[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mam nadzieję, że nie popełnią tego samego błędu, co Damaris i Stanos.
- Mała szansa - odrzekł Nikos, spoglądając przez okno na ogród. - Sara nie jest
naiwną osiemnastolatką. Zbliża się do trzydziestki. Od lat pracuje w niełatwym zawo-
dzie. I co jak co, ale w przeciwieństwie do swojej matki nie wiodła w dzieciństwie
uprzywilejowanego życia.
- Jesteś na nią zły? To zrozumiałe.
- Posłużyła się mną, aby dotrzeć do Eleani. Nie lubię być wykorzystywany.
- Nie tylko to cię złości - stwierdził Spiros. Nikos udał, że nie słyszy.
- Powiem kapitanowi, że odpływamy w poniedziałek o świcie - rzekł i pospiesznie
opuścił pokój.
Udał się do swojego gabinetu, usiadł przy biurku i włączył komputer. Po chwili
ekran rozbłysł. Nawet tego nie zauważył. Przypomniał sobie słowa Sary, że jest sama na
świecie, bez rodziny.
Kłamała. A może naprawdę w to wierzyła?
Eleani sprawiała wrażenie zadowolonej z odnalezienia wnuczki.
Cholera, posłużyła się nim! A wspólne kąpiele w morzu? Zwiedzanie? Pocałunki?
Co było prawdą, a co fałszem? Całe szczęście, że do niczego więcej między nimi nie do-
szło! Dobrze, poczeka do poniedziałku. Potem odstawi Sarę na kontynent i basta! Ko-
niec! Więcej się nie zobaczą.
Sara spędziła przedpołudnie na rozmowie z Eleani, która raz po raz spoglądała ze
smutkiem na list od córki. Uwierzywszy, że starsza pani naprawdę nie miała pojęcia o
trudnościach, z jakimi borykała się Damaris, Sara zaczęła w nieco łagodniejszym świetle
R
L
T
przedstawiać wydarzenia z życia matki, wprowadzać pogodniejszą nutę do swojej opo-
wieści. Nie chciała przysparzać babce więcej cierpień.
Kiedy Marsa przyszedł zaprosić je na lunch, Sara marzyła o jednym: żeby uciec na
jacht i błagać kapitana, aby odwiózł ją na najbliższą wyspę.
Nie uciekła. Wraz z Eleani udała się do domu, tam skorzystała z toalety, by się
odświeżyć, a następnie, robiąc dobrą minę do złej gry, wyszła na taras.
Dziś wskazano jej miejsce przy rodzinnym stole na górnym tarasie. Tęsknym
wzrokiem popatrzyła tam, gdzie siedziała załoga.
Po chwili do kobiet dołączył Spiros.
- Nikos pracuje. Zje lunch w gabinecie - wyjaśnił.
Sara znała jednak prawdę. Nikos nie mógł znieść jej widoku. Zabolało ją to; sama
była zdziwiona, jak bardzo. Przez kilka dni żyła jak w cudownej bajce. Teraz nadeszła
pora przebudzenia. Pora zapłaty. Nie była piękną bogatą panną z wyższych sfer, wśród
których Nikos zwykle się obraca. W dodatku posłużyła się nim, aby dotrzeć do Eleani.
Podczas lunchu panowała napięta atmosfera. Skończywszy posiłek, Sara przepro-
siła gospodarzy i skierowała się na statek. Pierwszą osobą, na jaką się natknęła, był
Stefano, który natychmiast spytał, czy to prawda, że jest wnuczką Eleani Konstantinos.
- Oj, Stefano, nie słuchaj plotek - mruknęła.
Udała się do swojej kabiny, przebrała w kostium kąpielowy, na wierzch włożyła
szorty oraz bluzkę, po czym chwyciła ręcznik. Chciała być sama, by popływać, pomy-
śleć, uspokoić się.
Poszła do kapitana dowiedzieć się, czy może wziąć motorówkę.
- A dokąd się wybierasz? - spytał, nie mówiąc  tak" ani  nie". Przypuszczalnie on
też słyszał plotki.
- Nad tę zatoczkę, którą mi Nikos pokazał. Wciągnę łódz na piasek, a sama będę
pływać blisko brzegu.
- Potrafisz się z nią obchodzić?
Skinęła głową. Widziała, jak Nikos to robił. Nie wyglądało to zbyt skomplikowa-
nie.
R
L
T
- Dobra. Wez z sobą wodę. I trzymaj się płycizny; cały czas masz czuć grunt pod
nogami. Jasne?
Sara uśmiechnęła się, wzruszona troskliwością kapitana. Najwyrazniej rozumiał jej
potrzebę samotności.
- Będę ostrożna - obiecała.
Dwukrotnie odbiła się o przystań, ale w końcu udało jej się obrócić łódz we wła-
ściwym kierunku. Po chwili mknęła przed siebie. Miała wrażenie, jakby była jedynym
człowiekiem na świecie. Widziała niebo, morze, kawałek wyspy. To wszystko.
Dotarłszy nad zatoczkę, wskoczyła do wody i wciągnęła motorówkę na brzeg. Za-
dowolona, że łódz nigdzie nie odpłynie, zostawiła ręcznik na piasku i weszła do morza.
Pływała blisko brzegu, tam i z powrotem, tak jak w basenie. Kiedy była tak zmęczona, że
prawie nie miała siły ruszyć ręką, wyszła z wody i przeniosła ręcznik w cień. Położyła
się i starała o niczym nie myśleć.
Bezskutecznie. Wszystko zaczęło się jej przesuwać przed oczami. Gniew Nikosa,
jego harde spojrzenie. Nie mogła pozbyć się tych obrazów. Zastanawiała się, czy będą jej
towarzyszyły do końca życia.
Po pewnym czasie ciepły wiatr i cichy szum morza sprawiły, że zasnęła. Kiedy się
obudziła, nie była już sama. Nikos siedział półtora metra dalej.
Podniosła się i rozejrzała. A gdzie druga łódz?
- Przyszedłeś pieszo?
- Zabrałaś motorówkę.
- Sądziłam, że pracujesz.
- Skończyłem. Uznałem, że popływam.
Wskazała ręką wodę.
- Na co czekasz?
- Nie powinnaś pływać tu sama. To niebezpieczne.
- I co z tego? - warknęła. - Przecież ja cię nie obchodzę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl