[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tak?
- Zdobyłem pieniądze na jeszcze kilka tygodni. Gdybyś zobaczyła ich miny, gdy
pojawiłem się w siedzibie koncernu... Musiałem tłumaczyć w nieskończoność, ale
uwierzyli mi. Chciałem kupić ci trochę ubrania, ale pomyślałem, że tym razem sama
sobie wybierzesz. Możesz to zrobić dla mnie? Wybierz sobie, co tylko chcesz, i nie
przejmuj siÄ™ cenÄ….
Nie patrzył na mnie, gdy to mówił, tak jakby te słowa sprawiały mu trudność. Nie
rozmawialiśmy za często o pieniądzach. Pomyślałam, że byłoby przesadą odmówić, więc
wsunęłam w jego dłoń swoją na znak podziękowania.
- Kupiłem tylko parę sandałów. Odrysowałem twoją stopę i pokazałem to w sklepie.
Zaśmiałam się i uścisnęłam jego rękę. Aż zakłuło mnie w sercu, gdy zobaczyłam wyraz
jego twarzy. Nigdy czegoś takiego nie czułam, to było tak, jakby gwałtowna gorączka
przyspieszyła bieg mojej krwi...
- Poza tym poszedłem na policję.
Dobrze, że zaczął mówić o czymś innym!
- Naprawdę? - zdziwiłam się.
- Tak, już się nie bałem. Też oczywiście musiałem się długo tłumaczyć. Okazało się, że i
Giancarlo, i Guido są starymi znajomymi policji, przestępcami do wynajęcia. Właśnie
otrzymałem telefon, że ich zaaresztowano. Nicoletti był tylko znajomym Giancarla. Nie
miał pojęcia, o co w tym wszystkim chodziło, więc puścili go.
- A tamci powiedzieli coÅ›?
- Ani słowa. O ile ich zdążyłem poznać, nic nie powiedzą.
- A ten czwarty? Norweg?
112
- Na pewno jest już daleko. Może składa właśnie raport w kraju.
Zamilkliśmy, myśląc to samo: kto za tym stał? No i kim był ten, który się wszędzie
pojawiał?
- On jest tylko narzędziem w czyimś ręku, nie sądzisz? - myślałam na głos.
- Jestem tego pewien!
Zacisnął usta. Czekałam z niepokojem na to, co powie teraz. I rzeczywiście... Poruszył
temat, którego chciałam unikać.
- Synnøve - zaczÄ…Å‚ i spojrzaÅ‚ na mnie pÅ‚onÄ…cymi oczami. - Wszystko siÄ™ zmieniÅ‚o,
prawda? Mimo że nie chcesz oszukiwać Arnego, nie czujesz już do niego tego, co
kiedyś. Nie możesz czuć!
Spostrzegłam, że drżę.
- Scott - poprosiłam. - Daj mi trochę czasu. Jutro przyjedzie Arne. Pozwól, że najpierw się
z nim zobaczÄ™, zbadam moje uczucia. Rozumiesz, jestem typem kobiety jednego
mężczyzny, nie umiem przechodzić lekko od jednego do drugiego.
- Tak, wiem - rzucił gorzko. - Osiem lat bezsensownego zakochania w jakimś nicponiu.
- Dziewięć - poprawiłam automatycznie. - Ale jak możesz tak mówić o kimś, kogo nie
poznałeś? - protestowałam słabo. - On wiele dla mnie znaczy.
Scott nie dał się przekonać.
- Marzenie - stwierdził. - Wydumany ideał mężczyzny. Nie widzisz, że rzeczywistość nie
przystaje do ideału?
Przetarłam oczy, zmęczona.
- Nie rozmawiajmy o tym teraz, Scott. Pozwól mi wybrać. Nie chcę, żeby coś wpływało
na mojÄ… decyzjÄ™.
- Przepraszam - powiedział, wstając. - Wiem, ale muszę jeszcze coś dodać. Wiedz, że
znaczysz dla mnie bardzo dużo, Synnøve. Ale pewnie już to zrozumiaÅ‚aÅ›.
Zaczęłam drżeć na całym ciele i zerwałam się na równe nogi. Chciałam znalezć się jak
najdalej od niego.
- Nie możesz przestać?! - krzyknęłam zrozpaczona. - Ja tu walczę i walczę, aby
zachować się lojalnie w stosunku do Arnego, a ty mi w tym cały czas przeszkadzasz!
113
Zapadła śmiertelna cisza. Stałam, trzymając się oparcia krzesła, aby Scott nie
spostrzegł, że drżę. On trwał bez ruchu z zamkniętymi oczami, tak jakby musiał użyć
wszystkich sił, aby uspokoić kłębiące się w nim uczucia.
