[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie za rzecz karygodną. Panna Rudecką jest polską szlachcianką, dobrej rodziny, więc o róż-
nej rasie mowy być nie może.
Ale jest różna sfera przerwała księżna.
Temu nie przeczę, lecz uważam to za drobnostkę nie mogącą mieć wpływu na połącze-
nie się i szczęście dwojga ludzi.
Owszem, ta drobnostka jest bardzo potężnym punktem, gdyż inaczej nie istniałyby me-
zalianse ani morganatyczne małżeństwa rzekła pani Idalia.
Nie rozumiem tej wzmianki. Mezalianse w arystokracji naszej bywajÄ… gorsze, a morga-
natyczne małżeństwo może być tam, gdzie się żeni panujący z poddanką lub vice versa, albo
członek dynastii z osobą niższych sfer społecznych, co się zdarza na dworach. W takich ra-
63
zach żona nie nosi nazwiska męża, dzieci również, ponadto nie mogą być spadkobiercami
tronu ani dziedzictwa. Jest to zastrzeżone prawem politycznym. Ale do mnie nie może się
stosować.
Pod pewnymi względami... owszem rzekł wolno i z namysłem książę Franciszek.
Wszyscy spojrzeli na księcia i na ordynata. Pan Maciej, nagle zatrwożony, niespokojnie
patrzał na wnuka.
Ale Waldemar pięknym, lecz dumnym ruchem zwrócił głowę do księcia i zapytał wesoło:
Doprawdy? I jakież to względy? Bardzom ciekaw.
Książę Franciszek utkwił w twarzy pytającego nieprzyjemny wzrok.
Ordynacja ma swoje prawa wyłączne, które w danym wypadku można wypośrodko-
wać. Jak majątki objęte ordynacją są zawarowane, i przez to stają się nietykalne, tak samo i...
i...
Książę zająknął się.
I sam tytuł ordynata zmusza do pewnych obowiązków... że tak powiem... tytularnych
zobowiązań.
Książę najwidoczniej nie wiedział, co mówić.
Paradoks! szepnął dość głośno pan Maciej.
Waldemar uśmiechnął się lekceważąco.
Tytularnych zobowiązań? Zapewne. Ale nie tyczą się one wyboru żony.
Owszem, noblesse oblige! 6
Panna Rudecką nie zrobi ujmy tej zasadzie. Zupełnie śmiało może zostać ordynatową
MichorowskÄ…, ma do tego wszelkie kwalifikacje.
Prócz praw sarknął książę.
Prawa nadam jej sam, zaślubiając ją.
To pogląd osobisty, nie ogólny, ogół naszej sfery takiego prawa nie uzna.
Gdy przedstawię pannę Rudecką jako moją żonę, uzna z pewnością.
I ty sądzisz, że my ją przyjmiemy? spytała ironicznie pani Idalia.
Waldemar przeszył ją wzrokiem.
Ogół arystokracji przyjmie, choćby ze względu na mnie. Zajmuję pewne stanowisko
społeczne, mam rozległe stosunki i znane magnackie nazwisko. To są powody, dla których
trzeba się ze mną liczyć. Pojedyncze osobniki niezadowolone istnieją zawsze, nawet w zwy-
kłych warunkach, ale o nich mniejsza: zginą w ogólnym prądzie.
Pozwolę sobie zrobić uwagę rzekł hrabia Morykoni. W zwykłych warunkach mal-
kontenci mogą być jedynie na podstawach osobistych uraz lub zawodów. Tu zachodzi niechęć
i odraza sferowa. To nas łączy solidarnie, wywoła oburzenie w całej arystokracji. Panna Ru-
decka powinna być wzglÄ™dem nas obcÄ… zawsze, ona dla naszej sfery jest trÄ™dowata! Voilà!
Waldemar zmrużył oczy, spod rzęs popatrzał na hrabiego strasznym wzrokiem, z bez-
miernym szyderstwem i chłodem, po czym rzekł:
Brawo, panie! Trędowata! To samo słyszałem już raz od Barskiego, lecz ponieważ
wszyscy wiedzą, kim jest tamten pan pod względem intelektualnym, więc nie spodziewałem
się usłyszeć powtórzenia w dzisiejszym zgromadzeniu. Nie wiem, czy to określenie jest zapo-
życzone od Barskiego, czy też to nowe wydanie w każdym razie winszuję! Jest to bajeczny
dowcip i genialny w swej naiwności.
Wszyscy osłupieli, bo Waldemar mówił niby spokojnie, lecz z niesłychanym podniece-
niem, i kto go znał lepiej, ten zadrżał. Hrabia był również zapaleniec. Zaciął wargi, ale pod-
niósł butnie głowę, świecąc złotą oprawą szkieł. Odezwał się obrażonym tonem:
Dziękuję ordynatowi za jego uwagi, które są... zbyteczne. Krytyka pańska nasuwa myśl
stanowczego zakończenia tej gry na słowa.
6
noblesse oblige! (fr.) szlachectwo zobowiÄ…zuje!
64
Waldemar skłonił mu się drwiąco, lecz. uprzejmie.
Panie hrabio, jestem zawsze przygotowany zakończyć ją matem.
Zaległo grozne milczenie. Skandal wisiał w powietrzu. Obaj przeciwnicy patrzyli sobie w
oczy bez słowa, tylko hrabia sapał i mienił się na twarzy, a Waldemar, posągowo spokojny,
patrzał na niego jak wilk na ofiarę. Jeszcze chwila, a nastąpiłoby coś nieoczekiwanego. Ale
ocknęła się pierwsza młoda księżna.
Panowie, proszę o głos zawołała wzburzona i zaczęła mówić: Wszystkie motywy,
jakie ordynat podaje na obronę panny Rudeckiej i kwestii zamierzonego z nią małżeństwa, ja
podzielam w zupełności i twierdzę, że panna Rudecka, jakkolwiek nie jest z naszej sfery, nie
pochodzi jednak z klasy ludzi, z którymi stosunki nasze absolutnie nie mogłyby istnieć. Poza
tym znamy osobiście pannę Rudecka i bezstronnie mówiąc, wiemy, co o niej sądzić. Wypo-
wiedziałam swój pogląd, teraz odstępuję głos ordynatowi.
Waldemar jął mówić spokojnie:
%7łeniąc się z panną Rudecka nie popełniam skandalu, nie wprowadzam do rodziny oso-
by z gminu ani też podejrzanej. Mezaliansem nazwać możecie różnicę stanowiska obu rodzin,
wyrazną, lecz nie jaskrawą, i różnicę majątkową. To tworzy ową sferę. Jest to mur, poza który
bardzo rzadko wyglądamy, gdyż każdemu brak odwagi. Ten mur sterowy jest tak najeżony
przesądami, pielęgnowanymi od wieków, tak przesiąkły fanatyzmem, że zatruwa każdego,
kto się doń zbliży. Lecz usuńmy truciznę, a przekonamy się, że mur nie jest strasznym i nie-
możliwym do przekroczenia.
Takie wycieczki są nie dla karmazynów przerwał książę Franciszek.
Właśnie o tych naszych karmazynach mówię rzekł Waldemar.
My do tamtych sfer nie mamy pretensji. Le jeu ne vaut pas la chandelle7.
Przeciwnie, korzyści byłyby po przekroczeniu sterowego muru.
Na przykład jakie?
O! tylko pozbądzmy się tremy, wówczas będziemy mogli rozejrzeć się swobodnie, bez
chloroformów, udzielanych nam przez tradycję. Ujrzymy świat, nazywany dziś trędowa-
tym , w stanie może lepszym, a na pewno moralnie zdrowszym od naszego. Ujrzymy w nim
jednostki bardziej rycerskie pod względem etyki i często szlachetniejsze. Wiele z nich zaim-
ponuje nam nie tytułem i milionami, nie cudzoziemszczyzną i umiejętnością eleganckiego
łajdaczenia się, bo to nasz przywilej lecz niezaprzeczoną wyższością na punkcie psychologii
i humanitarnych, ideowych dążeń. Nasza wyniosłość rodowa, wyrosła na zamierzchłej trady-
cji, stawia nas na wyższych piedestałach, popychanych w górę przez miliony i tytuły, rzadziej
przez osobiste cenne zalety. Na takim tradycyjnym, uświęconym przez sferę monumencie stoi
często osobnik bez wartości, nie wytrzymujący porównania z członkiem sfer społecznie niż-
szych. I niechże tych dwoje ludzi zbliży się z sobą daję tylko przykład poczytanym to
zostanie za mezalians, ale orzeczenie to stosować należy do sfery społecznie niższej z powo-
du kultury osobistej, nie tradycyjnej. To nie jest bagatela, to już kwestia, która nasuwa tysiące
porównań dla nas niepochlebnych.
Jakobini francuscy takie same głosili zdania zaśmiał się książę.
I w antraktach strącali głowy z karków magnackich dokończył Waldemar. Ja nie je-
stem jakobinem, tylko trzezwym arystokratÄ….
PatrzÄ…cym przez pryzmat demokracji.
Nie, mości książę, najwięcej liczę na własny wzrok i robię bajeczne odkrycia.
Książę umilkł. Ordynat mówił dalej:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]