[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Cole. Zajęła miejsce naprzeciwko niego i spojrzała zatroskana na jego bladą
twarz. Bez słowa sięgnął po jej rękę i zamknął ją w swoich dużych, silnych
dłoniach. Potem pogładził ją kciukiem i przez chwilę siedział w milczeniu ze
wzrokiem wbitym w ich splecione ręce.
 Bobby, mój syn, zginął, gdy miał dziesięć lat  powiedział z ciężkim
sercem.  Dokładnie tyle, ile teraz ma Jeff... Był jak żywe srebro i trudno się
było przy nim nie uśmiechać.
Mówienie o Bobbym wyraznie sprawiało mu ból. Chciała mu jakoś
pomóc, ale niełatwo było wymyślić coś, co mogłoby uśmierzyć jego cierpienie,
 Był chłopcem, o jakim marzy każdy ojciec: dociekliwy, wrażliwy,
trochę psotny, obdarzony bujną wyobraznią...
 Przypomina mi to Jeffa  powiedziała Robin.
126
R
L
T
Cole pokiwał głową.
 Często mi powtarzał, żebym się nie zamartwiał za bardzo Jennifer,
moją byłą żoną, bo on, mój dziesięcioletni synek, zaopiekuje się mną.
W jego oczach malował się niewyobrażalny ból, aż Robin wstrzymała
oddech.
 Nie musisz mi o tym opowiadać...  Nie, jeśli miałoby to rozdrapać
zabliznione rany, dodała w myślach.
 Powinienem ci już dawno o tym powiedzieć, a wciąż jeszcze, mimo
upływu lat, ciężko mi mówić o moim synu. Przez ten cały czas czułem się tak,
jakby wraz z Bobbym odeszła także jakaś część mnie, ta najlepsza... Ale teraz
już tak nie myślę...
 Jeff przypomina ci Bobby'ego, prawda?  Wiele razy się zastanawiała,
czy rozumie, że przenosi swoje ojcowskie uczucia na jej syna.
Cole uśmiechnął się słabo.
 Był wyższy od Jeffa i jego ulubionym sportem była koszykówka,
chociaż wolał oglądać rozgrywki, niż sam grać. Tak naprawdę kochał
komputery. Myślę, że gdyby żył, z pewnością poszedłby w tym kierunku. Jen
tego nigdy nie mogła zaakceptować, wolałaby, żeby był sportowcem i miał
bardziej atletyczną budowę, a on starał się, jak mógł, żeby ją zadowolić.  Cole
spuścił wzrok.  Jennifer i ja wzięliśmy rozwód przed tym wypadkiem. Zginęła
razem z nim i jedyne, co mnie pociesza, to fakt, że nie cierpieli. Nie zniósłbym
myśli, że musieli cierpieć.  Cole upił łyk kawy i skrzywił się.  Dodałaś
cukru?
 Pomyślałam, że przyda ci się odrobina cukru.
Uśmiechnął się.
 Jestem ci winien ogromne podziękowania...
 Mnie?  zdziwiła się.
127
R
L
T
 Pamiętasz to popołudnie, gdy Jeff uciekł?
Naturalnie, że pamiętała, nie było łatwo o tym zapomnieć. Przy Jeffie nie
musiała się obawiać za niskiego tętna, swoimi wybrykami zawsze utrzymywał
ją w formie.
 Wkrótce potem pojechałem w podróż służbową do Seattle...
Robin kiwnęła głową.
 Wtedy, kiedy Jeff zajmował się Blackiem  powiedziała.
 Dokładnie, i póznym popołudniem, gdy zakończyło się już spotkanie i
miałem jeszcze kilka godzin do kolacji, poszedłem na spacer. Było jeszcze
jasno i nagle znalazłem się na nabrzeżu. Niebo było nieskazitelnie błękitne, a
woda przejrzysta jak kryształ. Mam to przed oczami, jak gdyby wydarzyło się
dopiero wczoraj. Stałem sam w porcie i przyglądałem się, jak prom dobija do
jednej z wysepek, torując sobie drogę przez fale. Myślałem o Bobbym
intensywniej niż zwykle, bardziej wyraziście, chociaż zawsze jest w moich
myślach, nawet teraz. I wtedy stała się bardzo dziwna rzecz, aż trudno mi to
wyjaśnić.  Przez chwilę wahał się, jak gdyby w poszukiwaniu właściwych
słów, które najlepiej by odzwierciedlały to, co zaszło. Nagle potrząsnął głową,
jakby sprawa była z góry skazana na przegraną, jakby się poddał.
