[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zimny jak stał. Mówię tylko, że zatelefonowałem, żeby sprawdzić jego
historyjkę. %7ładen Matthew Stone nie przebywał w Centrum Raka Szpitala
Uniwersyteckiego Południowej Kalifornii. Wstał. Oskarżenia zostawiam
tobie.
149
RS
ROZDZIAA SZESNASTY
Ręce jej drżały, kiedy wybierała numer. Torturą było czekanie na
godzinę dziewiątą w Kalifornii.
Matt i Stevie byli w kuchni. Szykowali lunch. A ona dzwoniła. %7łeby
przekonać się, że Dan Fowler się mylił.
Wreszcie usłyszała w słuchawce głos starszej kobiety.
Centrum Raka Szpitala Uniwersyteckiego Południowej Kalifornii.
Słucham.
Maggie głęboko nabrała powietrza.
Mój mąż był u państwa kilka tygodni temu. Ubezpieczyciel domaga
się ode mnie dokładnej daty pobytu. Czy może pani połączyć mnie z kimś,
kto mi pomoże?
Powinnam mieć takie informacje w moim komputerze. Jak nazywa
się pani mąż, moja droga?
Maggie powiedziała.
Hmm mruknęła kobieta. Maggie poczuła, że jej żołądek skurczył
się. S, t, o, n, e, tak?
Tak.
Nie mam tu Matthew Stone'a. Ani w zeszłym miesiącu, ani w ogóle.
Może pomyliła pani szpitale?
Przepraszam? Maggie rozłączyła się.
Kłamstwa! Same kłamstwa.
Cześć, Mags. Do gabinetu wszedł Stevie. Matt przygotował dla
ciebie sałatkę. Zjesz tutaj czy w kuchni?
Maggie tylko pokręciła głową.
150
RS
O! powiedział Stevie i poszedł do drzwi. Poczta! To Wielki Joe,
najlepszy listonosz na zachodniej półkuli.
Za drzwiami stał starszy pan z torbą pełną listów.
Witaj, sąsiedzie. Stevie wyciągnął do niego rękę.
Przybij piątkę!
Joe z trzaskiem położył na wyciągniętej dłoni list polecony.
Podpisz tutaj. I tutaj.
Ale przynajmniej Matt nie miał raka. Przynajmniej nie umrze.
Hej, Mags. Stevie zamknął drzwi. Wygląda na to, że to ta
przesyłka, na którą czekałaś.
Położyła głowę na biurku i zalała się łzami.
Jasny gwint! Ja też przejąłem się trochę, kiedy Joe wyszedł. Ale on
wróci jutro, więc...
Jak Matt mógł mi to zrobić powiedziała. Dlaczego udawał, że
pojechał do szpitala? Sprawił, żebym myślała, że zaraz umrze?
Czy to kawałek z kolejnej roli? spytał niepewnie Stevie. Mam
nadzieję, że tak?
Daj mi ten cholerny list. Wyrwała mu kopertę z ręki. Rozdarła i
drżącymi rękami rozłożyła dokumenty na biurku.
To był kodycyl. Taki sam jak ten, który znalazła u Matta.
Matt nie kochał jej. Wykorzystywał ją.
Nie. Wykorzystał. Ale to się skończy, pomyślała.
Masz swój samochód? spytała i głośno wytarła nos.
Mam, bo co? Jej brat był naprawdę zdenerwowany.
Co się dzieje?
Muszę się przejechać.
Tak? Do pokoju wszedł Matt. Wybierasz się dokądś?
151
RS
Obejrzała się na niego. Jak ktoś tak przystojny może być taki
wstrętny? I jak mogła tak głupio mu uwierzyć? Przyjrzał się jej uważnie i
mina mu zrzedła.
Co się stało? spytał.
Znam całą prawdę powiedziała. Nie, nie rozpłacze się przed nim.
Ty sukinsynu.
Co? Był kompletnie zdezorientowany.
Boże! Dobry jesteś rzuciła. Z trudem powstrzymała łzy. Pózniej
przyjdzie czas na rozpacz. Teraz był czas na gniew. Możesz już przestać
grać, Matt powiedziała lodowatym głosem. Przysłali dzisiaj kodycyl do
testamentu twojego ojca. Nie musisz już dłużej udawać. Wygrałeś.
