[ Pobierz całość w formacie PDF ]
członek rodziny
Baskervillów i uważałam za swój obowiązek ostrzec go o niebezpieczeństwie, jakie mu grozi.
Tylko to miałam na myśli.
Ale na czym polega to niebezpieczeństwo?
Słyszał pan opowieść o psie?
Nie wierzę w takie głupstwa.
Ale ja wierze. Jeżeli ma pan jakikolwiek wpływ na sir Henryka, niech go pan zabierze z tego
miejsca, które zawsze przynosiło nieszczęście jego rodzinie. Zwiat jest ogromny. Dlaczego sir
Henryk ma pozostać tutaj, gdzie grozi mu niebezpieczeństwo?
Dlatego właśnie, że mu grozi. Taka już jest natura sir Henryka. Obawiam się, że o ile pani nie
wyjaśni mi tego dokładniej, nie nakłonię go do wyjazdu.
Nie mogę panu nic więcej powiedzieć, bo nic więcej nie wiem.
Chciałbym zadać pani jeszcze jedno pytanie. Jeśli rzeczywiście nie chce pani przede mną nic
ukryć, to dlaczego nie chciała pani, aby brat wiedział, o czym mówiliśmy na ścieżce, gdy się
spotkaliśmy? Nie było w tym nic takiego, co trzeba ukrywać przed nim lub kimś innym.
Mój brat bardzo chce, żeby zamek był zamieszkany, gdyż uważa, że wymaga tego dobro
ubogich mieszkańców tej okolicy. Gniewałby się bardzo, gdyby wiedział, że powiedziałam coś
takiego, co mogłoby skłonić sir Henryka do wyjazdu. Ale, spełniłam już swój obowiązek i nic
więcej nie powiem. Muszę wracać, inaczej brat zorientuje się, że mnie nie ma i domyśli się, że
rozmawiałam z panem. Do widzenia!
Zawróciła i chwilę pózniej znikła pośród rozrzuconych skalnych odłamków, gdy ja, pełen obaw,
szedłem do Baskerville Hall.
Pierwszy raport doktora Watsona
Odtąd będę śledził bieg wypadków, przepisując leżące przede mną moje listy do Sherlocka
Holmesa. Brakuje mi jednej kartki, ale reszta jest starannie przepisana, i pokazuje dokładniej
moje ówczesne odczucia i podejrzenia niż pamięć, chociaż zachowałem niezatarte wspomnienie
tych tragicznych wypadków.
Baskerville Hall, 13 pazdziernika
Mój drogi Holmesie!
Moje poprzednie listy i depesze poinformowały cię dokładnie o wszystkim, co się dotąd
wydarzyło w tym zapomnianym przez Boga miejscu. Im dłużej człowiek tu żyje, tym silniej
działa na niego ponura atmosfera moczarów, tym więcej strachu budzi ich bezkresny obszar i ich
przerażający urok. Gdy się tu dotrze, znika gdzieś obraz współczesnej cywilizacji, pojawiają się
natomiast wszędzie siedziby przedhistorycznych ludzi. Gdzie byś nie stanął, wszędzie widzisz
ślady tych zapomnianych pokoleń, ich groby i olbrzymie bloki skalne, które zdaje się, oznaczają
miejsca, gdzie były ich świątynie.
Patrząc na te szare, kamienne chaty, oparte o urwiste stoki pagórków, zapominasz o czasach, w
jakich żyjemy, a gdybyś nagle ujrzał odzianego w skórę, zarośniętego człowieka, który
wyczołguje się z niskiego wejścia i zakłada na tuk strzałę, zakończoną krzemiennym grotem,
zdawałoby ci się. że jego obecność tutaj jest bardziej naturalna, niż Twoja. Można się tylko
dziwić, dlaczego nasi przedhistoryczni przodkowie osiedlili się tak licznie na ziemi, która
niewątpliwie zawsze była nieurodzajna. Nie jestem archeologiem, ale przypuszczam. że było tu
jakieś pokojowo usposobione plemię, które po klęsce musiało zamieszkać tam. gdzie nikt inny
nić chciał. Nie ma to jednak nic wspólnego z zadaniem, które mi zleciłeś i nie zainteresuje
prawdopodobnie Twojego praktycznego umysłu. Dobrze pamiętam, że jest ci obojętne czy ziemia
obraca się wokół słońca, czy leż na odwrót. Wracam więc do wydarzeń, dotyczących Henryka
Baskervilla. Nie pisałem dotychczas tylko dlatego, że nie miałem o czym. Ale wydarzyło się
właśnie coś, o czym powinieneś wiedzieć.