- Wybacz mi, Synnøve - poprosiÅ‚ w koÅ„cu ochrypÅ‚ym gÅ‚osem.
Już dawno przestałam być zła.
Nasze spojrzenia spotkały się i nagle się roześmieliśmy. Doprawdy, co za zmienność
nastrojów...
Scott opanował się pierwszy.
- Zobacz, kupiłem norweską gazetę - zagadnął z podziwu godnym spokojem. -
Pomyślałem, że chętnie przeczytasz nowości z kraju.
Z wdzięcznością przyjęłam gazetę i poszłam do łazienki. Ależ bolały mnie stopy!
Leżąc w wannie, czytałam, aż papier całkiem zamókł. Ale dostrzegłam małą notatkę...
Czułam się, jakbym dostała obuchem po głowie. Błyskawicznie owinęłam się hotelowym
ręcznikiem i wpadłam do pokoju.
- Scott, zobacz! - zawołałam, padając na łóżko obok niego. Leżał i czytał coś, nadal w
ubraniu.
- Zobacz! Firma Arnego jest bliska bankructwa!
Scott doczytał notatkę do końca.
- No, na to wyglÄ…da.
- Muszę być z nim. On mnie potrzebuje!
Popatrzył na mnie długo, tak długo, aż zakręciło mi się w głowie.
- Ja też ciÄ™ potrzebujÄ™, Synnøve - powiedziaÅ‚ cicho. - I jesteÅ› mojÄ… żonÄ….
Potrząsnęłam głową. Nie byłam w stanie wykrztusić ani słowa. Myślałam o tych
wszystkich relacjach i uczuciach, jakie się między nami wytworzyły: obojętność, przyjazń,
podejrzliwość, zazdrość, nienawiść, irytacja, pożądanie i czułość. Nic jednak nie mogło
porównać się z tym poczuciem wspólnoty, które teraz przepływało między nami jak
gorący strumień.
114
W tym samym momencie, patrząc w jego gorejące oczy, przypomniałam sobie tę
niezwykłą scenę, gdy padł przede mną na kolana przy drodze. Pamiętałam jego łzy, ból
malujący się na twarzy... Poczułam mrowienie w ciele. Bezwiednie zmięłam gazetę.
- Pomóż mi, Scott - wyszeptałam bezradna. - Pomóż. Czuję się jak porwana na strzępy.
Nie wiem, z kim chcę być. Pragnę dochować wierności, ale już nie wiem, komu.
- Sobie samej - odszepnÄ…Å‚ ochryple.
- A kim jestem? Jakoś już nie wiem...
Jego twarz była blada i napięta.
- Mam przenieść się do innego pokoju? - spytał.
- Nie! - zawołałam rozpaczliwie. - Nie, Scott! Zostań!
Myśl, że mógłby stąd odejść, sprawiła, że straciłam opanowanie. Wyciągnęłam rękę,
złapałam go za koszulę... i to wystarczyło. To była iskra, która rozpaliła potężny płomień
namiętności Wina leżała po mojej stronie, nie Scotta.
Próbował powstrzymać własne dłonie, ale na próżno. Gdy zobaczył moje bezradne
spojrzenie, poczuł, że garnę się do niego, wyszeptał bez tchu:
- Nie rób tego, Synnøve, nie rób!
Było już za pózno.
- Chcę zostać z tobą, Scott - jęknęłam żałośnie.
No i wtedy gwałtownie porwał mnie w ramiona, przyciągnął do siebie i wtulił twarz w moją
szyjÄ™.
- Och, Scott - westchnęłam zachwycona.
Cudownie było znalezć się w jego objęciach. Na krótką chwilę jakiś cień przesłonił moje
myśli, ale szybko go odgoniłam.
Poczułam usta Scotta na swoich, głodne i ciepłe. Przytuliłam się do niego jakby w
oszołomieniu. Nawet mi się nie śniło, że można coś takiego czuć. Zupełnie jakbyśmy
wpadli w jakiś kręcący się bęben, który nie mógł się zatrzymać. Jego ręce, drżące i
palące mi skórę, gorące słowa szeptane do ucha...
Na sekundę ujął moją twarz w dłonie i spojrzał mi głęboko w oczy. Potem, jakby
znalazłszy odpowiedz, której szukał, opuścił powoli głowę i otarł się o mnie policzkiem.
115
- Moja cudowna żona - wyszeptał.
116
ROZDZIAA XXI [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl