[ Pobierz całość w formacie PDF ]
propozycji...
- Powinienem był się domyślić, że Rene maczała w tym palce! - zawołał Holt i
poluzował węzeł krawata. - Co cię opętało, żeby jej słuchać? Jest świetną
sekretarką, ale nie ma zielonego pojęcia o tym, jak zdobyć i zatrzymać przy
sobie mężczyznę. Jej życie miłosne to jeden wielki bałagan. To ty zawsze
musiałaś jej doradzać w tych sprawach, a ona i tak zazwyczaj ciebie nie
słuchała. Skąd wzięłaś ten niedorzeczny pomysł, że ona wie cokolwiek o
mężczyznach?
- To nie Rene mi doradziła - odparła Bennie.
- Wszystko było w tamtej gazecie.
- Zasugerowałaś się artykułem o tym, jak zdobyć męża? I naprawdę dlatego
dałaś ogłoszenie do gazety, że zamierzasz wyjść za mąż?
- Jak najbardziej. Zbliżają się moje trzydzieste urodziny i dość już mam
czekania... - urwała, bo prawie wyznała, że ma dość czekania na Holta.
- Jestem gotowa zawrzeć małżeństwo i urodzić dzieci - dokończyła niezbyt
zręcznie.
- A co z twoim tajemniczym kochankiem?
RS
- cicho spytał Holt. - On nie należy do tych, którzy pragną ożenku?
- Jakim kochankiem?
- Tym, o którym mi wczoraj powiedziałaś.
- Nie mówiłam ci, że mam... a! Już pamiętam.
- Jej uśmiech zrobił się nieco szerszy. - Założyłeś, że mam kochanka, a ja cię nie
wyprowadziłam z błędu.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie masz? - zapytał, czując ulgę.
- Oczywiście. Nikt taki nie istnieje. Nie mam żadnego kochanka.
Hołt ściągnął krawat i wepchnął go do kieszeni marynarki.
Skrzypek stał kilka kroków od nich i nie kierował swej muzyki do nikogo
konkretnego, nie mieli jednak wątpliwości, że jego gra jest przeznaczona
właśnie dla nich. Melodia, którą wydobywał ze skrzypiec brzmiała jak motyw
przewodni z jakiegoś romantycznego filmu.
- Rene zamówiła skrzypka? - Holt spytał ściszonym głosem, wskazując
dyskretnie muzyka.
- Tak.
- Hm.
Przy ich stoliku pojawił się kelner z butelką szampana. Holt zerknął na
etykietkę. Nie miał pojęcia o szlachetnych trunkach, ale mógł się założyć, że ten
był diabelnie drogi.
Uniósł swój kieliszek i przyjrzał się musującemu płynowi.
- Pewnie to też zamówiła, co?
- Tak.
Po chwili kelner przyniósł sałatki i dyskretnie odszedł. Holt nie mógł nie
zauważyć, że dostał swoją ulubioną.
- Powiedz mi jedną rzecz. Jeśli rzeczywiście chcesz znalezć męża, to po co
zgodziłaś się na randkę ze mną? Dlaczego, kiedy pokazałem ci, które z ogłoszeń
wybrałem, nie powiedziałaś, że należało do ciebie? Mogłaś oszczędzić nam
RS
obojgu tej straty czasu - powiedział, odstawił wysoki kieliszek i sięgnął po
widelec.
Dobre pytanie, pomyślała Bennie. Rzeczywiście, dlaczego? Teraz trzeba dać mu
równie dobrą odpowiedz. Skup się, dziewczyno. Trzeba dać logiczną, sensowną
odpowiedz.
- To wszystko był jej pomysł - powiedziała. No świetnie. Obwiń o wszystko
Rene. Przecież musiała kogoś winić. Nie mogła przyznać, że od lat się w nim
potajemnie kocha i marzy o małżeństwie z Holtem.
- Czemu mnie to nie dziwi? Jak mogła myśleć, że jesteśmy dla siebie stworzeni?
I jak udało się jej przekonać cię do tego niedorzecznego pomysłu?
- Wcale nie jest taki niedorzeczny! - zaprotestowała ze zbyt wielkim ogniem i
zaraz upomniała samą siebie, że histerycznym wybuchem na pewno go nie
przekona. - Rene tylko uświadomiła mi, że skoro ja szukam męża, a ty żony,
logiczne byłoby, żebyśmy zwrócili się ku sobie.
Holt rozpiął górny guzik koszuli.
- Jakim cudem to może być logiczne? Ty nie jesteś materiałem na moją żonę i
pewnie ja nie jestem wymarzonym partnerem dla ciebie.
Kiedy Bennie wstrzymywała się z odpowiedzią, polał sałatkę ketchupem i
spróbował. Była dokładnie taka, jak lubił. Bennie siedziała na wprost niego i
nieobecnym wzrokiem wpatrywała się w swój talerz.
- Nie jesteś głodna? - zapytał po dłuższej chwili.
Zamiast mu odpowiedzieć, podniosła wzrok. Z jej następnych słów odgadł, że w
ogóle nie dosłyszała tego pytania.
- Mnie nasze spotkanie wydaje się zupełnie logiczne. Znamy się od dawna,
lubimy i szanujemy. Doskonale nam się współpracuje. Zawodowo jesteśmy
doskonale dobranymi partnerami. Więc czemu nie mielibyśmy...
- Sama wypełniłaś formularz do gazety, czy to również sprawka Rene?
- Słucham?
- Spytałem, czy...
RS
- Rene.
- Czyli stworzyła ogłoszenie, które miało przyciągnąć mój wzrok? Wymyśliła
idealny tekst, żeby odpowiadał moim potrzebom?
- Coś w tym stylu.
- Bennie, naprawdę mi pochlebia, że rozważałaś mnie jako kandydata na męża -
powiedział i odłożył widelec, ale kiedy wyciągnął dłoń nad stołem, natychmiast
cofnęła swoją. - Słuchaj, kotku. Gdybyś rzeczywiście pochodziła ze starej,
dobrej rodziny, moglibyśmy o tym podyskutować. Ale oboje doskonale wiemy,
że szukam żony po to, aby jej koneksje otworzyły przede mną drzwi do świata
wyższych sfer. Taki dorobkiewicz jak ja nie zajedzie już dużo dalej w tym
biznesie bez właściwych znajomości.
Bennie musiała się ugryzć w język, żeby nie wyznać mu prawdy. Chciała wstać
i wykrzyczeć na całe gardło, że ona - Marianne Colburn Bennett! - ma krew tak
błękitną, że można ją wykorzystywać zamiast atramentu. Jakaś część niej
chciała też zetrzeć porozumiewawczy uśmieszek z jego twarzy, oznajmiając mu,
że jej dojścia już otworzyły przed nim niejedne drzwi. Przed pięciu laty, nie
znając go prawie, poręczyła za niego pieniędzmi ze swojego funduszu
powierniczego, gdy starał się o pożyczkę w banku. Także przy kilku innych
okazjach prosiła wuja lub któregoś z kuzynów, aby szepnął komu trzeba słówko
o Holcie. Nie chciała jednak, żeby się kiedykolwiek o tym dowiedział.
- Wygląda na to, że Jackson Construction doskonale sobie radzi na rynku. Jesteś
bogaty i co dzień przybywa ci pieniędzy. Nie przekonasz mnie więc, że
ustosunkowana żona jest ci potrzebna do odniesienia zawodowego sukcesu -
powiedziała cicho, nabierając na widelec porcję swojej sałatki.
Holt dopił szampana i ponownie napełnił kieliszek.
- Zawsze byłem z tobą szczery, Bennie, więc będę i teraz. Masz absolutną rację,
co do firmy. I możliwe, że gdybym nie chował się w takiej biedzie i nie patrzył,
jak matka zaharowuje się na śmierć, sprzątając domy bogaczy, i nie słuchał
docinków od ludzi pokroju Bo Reynoldsa, nie szukałbym żony z elit - wyznał
RS
ponuro. - Tylko dlaczego miałbym się ograniczać?- Dlaczego nie miałbym
zdobyć wszystkiego? Poślubiając taką kobietę, wesprę firmę i zyskam pewność,
że moje dzieci nigdy nie będą musiały przechodzić przez to, co ja. Nikt nie
będzie patrzył z góry na moją córkę czy syna!
Azy pojawiły się w oczach Bennie. Wiedziała, jak bardzo był biedny i jak zle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]