[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wymachujÄ…cy ogromnym dzwonkiem i wykrzykujÄ…cy: Oyez, oyez . Najprawdopodobniej
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
chciał w ten sposób przekonać potencjalnych klientów o autentyczności antyków.
Niewątpliwie osiągnąłby lepszy efekt, gdyby w ręce wolnej od dzwonka nie trzymał hot doga i
nie zajadał go z apetytem pomiędzy tradycyjnymi zawołaniami.
Przecisnęłam się wolno przez tłum. Minęła mnie para gotów, najlepiej
ucharakteryzowanych, jakich miałam okazję widzieć od niepamiętnych czasów - oboje
straszliwie wychudzeni, ubrani w czarne, obszerne płaszcze i buty na wysokich obcasach,
mężczyzna w wysokim czarnym kapeluszu, kobieta z piórami boa owiniętymi wokół szyi.
Karnację mieli tak bladą, jakby już byli martwi. I może rzeczywiście nie żyli. W Camden
wszystko jest możliwe. Zwykle spotykałam tam też całe czeredy małolatów szlajających się po
kątach, czyhających na przystankach. Udawali, że są nastolatkami ze Stanów - mieli
obowiązkowo tłuste włosy, czapki baseballowe, różne części ubrania poprzepasywane jak
popadło na różnych częściach ciała i buty z płótna z rozwiązanymi sznurowadłami. Ten ostatni
szczegół wydawał mi się zawsze szczególnie kretyński - żyłam w nadziei, że wreszcie któryś z
nich potknie się o sznurowadło i przewróci.
Kiedy szłam pod łukiem wiaduktu, w nozdrza uderzył mnie zapach mocno
przyprawionego smażonego jedzenia i zaburczało mi w brzuchu. Może pózniej skuszę się na
samosę. Kramik, przy którym zaplatano warkoczyki prosperował wspaniale; grupka
chichoczących Francuzek stała w kolejce po kolorowe sznurki do włosów. A trzeba przyznać,
że włosy miały piękne, lśniące i zadbane. Na kontynencie dzieciaki myją włosy o wiele
częściej. Nawet fryzury Francuzów wyglądały tak, jakby chłopcy regularnie używali odżywki i
starannie ją spłukiwali.
Fliss obsługiwała właśnie klienta, więc zaczekałam, aż skończy. Był to jeden z tych, którzy
macają wszystko, pytają o cenę, nawet jeśli przy towarze jest metka, a potem odchodzą,
niczego nie kupując, bez słowa podziękowania.
- Fliss? - rzuciłam pytająco. Rozejrzała się i popatrzyła na mnie ze zdziwieniem. Na jej
twarzy malowała się czujność, której nigdy wcześniej nie dostrzegłam. Zakołysała się na
obcasach, zaczepiła kciuki o kieszenie dżinsów i otaksowała mnie wzrokiem. W lśniącej,
czarnej kurtce, z ogoloną głową, z daleka wyglądała jak skin.
- O, cześć Sam - powiedziała bez entuzjazmu.
Uniosłam pytająco brwi.
- Brian twierdził, że chcesz ze mną rozmawiać - zaczęłam. - Przynajmniej tak go
zrozumiałam. Znasz przecież Briana.
- No. - Przez chwilę odnosiłam wrażenie, że Fliss zamierza na tym poprzestać. Potem
jednak wyjęła mały grzebyk z kieszeni dżinsów, przejechała nim po włosach, włożyła z
powrotem na miejsce i powiedziała wolno, tak jakby podejmowała tę decyzję z ogromnym
trudem:
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
- Andy, miej oko na interes. Muszę pogadać z Sam.
