[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dowódcom wagonów artyleryjskich rozkazy do załadowania armat i haubic.
Powoli, zachowując ostrożność, pociąg pancerny nr 53 rusza w kierunku polany Mokra. Przejeżdża
skrzyżowanie z szosą do Miedzna. Nikogo tu nie ma ani Polaków, ani Niemców. W odległości trzech
kilometrów w rejonie Izbisk znajduje się następne skrzyżowanie, tym razem z traktem. Tam z obecnością
czołgów należy się liczyć. Kapitan Mieczysław Malinowski wraz z dowódcami wagonów artyleryjskich
wpatrują się bacznie w teren z wież pancernych. Trudno coś zobaczyć, las jest gęsty. Pierwszy wagon
artyleryjski wjeżdża na skrzyżowanie. Drzewa rzedną i na trakcie oraz sąsiednich polach kapitan dostrzega
sporą liczbę niemieckich pojazdów. Pojawienie się polskiego pociągu pancernego jest kompletnym
zaskoczeniem dla niemieckich żołnierzy, tym bardziej że ich czołgi, samochody ciężarowe i motocykle
pobierają właśnie paliwo z cystern stojących na trakcie.
Ognia! poszła komenda przez telefon wewnętrzny na wszystkie stanowiska ogniowe.
Przywarci do pancernych szczelin działonowi widzą doskonale cel. Odzywają się haubice, armaty i
cekaemy. Pociski padają pomiędzy pojazdami. Prawie każdy z nich trafia. Jeśli nie rozbija czołgu, to niszczy
cysternę. Powstaje morze płomieni. Z dymów i ognia wyskakują palący się żywcem niemieccy żołnierze.
Ocalałe czołgi i pojazdy ruszają w kierunku Izbisk.
Pociąg wózkował po torze, zmieniał swoją pozycję przez ciągły ruch i jednocześnie ział ogniem swych
dział po zgrupowanych wozach niemieckich. W wagonach robi się duszno. Nieustanna kanonada ogłusza
obsługę. Jednak pierwsze zaskoczenie mija i niemieccy pancerniacy usiłują nawiązać walkę. Na wprost nie
odważyli się atakować pociągu, usiłują dobrać się ze skrzydeł. Kapitan Malinowski widzi z wieży
pierwszego wagonu artyleryjskiego, jak pojedyncze czołgi z Izbisk jadą na południe, po czym skręcają na
zachód i nikną w lesie. Ich zamiar jest jasny. Dążą do przecięcia toru na południe od skrzyżowania.
Dowódca pociągu daje rozkaz do przerwania ognia i dalszej jazdy w stronę polany Mokra. Za
skrzyżowaniem z traktem tor biegnie w wykopie. Kilka niemieckich maszyn ubiegło pociąg i wjechało na
wierzch wykopu. Na widok nadjeżdżającego potężnego cielska otwierają ogień. Polacy znalezli się w trudnej
sytuacji, ich działa bowiem nie są w stanie dosięgnąć niemieckich pojazdów. By otworzyć drogę na polanę
Mokra, Malinowski decyduje się na użycie grupy szturmowej. Specjalnie wyszkoleni w walce z czołgami i
uzbrojeni w granaty przeciwpancerne żołnierze błyskawicznie opuszczają wagon. Po skarpie pną się w górę i
obrzucają czołgi granatami przeciwpancernymi. Skutek jest natychmiastowy. W dwóch czołgach zniszczone
zostają gąsienice, a załogi wycofują się do lasu. Sukces nie jest jednak pełny. Jeden ze stojących na górze
czołgów trafił w wagon artyleryjski. Dowódca wagonu melduje o uszkodzonej wieży. Na górze pozostają
jeszcze dwa czołgi. Przepędzają je granatami nasi szturmowcy, ale w ostatniej chwili pocisk czołgowy
uderza w wagon amunicyjny. Podoficer melduje o wybuchu pożaru. Lada moment może nastąpić eksplozja
amunicji. Droga na polanę Mokra jest otwarta, ale kapitan Malinowski decyduje się na powrót. Nie może
ryzykować. Pociąg szybko przejeżdża przez skrzyżowanie, na którym płoną jeszcze niemieckie pojazdy
bojowe i cysterny.
Na stacji Miedzno udało się zlokalizować pożar, ale uszkodzenie drugiej wieży okazało się grozniejsze,
niż przypuszczano. Została ona unieruchomiona, zmniejszając siłę ogniową pociągu o pięćdziesiąt procent.
Kapitan Malinowski podejmuje decyzję przejazdu na stację Działoszyn. W ten sposób pociąg pancerny nr 53
wyszedł ze składu Wołyńskiej Brygady Kawalerii.
Działanie tego pociągu pancernego należy ocenić bardzo pozytywnie. Oprócz skutecznego udziału w
bitwie o polanę Mokra przed południem zniszczył dużą liczbę niemieckich pojazdów bojowych w rejonie
Izbisk. Jego pojawienie się było przypadkowe, ale Niemcy o tym nie wiedzieli. Spowodowało to ściągnięcie
w ten rejon znacznych sił wroga, których w związku z tym nie mogli Niemcy użyć na innym kierunku.
Powstało tu drugie duże ognisko walki.
Ostatnie walki
Drugi pułk strzelców konnych podpułkownika Andrzeja Mularczyka od rana 1 września zajmował rejon
wsi Kołaczkowice. 11 batalion strzelców trzymał rejon Aobodno na lewym skrzydle brygady tworząc odwód
z obowiązkiem nawiązania łączności z 7 DP zajmującą pozycje obronne pod Częstochową. Najbliższym
sąsiadem był oddział wydzielony Kłobuck z 7 DP.
We wczesnych godzinach rannych Niemcy po przekroczeniu granicy pod Krzepicami działali silnymi
grupami po szosie Krzepice Kłobuck. Jak wiadomo, w miejscowościach Opatów i Walenczów większość
niemieckich sił skręciła na polanę Mokra, część natomiast podeszła pod Kłobuck, gdzie wywiązała się walka
z oddziałem wydzielonym Kłobuck , batalionem Obrony Narodowej, do którego dołączyła kompania z
Krzepic porucznika Pawelskiego.
Około godziny szesnastej podpułkownik Mularczyk otrzymał drogą radiową rozkaz wymarszu do
rejonu polany Mokra i wykonania przeciwuderzenia z kierunku południowo-wschodniego na wzgórze 256.
W szwadronach alarm pogotowie marszowe. Strzelcy konni w szybkim tempie formują kolumnę. Na
czele ustawia się dowódca pułku ze swoim pocztem. Ruszają kłusem do południowego cypla lasów
Grodzisko . Tu czuje się już powiew bitwy. W lesie stoją wozy taborowe, wozy z rannymi, punkty
opatrunkowe, kuchnie polowe i koniowodni. Dowódca daje rozkaz do spieszenia się. Strzelcy zeskakują z
koni, zostawiając je pod opieką koniowodnych. W szyku pieszym 2 pułk strzelców konnych z działkami
przeciwpancernymi przechodzi przez tor kolejowy na południowy skraj polany. W tym momencie na ogon
kolumny nadjeżdża 21 dywizjon pancerny. Poza udziałem 4 tankietek w walce o Danków dywizjon dotąd nie
uczestniczył w bitwie. Jego dowódca zgłaszał się nawet do dowódcy 21 pułku ułanów, proponując wsparcie
działań dywizjonem. Jednakże pułkownik Kazimierz de Rostwo-Suski, zdając sobie sprawę z niewielkiej
wartości wozów bojowych dywizjonu, nie skorzystał wówczas z propozycji majora Glińskiego. Na
przedpolu zajadle bronią się resztki 21 pułku ułanów. Przy torze kolejowym umacnia swe pozycje 12 pułk
ułanów. Korzystając z chwilowego zamieszania wśród Niemców, do bitwy gracza 2 pułk strzelców konnych.
Rozwijają się szwadrony, do przodu wysuwają się działka przeciwpancerne, rozwijają się również
tankietki i samochody pancerne majora Glińskiego. Mogło by się zdawać, że natychmiast zostaną zniszczone
ogniem niemieckich czołgów. Jednak tak się nie dzieje. Na polanie, pomimo że słońce stoi jeszcze wysoko,
jest bardzo zła widoczność z powodu kurzu i dymów. Niemcy są przekonani, że Polacy broni pancernej nie
posiadają. Przez szczeliny wozy bojowe mają małe pole widzenia. Zaczyna się gonitwa po polanie za
polskimi tankietkami, które jako zwrotniejsze umykają spod niemieckiego ognia. Wśród czołgów wroga
dochodzi niejednokrotnie do wzajemnego ostrzeliwania się i niszczenia własnych maszyn. Z tego
zamieszania korzystają działka przeciwpancerne 2 pułku strzelców konnych dowodzone przez wachmistrza
Bonieckiego. Podpuszcza on czołgi na małą odległość i niszczy je celnymi strzałami. W tej walce wyróżniają
się kapral Jan Suski i kapral Józef Walczuk, którzy zniszczyli kilka czołgów.
Jednakże jedno działko zostaje rozbite przez PzKw-II.
Wspaniale sprawują się również działka 12 pułku ułanów. Zwietnie strzelał celowniczy ułan Kawiak.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]