[ Pobierz całość w formacie PDF ]
będę się wdawał w szczegóły, proszę jedynie o położe-
nie kresu nieuzasadnionym plotkom. Bardzo cenię
panią doktor Harrison jako świetnego lekarza i członka
naszego zespołu, ale proszę przyjąć do wiadomości, że
osobiście nic mnie z nią nie łączy. Dlatego jeszcze raz
apeluję o niepowtarzanie wyssanych z palca plotek. -
Ostrym spojrzeniem uspokoił drwiące uśmieszki na
paru twarzach. - Dziękuję. Gdyby dzwonili
dziennikarze, proszę kierować ich do mnie. A teraz
wracajmy do naszych obowiązków. Jeżeli usłyszę, że
ktoś nie stosuje się do mojej prośby, wyciągnę
konsekwencje dyscyplinarne.
Nie zważając na zdziwione spojrzenia - szef chirur-
gii nigdy dotąd nie zwracał się do personelu tak
ostrym tonem - odwrócił się na pięcie i wyszedł.
Problem rozwiązany. Oby rzeczywiście.
- Nie baw się, tylko jedz - upomniała ją Abby.
- Przecież jem - oświadczyła Sophie, w oczywisty
sposób mijając się z prawdą. Nie miała apetytu, a do
tego w stołówce wszyscy się na nią gapili.
- Nawet nie skubnęłaś.
- Ogolę sobie głowę i włożę ciemne okulary.
- Wtedy dopiero będą się oglądać. Daj spokój, So-
phie, szum szybko minie. Jutro pojawi się nowa
sensacja i wszyscy o tobie zapomną. Zresztą Charlie
zakazał powtarzania plotek na wasz temat. Zagroził
nawet sankcjami tym, którzy się nie podporządkują.
Bo sama myśl, że mógłby być z nią uwikłany w ro
mans, jest mu wstrętna. Był dzisiaj rano chłodny,
wręcz odpychający. Najwidoczniej nie może sobie
darować sobotniej nocy. Pluje sobie w brodę, że uległ
chwilowej pokusie. Otworzyła przed nim duszę, a on
się od niej odwraca.
- Sophie! W ogóle nie słuchasz, co do ciebie
mówię.
- Przepraszam, zamyśliłam się.
- Przykro mi, że się z tobą przekomarzałam.
- Niby dlaczego?
- No bo... Charlie oświadczył, że jesteście tylko
kolegami. A szkoda. Byłaby z was dobrana para.
- Wybij to sobie z głowy.
Abby chciała jeszcze coś dodać, ale ostre spojrzenie
Sophie zamknęło jej usta.
- Wracam na oddział - powiedziała Sophie.
- Ja też - odparła Abby, kończąc jeść kanapkę.
Idąc przez stołówkę, Sophie czuła na sobie
ścigające
ją spojrzenia. Oby szybko zapomnieli.
Najcięższa przeprawa czekała ją u rodziców, przed
którymi miała się wyspowiadać. Również z tego, co
zdarzyło się przed laty w Manchesterze. Jednakże to
ostatnie, zapewne dzięki rozmowie z Melanie, przyszło
Sophie łatwiej, niż się spodziewała.
- Dlaczego dowiadujemy się o tym dopiero dziś? -
spytał ojciec.
- Bałam się, że każecie mi wracać do Londynu. A
mnie zależało na skończeniu studiów.
- Wycisnąłbym tym łajdakom prawdę z gardła
-wycedził rozjuszony ojciec.
- I skończyłoby się w sądzie. Nie wracajmy do
tego, tato. Było, minęło.
- Czy ten... no, ten Charlie, dobierał się do ciebie?
Poczuła, że się czerwieni.
- Jesteśmy tylko kolegami, tato. Zachowywał się
jak prawdziwy dżentelmen.
- Więc dlaczego wymknęłaś się rano z jego domu,
wyglądając... sama wiesz, jak?
Nie wiedziała, gdzie podziać oczy.
- Tato, już mówiłam. Byłam przygnębiona, a on
nie chciał, żebym w tym stanie wracała sama po nocy
do domu.
- Zostaw ją, Eddi - wtrąciła matka. - Zbierz naczy-
nia i idz do kuchni zmywać, a ja pogadam z nią od
serca.
- Wszystko już powiedziałam, mamo - rzekła So-
phie, kiedy usiadła na kanapie z kieliszkiem wina.
- Jesteś pewna? Zawsze się zastanawiałam, dlacze-
go nie chcesz się z nikim związać, ale ty tłumaczyłaś,
że jesteś zanadto zajęta pracą. Dopiero dziś
zrozumiałam, jaka była tego przyczyna. Dlatego
myślę, że ten Charlie musi coś dla ciebie znaczyć,
jeżeli zgodziłaś się zostać u niego.
- Nic z tego nie będzie, mamo - odparła Sophie.
-Pochodzimy z diametralnie różnych środowisk,
wszystko nas różni. - Zauważywszy, że matka ściąga
brwi, dodała szybko: - Kocham was jak nikogo na
świecie, mamo. Chciałam tylko powiedzieć, że Charlie
i ja obracamy się w zupełnie innych kręgach. Ani ja
nie czułabym się dobrze w jego otoczeniu, ani on w
moim.
- A czy choć próbowaliście?
- Poznałam jego siostrę. - Sophie upiła łyk wina. -
Jest w porządku.
- Uważasz, że on zle by się czuł w naszej rodzinie?
- Z tobą każdy dobrze się czuje - zapewniła matkę
Sophie. - Ale tata mógłby być trochę trudny.
- Bo chce cię chronić. Dła niego nadal jesteś małą
dziewczynką. W dodatku oboje cię zawiedliśmy, kiedy
najbardziej nas potrzebowałaś - westchnęła Fran.
- Nie, mamo. Nie wiedzieliście o niczym.
- Powinnam była odgadnąć.
- Nie umiesz czytać w cudzych myślach.
- Ty też - szybko zauważyła Fran. - Dlaczego nie
chcesz mu dać szansy?
- Komu?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]