[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ktoś tam zagląda, więc odpuściłem.
74
RS
- Dzięki, Bobby. - Alaina zsiadła z Gypsy Belle. -Naprawdę nie
musisz tego robić.
- Nie przeszkadza mi to. Mogę też z nim pospacerować, jeśli pani
chce. - Bobby patrzył w Alainę jak w obrazek. - Jeśli nie ma pan, szefie,
nic przeciwko temu.
- W porządku - rzucił D.J. przez zaciśnięte zęby. Sam już nie
wiedział, co go bardziej denerwowało: przymilny uśmiech Bobbyego czy
psy kręcące kółka wokół Alainy. - Ale najpierw się zajmij Duty i Gypsy. I
zamknij te cholerne psy.
- Tak, proszę pana. - Bobby chwycił liny obydwu koni i zawołał psy,
ale kiedy ruszyli, psy widząc, że na podwórze wjeżdża jeden z
pracowników, poleciały przez pole przywitać gościa.
D.J. pokręcił głową z dezaprobatą, patrząc, jak biegną w jednym
kierunku, a Alaina zmierza prosto do domu. Zaczął się zastanawiać, jak to
się stało, że w ciągu niespełna doby poczuł się tak, jakby kompletnie
stracił nad wszystkim kontrolę.
75
RS
ROZDZIAA SZÓSTY
- Tak jest, skarbie - szeptała Alaina do Santany. -No, daj spokój.
Poradzisz sobie z tym. Wiem, że to potrafisz.
Z siodłem w ręku powoli zbliżała się do ogiera. Koń miał wysoko
uniesioną głowę i rozszerzone ze strachu oczy, które uważnie śledziły jej
ruchy.
- Nie zamierzam cię skrzywdzić. - Podeszła jeszcze bliżej. - Nigdy
bym cię nie skrzywdziła.
Santana strzygł uszami i potrząsał łbem, ale po raz pierwszy, odkąd
Alaina zaczęła z nim pracować, nie próbował się wycofać czy uskoczyć w
bok.
- Tak jest. Dzielny koń - szeptała i stanęła tuż obok niego. - No to
już.
Jednym szybkim, zwinnym ruchem włożyła mu siodło. Rżał cicho i
podskakiwał, ale nie stanął dęba.
Uradowana poklepała go po szyi. Czuła jego naprężone mięśnie i nie
przestawała do niego szeptać, póki nieco bardziej się nie rozluznił.
- Widzisz, nie jest tak zle, prawda?
Po dwóch dniach, które przyniosły tylko rozczarowanie, gdyż
Santana natychmiast zrzucał siodło albo uskakiwał w bok, kiedy
próbowała mu je nałożyć, to był prawdziwy przełom. Czekała, aż koń się
trochę uspokoi i oswoi z siodłem, zanim zapięła sprzączki. Rzecz jasna,
miała pełną świadomość, że wygrała bitwę, ale do wygrania całej wojny
było jeszcze daleko.
Podobnie jak w relacji z D.J.
76
RS
Nie byli ze sobą związani. Pocałował ją, a ona odwzajemniła
pocałunek. Koniec historii. Zapewne w tamtej chwili, gdy patrzyli na
wschód słońca, oboje poczuli się samotni. Nie ma sensu z tego powodu
podnosić larum, przekonywała samą siebie. To był tylko pocałunek.
A jednak żaden mężczyzna nie doprowadził jej do takiego drżenia.
Nie sprawił, że tak bardzo pragnęła być dotykana i kochana. Starała się
samą siebie przekonać, że to była tylko magia chwili, że się nie wyspała w
poprzedzającą ten poranek noc i że była pobudzona po erotycznym śnie,
który ją nawiedzał, a także roztrzęsiona tym, co powiedziała D.J. o swoim
ojcu.
Ale wtedy przypominała sobie, jak czuła jego wargi na swoich, jak
ich ciała zdawały się wzajemnie przyciągać, i wiedziała, że to było coś
znacznie więcej.
Z westchnieniem pogładziła konia po szyi. Jak dotąd, udawało jej się
utrzymać do D.J. dystans i od tamtego pocałunku intensywnie pracowała z
Santaną. Wieczorami, z Dottie w pobliżu, nie było zbyt wielu okazji do
rozmowy lub sytuacji, by byli sam na sam. Dzięki Bogu. Przebywanie sam
na sam z D.J. to niebezpieczna sprawa. Bradshaw był przyzwyczajony do
tego, że dostaje, czego chce, a jasno dał do zrozumienia, że jej pragnie. W
ciągu ostatnich trzech dni zauważyła, że na nią patrzy. Wydawało jej się
wtedy, że spali ją samym spojrzeniem. Jak wilk, myślała. Czekał.