Najpierw jednak muszę poinformować Cię o innych szczegółach dotyczących sprawy, którą się
zajmujemy. Po pierwsze na moczarach ukrywa się zbiegły więzień. Prawdopodobnie opuścił już
te strony, i to uspokoiło mieszkańców tego pustkowia. Minął już tydzień od jego ucieczki, i przez
ten czas nikt go nie widział ani o nim nie słyszał. Jest niemożliwe, żeby wytrzymał tak długo na
moczarach. Mógłby się bez problemu ukryć w którejkolwiek z kamiennych chat, ale nie miałby
co jeść, chyba, że schwytałby i zarżnął jednego z pasących się na stokach gór baranów. Sądzimy
więc, że stąd uciekł, a okoliczni dzierżawcy są przez to spokojniejsi.
W zamku jest czterech mężczyzn, zdolnych obronić się w razie potrzeby, ale przyznam, że byłem
niespokojny, na myśl o Stapletonach. Mieszkają na zupełnym pustkowiu, trzymają tylko dwie
osoby służby, a sam Stapleton nie grzeszy siłą. Byliby więc wraz z siostrą zupełnie bezbronni w
rękach takiego okrutnego bandyty, jak ów zbieg z Notting Hill, gdyby się do nich dostał. Sir
Henryk był tym zaniepokojony nie mniej niż ja i zaproponował, że Perkins, jego stangret, będzie
u nich nocował. Stapleton jednak nie chciał o tym słyszeć. Troskliwość baroneta wynika też i
stąd. że nasz przyjaciel zaczyna interesować się piękną sąsiadką. Nic dziwnego, dla tak
energicznego człowieka jak on czas na tym dzikim pustkowiu wlecze się, a panna jest czarująca.
Ma jakiś egzotyczny urok, płynie w niej gorąca południowa krew, co stanowi dziwny kontrast z
chłodem i obojętnością jej brata. Ale i w nim chyba płynie gorąca krew. Ma widocznie wielki
wpływ na siostrę. Zauważyłem, że rozmawiając, panna Stapleton ciągle spogląda na niego. Jakby
szukała uznania dla swoich słów. Metaliczny błysk w jego oczach, zacięte wąskie wargi,
pokazują stanowczy, a może nawet bezlitosny charakter. Na pewno by Cię zainteresował.
Odwiedził Baskervilla już pierwszego dnia, a nazajutrz rano zaprowadził nas obu tam gdzie, jak
utrzymują, wzięła początek legenda o okrutnym Hugonie. Szliśmy kilka mil przez moczary do tak
ponurego miejsca, że rzeczywiście mogła tu powstać ta straszna opowieść.
Stanęliśmy między urwiskami, u wejścia do krótkiego wąwozu, który prowadzi na małą,
zarośniętą trawa polankę. Na środku polanki sterczą dwa wielkie głazy, o wierzchołkach tak
ostrych i spiczastych, że wyglądają, jak olbrzymie kły jakiegoś żarłocznego potwora. Całe
otoczenie dokładnie przypomina miejsce legendarnej tragedii.
Sir Henryk z wielkim zainteresowaniem rozglądał się dokoła i niejednokrotnie pytał Stapletona,
czy wierzy, że siły nadprzyrodzone wpływają na rzeczywistość. Mówił wesołym głosem, lecz
było widać, że bierze sprawę poważnie. Stapleton odpowiadał powściągliwie, ale łatwo można
było dostrzec, że nie mówi wszystkiego, i nie chce jasno odpowiedzieć, aby nie niepokoić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]