Zdziwiłam się. Nie zauważyłam Andy ego, chłopaka Fliss. Popatrzyłam w kierunku, w
którym mówiła i rzeczywiście zobaczyłam Andy ego, zasłoniętego od pasa w dół artystycznie
ułożonym stosem walizek Fliss. Nietrudno jednak było przeoczyć Andy ego; szczególnie w
porównaniu z Fliss wydawał się kruchym stworzeniem. Widać zdążył się już pogodzić z tym
stanem rzeczy, bo nie wydawał się urażony - przeciwnie, pokazał zęby w uroczym uśmiechu i
odrzucił głowę do tyłu. W jego jasnych lokach błysnęło słońce. Kurtka, rozpięta pod szyją,
odsłaniała obojczyk, filigranowy niczym figurka ze starej kości słoniowej. Fliss uśmiechnęła się
do niego czule.
- Cześć, Sam - powiedział.
- Cześć, Andy - odparłam z miną winowajczyni. - Przepraszam, że cię nie zauważyłam.
Fliss i ja przesunęłyśmy się w zacisze ściany osłaniającej stoisko. Fliss przyjęła swoją
zwyczajną męską pozę - jedna noga zgięta w kolanie, stopa oparła o ścianę. Ręce
skrzyżowane na piersi. Wyglądała odpychająco, wręcz groznie. Nie wiedziałam, co
powiedzieć, sądziłam, że to Fliss ma mi coś do zakomunikowania. Z jakiegoś niezrozumiałego
powodu poczułam się nagle jak młodszy oficer, który musi przesłuchać starego generała.
W końcu Fliss przemówiła.
- Brian mówił, o co biega?
- Nie powiedział nic, poza tym, że chcesz ze mną rozmawiać. - Zaakcentowałam drugą
część zdania.
- Hm - mruknęła Fliss niczym stary generał. - No dobra. Brian uważał, że powinnam ci o
tym powiedzieć. Zresztą moim zdaniem nie powinien się wcinać.
Uśmiechnęłam się grzecznie i czekałam.
- Tego popołudnia, kiedy zginęła Linda, trochę się pokłóciłyśmy.
- O co?
- Przyszła do siłowni z tym swoim klipbordem - powiedziała Fliss, wymawiając słowo
klipbord z najwyższą pogardą. - Robiła notatki, mruczała coś pod nosem. Aż w końcu
zapytałam, o co jej chodzi. Burknęła, że o racjonalizację. - Fliss popatrzyła mi prosto w oczy.
- Rozumiesz, cięcia budżetowe. Cholerny idiotyzm. Nie było na czym oszczędzać, a ona
dobrze o tym wiedziała. No to mówię: Skoro chcesz prywatyzować, dlaczego nie powiesz
wprost? . Papierosa?
Pokręciłam odmownie głową. Fliss wyjęła z kieszeni tytoń i bibułki i zaczęła robić skręta
jedną ręką tak fachowo, że patrzyłam na nią z podziwem. Musiała ćwiczyć godzinami przed
telewizorem, oglądając westerny. Mogę się założyć, że Andy był pod wrażeniem.
- W każdym razie - ciągnęła, osłaniając papierosa dłońmi i zapalając go doświadczonym
gestem eksperta - Linda powiedziała, że oskarżam ją o tchórzostwo, a ja jej na to, żeby nie
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
owijała w bawełnę.
Paliła, zaciągając się krótko i głęboko, oczy zwęziły się jej w szparki. Patrzyła gdzieś w
dal.
- Wszystko się pochrzaniło. Linda zaczęła mnie wyzywać. Nie jestem znów taka wrażliwa,
było mi wszystko jedno. Ale potem zabrała się do Andy ego. Obrażała go. - Fliss zacisnęła
zęby. - Kazałam jej przestać. Krótko mówiąc, zagroziłam, że jeżeli sama nie zamknie gęby, to
ja jej w tym pomogÄ™.
Popatrzyłam na nią uważnie.
- Brian cię słyszał? Dlatego uznał, że powinnaś ze mną pogadać?
Skinęła głową.
- Powiedział, że jeżeli ja ci nie powiem, to on sam to zrobi. Chociaż jak już mówiłam, to
nie jego sprawa.
- Ale jak to się stało, że was usłyszał? Myślałam, że w siłowni gra muzyka. Słyszałam ją
wyraznie, kiedy schodziłam na dół.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]