryć
mnie workiem.
To już brzmi nieprawdopodobnie zaśmiał się zgryzliwie Smaug.
Jestem przyjacielem niedzwiedzi i gościem orłów, zdobywcą pierścienia
i wybrańcem szczęścia. Jestem też mistrzem w jezdzie na baryłce ciągnął da-
lej hobbit, bawiąc się tą grą w zagadki.
To już lepsze powiedział Smaug ale nie daj się zbytnio ponosić fanta-
zji.
Tak właśnie, a nie inaczej należy rozmawiać ze smokami, jeśli ktoś nie chce
wyjawić swojego imienia (bo tak dyktuje rozum), ale nie chce też rozwścieczyć
przeciwnika jawną odmową (co również dyktuje rozum). %7ładen smok w świe-
cie nie oprze się urokowi zagadek i każdy straci sporo czasu próbując je rozwią-
zać. Wielu powiedzeń Bilba smok ani w ząb nie rozumiał (ale ty, mam nadzieję,
wszystko zrozumiałeś, bo znasz przygody, które hobbit miał na myśli), ale łudził
się, że zrozumiał dość, i radował się złośliwie w głębi swego czarnego serca.
Tak też domyślałem się wczoraj wieczorem mówił sobie z uśmiechem za-
dowolenia. Jeśli to nie jest robota ludzi znad Jeziora, tych nędznych handlarzy
baryłek, nie jestem smokiem, lecz jaszczurką. Od wieków już zaniedbywałem wy-
praw w tamtą stronę, ale teraz się poprawię!
Dobrze, pogromco baryłek! rzekł głośno. Może Baryłką wabił się twój
kuc, a może nie, chociaż był tak gruby, że zasłużył na to imie. Przypuśćmy, że
naprawdę chadzasz po świecie niewidzialny, ale nie zawsze chadzasz piechotą.
Przyjmij do wiadomości, że wczoraj wieczorem zjadłem sześć kucyków, a wkrótce
163
złapię i zjem osiem pozostałych. W podzięce za smaczną kolację ofiaruję ci dobrą
i zbawienną radę: o ile możności nie zadawaj się z krasnoludami.
Z krasnoludami? spytał Bilbo z udanym zdziwieniem.
Nie zawracaj mi głowy! odparł Smaug. Znam zapach i smak krasnolu-
dów; nikt go nie zna lepiej ode mnie. Nie próbuj mi wmawiać, że zjadłszy kucy-
ka, który służył za wierzchowca krasnoludowi, mogłem się co do tego omylić. yle
skończysz, jeśli będziesz przestawał z takimi kompanami, o złodzieju, pogromco
beczek! Nie mam nic przeciw temu, żebyś im moje słowa powtórzył.
Ale Smaug nie wspomniał o tym, że nie znał pewnego innego zapachu, zapa-
chu hobbitów; nigdy się z nim w życiu nie zetknął, toteż był teraz mocno zaintry-
gowany.
Myślę, że dobrze ci zapłacili za ten wczorajszy puchar, co? mówił dalej.
Powiedz, dużo dostałeś? Nic? Tak, to do nich podobne. Oni tam pewnie kryją
się tchórzliwie na górze, a na ciebie zwalili niebezpieczną robotę i kazali ci, korzy-
stając z chwil mojego roztargnienia, porywać, co się da, i przynosić sobie. Obie-
cali ci pewnie udział w zyskach? Nie wierz im! Dobrze będzie, jeśli w ogóle wyj-
dziesz z tej historii żywy.
Bilbo czuł się coraz bardziej nieswojo. Ilekroć wzrok Smauga, błądząc w ciem-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]