[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przeczucia, jakie żywisz w stosunku do mnie, dlaczego raz obdarzasz mnie
zaufaniem, a za chwilę w popłochu uciekasz... - Ujął ją pod brodę. - Musisz
mi zaufać. Nigdy nie zranię twoich uczuć, czego dowodem jest chociażby
fakt, że wpuściłem cię tutaj, nie żądając zapłaty za to, że mnie wyrzuciłaś z
mojego własnego łóżka.
- Ale przecież kazałeś mi stać na zewnątrz dobre pięć minut, zanim
zdecydowałeś się mnie wpuścić.
- Przynajmniej miałaś na sobie koszulkę i ciepłe spodnie. Zresztą nie był
to ten rodzaj zapłaty, na jakim najbardziej mi zależy. Chcesz wiedzieć,
dlaczego nie zażądałem tego od ciebie?
- Tak - przez swój niewyparzony język dała odpowiedz szybciej, niż
zdążyła pomyśleć, o jaki rodzaj rekompensaty chodzi.
- Ponieważ z jednej strony silnie pragnę, by to się stało, a jednocześnie z
drugiej równie silnie się tego obawiam. Boję się, że jeśli zgodzisz się
spędzić w mych ramionach jedną noc za to, że nie wpuściłaś mnie do domu,
będzie to jednocześnie nasza ostatnia noc. A ja pragnę mieć ich znacznie
więcej, Rudzielcu. Zdałem sobie z tego sprawę, jak tylko cię zobaczyłem -
przerwał na moment i z uwagą spojrzał dziewczynie w oczy. - Jestem
przygotowany na to, że potrzebujesz trochę czasu, by się pozbierać po tym
RS
32
wszystkim, co przeszłaś. Będę czekał na ciebie, aż sama zdecydujesz się
przyjść do mnie i pozostać w moim życiu na zawsze.
- Nie rozumiem cię.
Mówił tak, jakby dawał jej coś najcenniejszego, co miał. Ale co to było?
I czemu miałby to coś ofiarowywać właśnie jej?
- Pozwól, że cię o coś zapytam. Czy twoja ciotka nie przesadzała,
mówiąc, że potrzebujesz Letniego Pensjonatu, by zarobić nim na
utrzymanie?
Nie widziała powodu, by ukrywać prawdę. Zakłopotanie, które
odczuwała uprzednio, zniknęło.
- Owszem, tak właśnie chciałam zarobić na życie.
- Chciałam?
- Tak, ponieważ nie powiedziała ci wszystkiego. Należy do mnie nie cały
Letni Pensjonat, lecz tylko ta część, która była w posiadaniu Wesa, czyli
połowa... a może nawet mniej. Nie wykluczone, że miał więcej niż jednego
partnera, a ja nie mam środków, by tych ewentualnych wspólników spłacić.
- Kiedy to powiedziała na głos, zabrzmiało to nawet gorzej, niż gdy o tym
myślała.
- Nie - powiedział twardo Joshua. - Mogę ci zagwarantować, że jedynym
wspólnikiem Wesa jestem ja. A skoro ja posiadam połowę, to do ciebie
musi należeć reszta. Możesz więc zarobić tym na utrzymanie... jeżeli
zdecydujesz się zostać.
- Jako twój wspólnik? - podniosła wzrok, by zobaczyć, jaki wyraz miały
jego oczy. Aączenie interesów z przyjemnością nie było najlepszym
pomysłem. Nauczyło ją tego gorzkie doświadczenie.
Joshua usiadł na krześle, wskazał Maggy kanapę i, ujmując dłonie
dziewczyny, odezwał się:
- Mam dziwne uczucie, że wystarczy jedno fałszywe słowo
wypowiedziane przeze mnie, a znikniesz z mego życia na zawsze.
Spuściła wzrok, przyglądając się jego dłoniom. Jakże mogła mu nie
zaufać?
- Nie chciałabym opuszczać pensjonatu, a z drugiej strony odejście od
ciebie wydaje mi się jeszcze gorsze.
Zadrżała, kiedy oparł głowę na jej ramieniu. Uważnie słuchał każdego
słowa, próbując odszyfrować to, co kryło się między wierszami.
- Dlaczego miałabyś odejść ode mnie?
- Ponieważ nie chcę się wiązać z człowiekiem, który będzie jednocześnie
moim wspólnikiem. Już kiedyś tak zrobiłam i okazało się to jedną wielką
pomyłką.