Maggie, przerażasz mnie powiedział. O czym ty mówisz?
Porwała dokumenty z biurka i trzasnęła go nimi.
Kodycyl jest w porządku. Ale możesz przestać już pleść dyrdymały.
Wiem, że widziałeś kopię już wcześniej.
Ze ściągniętą twarzą, gorączkowo przeglądał dokument.
Ale może tylko wydaje ci się, że wygrałeś. Głos jej drżał. Może
przegrałeś. Zamierzam złożyć wniosek o unieważnienie małżeństwa.
Stevie gapił się na nich ze zdumieniem.
O czym ty mówisz? powtórzył Matt. Maggie, ty żartujesz,
prawda?
Mówię śmiertelnie poważnie.
Co tu napisano? Wyciągnął ku niej dokument. Wiesz, że nie
rozumiem tego prawniczego bełkotu.
Doskonale wiesz, co tam napisano. Ruszyła do drzwi.
Rzucił się za nią. Chwycił ją za ramię.
Puść mnie!
152
RS
Wiecie, chyba lepiej już sobie pójdę powiedział Stevie.
Nie! zawołała Maggie.
Tak powiedział Matt. Wyjdz, Stevie, proszę! Zostaw nas samych.
Jeśli nie wyjdę za kwadrans, zadzwoń na policję powiedziała
Maggie.
Matt aż się zatoczył.
O mój Boże! Naprawdę uważasz, że mógłbym cię skrzywdzić?!
Już to zrobiłeś.
Jak? Rozpaczliwie szukał jej spojrzenia. Chryste, Maggie,
powiedz mi, o co ci chodzi?
Wyszła z gabinetu.
Maggie, porozmawiajmy błagał, idąc za nią po schodach.
Kocham cię i ty mnie kochasz. Jesteśmy małżeństwem.
Obróciła się na pięcie.
Już nie.
Dlaczego? zawołał z rozpaczą w głosie. Zacisnął pięści, gniotąc
kodycyl. Cholera, Maggie, powiedz mi wreszcie!
Sam tego chciałeś. Rozegramy to po twojemu. Całą grę do końca. W
kodycylu zapisano, że obejmujesz spadek, jeśli ożenisz się przed końcem
kwartału obrachunkowego. Ale nie możesz ożenić się z byle kim.
Szczegółowe warunki są podane w paragrafie piątym.
Gorączkowo przerzucił strony i przeczytał. Zrozumienie pojawiło się
na jego twarzy.
Brawo! zawołała. Jedno mogę o tobie powiedzieć na pewno.
Jesteś wspaniałym aktorem. Ale zostaw to dla Akademii Filmowej. Dobrze
wiesz, że już ten dokument widziałeś. Znalazłam kopię w twojej teczce.
Jeśli nawet tam był, nie widziałem go zaprotestował.
153
RS
Parsknęła śmiechem.
Wiesz, może nawet bym ci uwierzyła. Ale w zestawieniu z resztą.
Z resztą czego? Był wściekły jak rzadko.
Z resztą kłamstw. Wyciągnęła torbę z szafy i zaczęła pakować
swoje rzeczy. Wszyscy mieli rację, ale ja, głupia, wierzyłam tylko tobie.
Kto miał rację?
Angie.
Niech to szlag! Powinienem był wiedziecie to jej sprawka!
I Dan Fowler.
On też raczej nie jest moim wielbicielem. Matt krzyczał. No,
dalej, słucham. Co ci powiedzieli?
%7łe jesteś kłamcą. Ona też krzyczała. I mieli rację! Okłamałeś
mnie, draniu. %7łeby ożenić się ze mną?
Boże, Maggie, nie mówisz chyba tego poważnie? Sądziłem, że
wierzysz mi, że mi ufasz. Głos mu się załamał. Oczy zaszły łzami.
Cholera.
Ból na jego twarzy był tylko grą. Aza spływająca po policzku także.
Nigdy cię nie okłamałem.
O, na pewno. Upchnęła rzeczy w torbie. Dzwoniłam do Centrum
Raka Szpitala Uniwersyteckiego Południowej Kalifornii, Matt. Nigdy tam o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]