- Zwietnie, Al. Osiodłałaś go.
Odwróciła się na dzwięk głosu Bobbyego i zobaczyła rękę
machającą do niej zza zagrody. Chłopak lubił wpadać do niej kilka razy w
ciągu dnia, kiedy tylko miał trochę wolnego pomiędzy swoimi licznymi
obowiÄ…zkami na ranczu.
77
RS
- A więc wątpiłeś we mnie?
- W żadnym razie. - Uśmiechnął się do niej. - Ten ogier jest strasznie
wredny, ale wiedziałem, że w końcu ulegnie. Swoimi słodkimi słówkami
zmiękczyłabyś nawet kolce kaktusów.
- Dzięki. - Uśmiechnęła się do dzieciaka, wiedząc, że ma do niej
słabość. Starała się nie podsycać w nim tego uczucia, ale było jej miło, że
ktokolwiek poza Dottie z nią rozmawiał, szczególnie, że inni mężczyzni na
farmie zachowywali pełen rezerwy dystans. Alaina wiedziała, że była
pierwszą kobietą, jaka zjawiła się na ranczu Rocking B, i przypuszczała,
że pracownicy nie aprobowali tego, że wkroczyła na ich terytorium.
Zresztą, przyczyna tego stanu rzeczy nie miała znaczenia. I tak pod koniec
przyszłego tygodnia już jej tu nie będzie.
- Dottie mnie przysłała, żebym cię zawołał do domu - powiedział
Bobby. - Chce, żebyś tam szybko poszła.
Alaina zerknęła na zegarek i zmarszczyła brwi. Było już po piątej i
niedługo zjawiłaby się w domu tak czy inaczej, więc wydawało się
dziwne, że Dottie po nią posłała.
- A co, stało się coś?
- Nie powiedziała, ale kazała mi nie mówić D.J., że po ciebie posyła.
Nie mówić D.J.? Teraz to naprawdę jest dziwne, pomyślała Alaina i
sięgnęła po sprzączkę siodła.
- Ty idz, a ja się zajmę Santaną. - Bobby wskoczył do zagrody. -
Teraz jesteśmy już kumplami.
Dottie nie należała do osób, które z byle czym się zwracały o pomoc
do innych. Cokolwiek to było, musiało być ważne.
- Dzięki, Bobby. Nie wiesz przypadkiem, gdzie jest D.J.?
78
RS
- Ostatni raz widziałem go w spichlerzu z ziarnem w towarzystwie
Judda.
Gdy wyszła z zagrody na drogę, zatrzymała się i rozejrzała. Kilku
mężczyzn pracowało w pobliskich zagrodach, a jeszcze paru
wyładowywało z ciężarówki ziarno i wnosiło je do spichlerza. Ani śladu
D.J. Ruszyła w kierunku tylnego wejścia do domu. Wytarła buty, zdjęła je
i weszła do domu, szukając Dottie w kuchni.
- Dottie?
Kuchnia była pusta, co było dość dziwne, ponieważ gospodyni
zawsze o tej porze coś gotowała. Alaina sprawdziła cały parter, po czym
weszła na schody i znowu zawołała.
- Tutaj, na górze! - Głos Dottie był przytłumiony. Zaniepokojona
Alaina pospieszyła na górę.
- Gdzie jesteÅ›?
- Tutaj. - Głos Dottie brzmiał bardzo słabo, jakby była pozbawiona
tchu. - W sypialni D.J.
Alaina zastała gospodynię leżącą na ziemi w kącie olbrzymiego
gabinetu, który miał połączenie z sypialnią.
- Co się stało? - Alaina podbiegła do Dottie i uklękła przy leżącej. -
JesteÅ› ranna?
- Nie, nie. Ze mną wszystko w porządku. Chodzi o kocięta. - Kobieta
podniosła z podłogi latarkę, zapaliła ją i oświetliła niewielką dziurę nad
listwą przypodłogową. - Trzy z nich znajdują się wewnątrz ściany.
- Co takiego? - Alaina uklękła i przyłożyła twarz do podłogi.
Poświeciła latarką i zobaczyła dwoje błyszczących par oczu wpatrujących
się w nią. - Jak one się tu dostały?
79
- Esmeralda wślizgnęła się z nimi do sypialni, a tę dziurę musiały
znalezć już same. Miauczała tak głośno, że przyszłam na górę zobaczyć,
co się stało.
- Gdzie ona teraz jest? - zapytała Alaina.
- Nie pozwoliłaby mi nawet ich dotknąć, więc zamknęłam ją w
łazience na dole z pozostałymi dwoma. - Dottie usiadła i otarła pot z czoła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gim1chojnice.keep.pl