RS
33
Oparła o niego głowę. Choć formalnie był dla niej kimś zupełnie obcym,
poczuła się przy nim tak, jakby znała go od lat.
- Chcę całkowicie oddzielić moje życie prywatne od zawodowego.
Poprzednio tego nie zrobiłam i musiałam zrezygnować ze wszystkiego. Z
moich przyjaciół, domu, kariery, kontaktów zawodowych, ze wszystkiego,
co miało dla mnie jakąś wartość. Nie chcę przeżywać tego po raz drugi. Nie
chcę ryzykować. Jeśli zakocham się jeszcze raz i stracę tego człowieka... -
nie była w stanie wymówić imienia Joshui - ...przynajmniej nie stracę całej
reszty.
- Jednym słowem, jeśli zostaniemy wspólnikami, nie będziemy mogli
być razem, tak? To właśnie miała na myśli, choć nie chciała powiedzieć
tego tak dobitnie. Byłoby znacznie lepiej, gdyby oboje zdecydowali się
zignorować tę więz, jaka wytworzyła się między nimi. Przytaknęła.
- Czy to oznacza, że gdybyśmy nie byli wspólnikami, mogłabyś zostać
moją kochanką? Bezpośredniość tego pytania zupełnie ją zaskoczyła.
Wyprostowała się. Mówienie o tym niczego nie mogło ułatwić.
- Cóż, teoretycznie tak... Jeśli zacznę się znów z kimś spotykać, byłoby
chyba lepiej, żeby był to ktoś z zewnątrz, nie uważasz?
Nie odpowiedział, tylko uniósł jej brodę, zmuszając, by spojrzała mu
prosto w oczy.
- Myślę, że sprawy zaszły już za daleko. Nie możesz się zastanawiać nad
związaniem się z innym mężczyzną, ponieważ już dokonałaś wyboru.
Uważam, Maggy, że nie chcesz spojrzeć prawdzie w oczy. Nie mam na
myśli żadnej hipotetycznej sytuacji, tylko bardzo konkretną. Krótko
mówiąc, pytam cię, czy zgodziłabyś się spać ze mną, gdybyśmy nie byli
wspólnikami?
Okłamywanie Joshui nie wchodziło w grę. Nie oszukałaby go, gdyż oczy
i reszta ciała mówiły zupełnie coś innego.
- Nie mam zamiaru sprzedawać Letniego Pensjonatu tobie ani
komukolwiek innemu - powiedziała twardo. - Ale jeśli któreś z nas sprzeda
swój udział, wtedy myślę, że może...
- %7ładne myślę", Maggy. Tak albo nie. Chcę usłyszeć konkretną
odpowiedz. Czy jeśli jedno z nas z jakiegokolwiek powodu przestanie być
współwłaścicielem pensjonatu, to pójdziesz ze mną do łóżka, tutaj, zaraz?
Naszła ją straszna ochota, by zapytać, czy może wezwać Deirdre na
konsultację. Coś jednak w jego sposobie mówienia ostrzegło ją, że nie był to
najlepszy pomysł. Starała się myśleć racjonalnie, ignorując przy tym ręce,
które bardzo sugestywnie masowały jej ramiona.
RS
34
Jeśli Joshua sprzedałby swą część, wówczas może mogłaby rozpocząć z
nim romans...
- To nie jest takie trudne - przekonywał ją. - Niezależnie od tego, co
powiesz, i tak oboje znamy prawdę.
Przygryzła dolną wargę, pragnąc, by nie znajdował się tak blisko niej.
Zaprzeczenie zabrzmiałoby śmiesznie, kiedy tęskniła za nim każdą cząstką
swego ciała.
- Tak! - niemal krzyknęła. - Jeżeli nie bylibyśmy wspólnikami, wtedy,
wybacz, że powiem to w ten sposób, moglibyśmy zostać kochankami...
Patrzył na nią wyczekująco.
- Tutaj, dziś w nocy. - Wzięła głęboki oddech, jakby nie starczało jej
powietrza. - Teraz. Wypuścił z płuc długo przetrzymywany oddech.
- To właśnie chciałem usłyszeć.
Wstał z krzesła. Zledziła każdy jego ruch, jakby oczy jej połączone były
[ Pobierz całość w formacie PDF ]