 Powiedz mi, proszę  powiedziała cicho.  Chcę to wiedzieć.
 Cóż, stojąc tam, w porcie, po raz pierwszy odkąd straciłem syna,
poczułem jego obecność. To było tak, jak gdyby stał obok mnie i pokazywał
palcem na różne ciekawe miejsca w okolicy i zadawał pytania. Jeszcze nigdy
wcześniej nie czułem takiej lekkości w sercu, jakby ktoś zdjął mi z barków
ciężar bólu i goryczy. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że na moich ustach
pojawia się uśmiech. Ten uśmiech towarzyszy mi od tamtej chwili niemal
nieustannie. Zupełnie jakby po latach paraliżu powróciło mi czucie i znowu
mogę się śmiać. Wróciłem do hotelu i zapragnąłem usłyszeć twój głos. Nie
128
R
L
T
miałem jednak dobrego pretekstu, żeby do ciebie zadzwonić, dlatego
zapytałem o Jeffa i Blackiego. Ale to ciebie wtedy chciałem usłyszeć...
Robin uśmiechnęła się przez łzy, które niespodziewanie napłynęły jej do
oczu. Zastanawiała się, czy Cole zdaje sobie sprawę, jaką wartość ma dla niej
to, co właśnie przed chwilą powiedział.
 W porcie w Seattle odnalazłem jakąś nową wolność, jakbym za
pociągnięciem czarodziejskiej różdżki został uwolniony od przeszłości. Nie do
końca potrafię ująć to w słowa i powiedzieć, co się właściwie zmieniło, ale
jednego jestem pewien: ty i Jeff odegraliście w tym bardzo istotną rolę. Bardzo
to doceniam, ale jest jeszcze coś, coś, co się nagle we mnie zrodziło, gdzieś w
głębi duszy, coś, co mi mówi, że pora już, by sobie odpuścić...
 To wspaniale, tak bardzo się cieszę  szepnęła Robin.
 Problem w tym, że nigdy nie uporałem się z nienawiścią, którą czułem
po wypadku do Jennifer. To ona siedziała wtedy za kierownicą i to ona
spowodowała wypadek. Z drugiej strony wiem, że nigdy naumyślnie nie
zrobiłaby Bobby'emu krzywdy, kochała go tak samo jak ja, był przecież jej
synem. Kiedy poznałem ciebie, zrozumiałem, że muszę jej wybaczyć. Nie
byłem mężczyzną, którego potrzebowała, rozczarowałem ją i zawiodłem jej
oczekiwania. Dopiero pod koniec naszego związku dotarło do mnie, że jest
poważnie chora. Uzależnienie od alkoholu jest podobnym schorzeniem jak rak.
Nie rozumiałem jej choroby, dlatego wszyscy cierpieliśmy.
 Jesteś dla siebie zbyt surowy  powiedziała Robin, ale był tak
pogrążony we własnych myślach, że chyba nawet jej nie słyszał.
 Nienawiść i potworny żal drążyły mnie jeszcze długo po wypadku, ale
nie starałem się uporać z tymi emocjami. Zamiast więc powoli zdrowieć,
pozwalałem, by ta zgryzota trawiła mnie coraz bardziej. Odsuwałem się od
przyjaciół, kolegów, a w zamian rzuciłem się w wir pracy. Znacznie więcej
129
R
L
T
czasu spędzałem w kancelarii i w sądzie aniżeli w domu, a Blackie, w sensie
dosłownym, stał się moim jedynym kompanem. No i od jakiegoś czasu zająłem
się tą posiadłością po dziadku, bo ciężka fizyczna praca dawała mi satysfakcję.
Była na tyle wyczerpująca, że nie miałem siły nawet myśleć. Zapomniałem już,
co to znaczy wygrzewać się leniwie w słońcu czy puszczać na wietrze
latawiec.  Tu uśmiechnął się czule do Robin.
 To dlatego zabrałeś nas na ten piknik?
Na twarzy Cole'a malował się teraz niemal chłopięcy uśmiech.
 W parku Golden Gate byłem ostatnio z Bobbym, dlatego ten piknik
stanowił dla mnie olbrzymie wyzwanie... Bardzo się bałem, że nie dam rady, a [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl