[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stoczteroletni Todd zrezygnował z obiecującej kariery aktorskiej i
wstąpił do wojsk spadochronowych. Po otrzymaniu stopnia oficerskiego
na początku 1941 roku trafił do 7 batalionu 5 Brygady 1 Dywizji
Powietrznodesantowej. Dowódca jego batalionu, pułkownik Jeffrey Pine
Coffin, leciał w tej samej grupie Stirlingów - spadochroniarze wyruszyli
nad kontynent, aby wzmocnić pododdział mający nagłym atakiem
opanować most na tyłach wroga.
Todd powinien lecieć w Stirlingu nr 36, gdy jednak jego grupa
zeskoczyła z ciężarówki i zaczęła się gramolić do samolotu, pewien
starszy rangą oficer RAF-u stwierdził, że leci z nimi, a bombowiec
wystartuje nad Francję jako pierwszy. Słabo zaprotestowałem - opo-
wiada Todd - mieliśmy własny wypracowany plan, nasz plan skoków,
no, ale nie można się sprzeczać z kimś wyższym stopniem. I miałem
sporo szczęścia, bo pierwszych dwadzieścia samolotów wykorzystało
element zaskoczenia, a kiedy znalazłem się już na ziemi i patrzyłem,
jak nadlatują następne maszyny, to widziałem, że od trzydziestej w górę
zostały zestrzelone. Ta, którą miałem początkowo lecieć, też spadła.
Wszyscy w niej zginęli, więc tamtej nocy dopisało mi szczęście".
O godzinie 0.20 Fox bez większych kłopotów wylądował ze swoim
plutonem około 300 metrów od mostu na rzece.
Według Foxa prawdziwym liderem plutonu był sierżant Wagger
Thornton: To był wspaniały człowiek. W koszarach cichy, spokoj-
ny, bezkonfliktowy podoficer, który równie często sam zamiatał po-
mieszczenia jak żołnierze, za to w boju niezrównany. On w praktyce
dowodził plutonem. Ja byłem tylko figurantem i na dobrą sprawę
robiłem to, co mi kazał".
Kiedy wylądowali, a Fox nie mógł się uporać z otwarciem drzwi
w kadłubie szybowca, Thornton pokazał mu, jak to zrobić. Po opusz-
czeniu szybowca uformowali szyki, jeden z kaprali miał poprowadzić
pierwszą drużynę, a Fox wyruszyć za nim z dwiema pozostałymi. Ale
kapral stał w miejscu jak zaklęty - powiedział, że widzi daleko przed
sobą kogoś z karabinem maszynowym.
- Do diabła z tym - stwierdził Fox - przebijamy się.
Mimo to kapral nadal się nie ruszał.
Wówczas Fox sam się wystraszył. Seria z MG-34 przykuła wszyst-
kich do ziemi. I wtedy - wspomina Fox - drogi stary Thornton, szyb-
ki jak zwykle, ustawił mozdzierz i strzelił z niego; był to piękny strzał,
trafienie prosto w tamten karabin maszynowy. Popędziliśmy w stro-
nę mostu, a chłopaki wrzeszczały Easy, Easy [hasło rozpoznawcze
plutonu]".
Z porucznikiem Foxem na czele dotarli nad wschodni brzeg. Prze-
ciwnik nie stawiał oporu - straże uciekły po strzale z mozdzierza.
Gdy Fox upajał się przedwcześnie sukcesem, podszedł do niego
Thornton i powiedział, że ustawił na moście Brena, aby zapewnić osło-
nę czołowej grupie. Zasugerował, że może lepiej rozdzielić żołnierzy,
którzy sterczą w gromadzie na skraju mostu. Fox przyznał mu rację i
rozkazał się rozejść.
O godzinie 0.21 szybowiec Sweeneya podchodził do lądowania.
- Powodzenia, chłopcy. Nie zapominajcie, że jak tylko wyląduje
my, trzeba wyskoczyć i nie marudzić - zawołał Sweeney.
Wtedy usłyszał, jak pilot szybowca zaklął:
- Och, niech to diabli.
Horsa zniżył się ku ziemi szybciej niż sobie tego życzył pilot. Mimo to
samo lądowanie przebiegło gładko.
- Przykro mi, ale wylądowałem o jakieś 350 metrów od zapla
nowanego miejsca - powiedział pilot, odwracając się do Sweeneya.
W rzeczywistości od owego miejsca dzieliła ich dwukrotnie większa
odległość.
Opuszczenie szybowca nie przysporzyło problemów. Sweeney zebrał
pluton i narzucił tempo marszu. Już w chwilę potem wpadł do rowu
melioracyjnego i przemókł do suchej nitki. Wygrzebał się szybko i ruszył
naprzód jeszcze szybciej. Gdy dotarł z żołnierzami do mostu, wbiegając na
niego, krzyczeli co tchu Fox, Fox, Fox". Ponieważ nieprzyjaciel nie
stawiał oporu, Sweeney podejrzewał, że albo pluton Pridaya albo pluton
Foxa znalezli się tu przed nim, Chociaż, kiedy wkroczyłem na most,
mimo wszystko miałem straszne uczucie, że może on wylecieć w
powietrze". Zostawił jedną drużynę na zachodnim brzegu i przeszedł na
wschodni z dwiema pozostałymi. %7łołnierze dudnili podeszwami obok
mnie i natknęliśmy się na Foxa, a jego ludzie wołali Easy, Easy, Easy.
A więc zatrzymaliśmy się, rozczarowani, bo szykowaliśmy się do
zabijania wroga, dzgania go bagnetami, do eksplozji ładunków wybu-
chowych czy czegoś w tym rodzaju, a tu po drugiej stronie mostu nie
ujrzeliśmy nikogo, tylko charakterystyczną sylwetkę Dennisa Foxa".
Wcześniej Sweeney często miał okazję widzieć Foxa w podobnej
sytuacji podczas niezliczonych ćwiczeń terenowych pod Exeter. W
tamtych okolicznościach Fox, tak jak i inni dowódcy plutonów, dbali
głównie o ocenę ich działań przez nadzorujących ćwiczenia rozjemców.
Teraz Sweeney podbiegł do Foxa.
- Dennis, Dennis, jak się masz? Wszystko w porządku?
Fox zmierzył go spojrzeniem.
- Tak sądzę, Todd - odparł - tyle że nie ma tych cholernych roz
jemców.
Do 0.21 trzy plutony przy moście nad kanałem przełamały opór stawiany
przez obrońców - nieprzyjacielscy żołnierze zginęli albo uciekli.
Wyznaczeni wcześniej ludzie z desantu zaczęli podchodzić ku bunkrom.
Sandy Smith wspomina, że biedne sukinsyny w tych schronach nie miały
większych szans, ale nie było pardonu. Po prostu wrzucaliśmy do
transzei granaty zapalające i zaczepne, strzelaliśmy do wszystkiego, co się
poruszyło".
Wally Parr i Charlie Gardner poprowadzili szturm na bunkry po
lewej. Po zejściu do wykopu Parr otworzył drzwi do pierwszego schronu i
wrzucił do środka granat. Natychmiast po wybuchu Gardner wbiegł
przez wejście i omiótł wnętrze serią ze Stena. Na wszelki wypadek
powtórzyli cały zabieg. Potem, oczyściwszy schron, wyszli z powrotem na
powierzchnię, nieco ogłuszeni od eksplozji.
Ich następne zadanie polegało na odnalezieniu Brotheridge'a,
któremu wyznaczono przed akcją zorganizowanie punktu dowodzenia w
kawiarni i zajęcie dogodnych pozycji strzeleckich. Zza węgła budynku
Gardner cisnął granat fosforowy w stronę, skąd Niemcy ostrzeliwali się
sporadycznie z broni krótkiej. Parr wrzasnął do niego:
-Nie rzucaj następnych, bo nie będziemy widzieli, co się dzieje!.
Potem Parr spytał jakiegoś żołnierza kompanii D:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]